Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 lipca 2013

Capitolo 20

Uwaga!!!
Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <- 
To jazda z tą dwudziestką...


Sezon żużlowy już dobiegł końca. W tym roku mój Falubaz musiał zadowolić się srebrem. Jednak nie jest źle! Mój sezon motocrossowy ukończyłam tak, że wylądowałam na 5 miejscu w zawodach MX1. Nieźle jak na mnie! Szczerze liczyłam na wyższe podium, jednak nie doceniłam pozostałych zawodniczek.
Jutro mieliśmy lecieć na Kretę z Patrykiem, takie lekkie wakacje. Na miejscu mają na nas czekać znajomi. Mianowicie Maciej i jakaś jego laska, mam ją poznać dopiero. Już byłam spakowana, zamknęłam torbę, do podręcznej wrzuciłam lapka, słuchawki, ładowarkę, jakąś koszulkę i ulubioną książkę. Ubrałam się w bluzę, zarzuciłam ulubionego fullcapa obeya i zniosłam torby na parter. Cisnęłam nimi na podłogę w korytarzu i ubrałam trampki. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam mojego braciszka gotującego. Zrobił pyszne spaghetti. Podczas konsumowania wbił Patryk. Ubrany był w rozpiętą teamową bluzę z podwiniętymi rękawami i w czarne spodnie. Na nogach oczywiście ulubione vansy, a na głowie, jak zawsze zresztą Boll. Przywitał się i poszedł wrzucić mój bagaż do auta. Ja pośpiesznie dokończyłam jedzenie, wyściskałam brata, schowałam Iphona do kieszeni i wyszłam na ganek.
- Joł, a tak poza tym to.. - uśmiechnęłam się i rzuciłam się mu na szyję. Wtuliłam się w niego. - ale będzie fajnie!
- Będzie zajebiście! Chodź! - rozczochrał mi włosy i wsiedliśmy do samochodu.
A! Tak propos włosów to powiedziałam stop rudym i postawiłam na brunetkę. Jak Filip postawił na nowy image to ja też. Przecież w życiu w końcu musi przyjść czas na zmiany.
Czekało nas dobrych kilka godzin jazdy. Lecieliśmy z poznańskiej Ławicy. W pewnej chwili, jak to na jesienną pogodę przystało zaczęło lać. Perfidnie padało jak pod prysznicem. Osunęłam się na siedzeniu i oparłam nogi o oparcie od drzwi. Spojrzałam się na niego, a on wyprostował ręce prostopadle do kierownicy. Wpatrywał się ślepo w jezdnię. Po zorientowaniu się co się dzieje, rozpromienił się, jednocześnie mrużąc oczy. Nalegał, żebym przestała, ale po prostu mi się nudziło i nie wiedziałam co mam robić. Nie wytrzymał i osunął mi czapkę na oczy. Ryknęłam śmiechem.
Jakąś godzinę później postanowiliśmy zrobić przerwę i zatrzymaliśmy się na jakimś Statoilu. Deszcz niestety nie ustawał, nadal mocno padało. Kupiliśmy sobie po ciepłym hotdogu i powłóczyliśmy się chwile po sklepie zajadając. Stwierdziliśmy, że opłacałoby wziąć coś do picia i do żarcia na drogę. Została nam w sumie tylko godzina drogi, ale potem już nie będzie zbytnio czasu się zatrzymywać. Najedliśmy się i zaopatrzyliśmy się w kilka energetyków i paczek chipsów. Ruszyliśmy dalej.
<hey fucking idiot>
- ŻE KURWA JAK?! - ryknęłam na cały głos. Zajebiście z powodu ulewy przesunęli nam lot na 22:35. Musieliśmy siedzieć 6 godzin na lotnisku! - no chyba ich pojebało!
- Tee.. ogarnij słownictwo, bo mi się to nie podoba. - chłopak pogroził mi palcem.
- Soory, ale co będziemy robić przez te 6 godzin? - załamałam się.
Znaleźliśmy sobie jakieś wolne miejsca tuż przy gigantycznym oknie z widokiem na pas startowy. Chmury zasłoniły niebo do takiego stopnia, że włączono oświetlenie. Usiadłam po turecku, przodem do okna i wpatrywałam się w ogromne krople deszczu. Patryk położył się na krzesłach i leżał bawiąc się palcami. <kilka godzin później>
*PASAŻEROWIE LECĄCY DO HERAKLIONU PROSZENI SĄ O PRZEJŚCIE DO BARIEREK*
- No w końcu! - westchnęłam, wzięliśmy torby i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Chwilę potem już siedzieliśmy w autobusie zmierzającym ku naszemu samolotowi. Wdrapaliśmy się po wysokich schodach i w środku już zajęliśmy wskazane nam fotele. Wtuliłam się w jego ramię i zamyśliłam się. Zapieliśmy pasy, jak nam kazano i po chwili poczułam jak zaczynamy się unosić. Będąc już w powietrzu, postanowiłam, że dobry sen mi nie zaszkodzi, więc się kimnęłam. Przebudził mnie głos gadającej babki. Podniosłam się i ogarnęłam włosy do tyłu. Zorientowałam się, że zaraz lądujemy. Wzięłam telefon i napisałam do Filipa co u nas. W hotelu poszliśmy do pokoju i rzuciliśmy się na łóżko.
<next day>
Obudziło mnie słońce, otworzyłam oczy. W pokoju było jasno, na ziemi leżały nasze bagaże. Tak jak wczoraj byliśmy, tak się położyliśmy spać. Byliśmy wykończeni. Ogarnęłam torbę po cichu, żeby nie obudzić Patryka, wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Wyszłam i zauważyłam, że mój współlokator nie śpi. Szukał czegoś w torbie. Postanowiłam zwiedzić moje ulubione miejsce, czyli kuchnię.
- Jestem w niebie! -krzyknęłam, a ten zjawił się obok mnie.
- Co? Dlaczego?
- Paczaj jaka lodówka!
- O w mordę! - stanęliśmy przed ogromną dwudrzwiową lodówką. Była wspaniała! Otworzyliśmy powoli, a w niej było mnóstwo puszek coli. Pełnych, nowych czyściutkich. Raj, po prostu raj! Nagle zadzwonił mój telefon. Wyświetliło mi się imię Maciej. Odebrałam szybko, pytał się czy już jesteśmy na miejscu i w ogóle. Umówiliśmy się na plaży za dwie godziny. Zamknęliśmy pokój i poszliśmy na śniadanie. Pokierowali nas do tzw. stołówki. Było to pomieszczenie z dwoma ogromnymi wyspami. Brało się talerze i nakładało. Postąpiliśmy właśnie tak i znaleźliśmy sobie stolik. Usiedliśmy na przeciwko siebie i zaczęliśmy wchłaniać jakieś tam płatki z mlekiem. Później wróciliśmy do pokoju, przebraliśmy się i poszliśmy na plażę.
Ludzie dopiero się zbierali, nie było tłumów. Znaleźliśmy idealne miejsce i przedzwoniłam do Macieja. Opisałam mu dokładniej gdzie się znajdujemy. Po 15 minutach zauważyliśmy go jak szedł w naszym kierunku obejmując za szyję jakąś laskę. Taka trochę znajoma mi..
- Gosia?! - wykrzyknęliśmy i spojrzeliśmy się równo po sobie, a ona podniosła głowę.
- Hejo.. - uśmiechnęła się szeroko.
- To wy teges.. ten ? - wskazałam na nich palcem, a oboje przytaknęli.
- Doobra, już nie pierdolcie! Idziemy do wody! - przerwał Janowski.
Tak też postąpiliśmy, rzuciliśmy wszystko i poszliśmy popływać. Woda była słona. Jak to na morze Egejskie przystało. Jak już wcześniej powiedziałam, tu był raj, czysty raj. 30 stopni, chłodne morze, pięciu-gwiazdkowy hotel...Bajka! Zrobiliśmy sobie z Gosią przerwę i poszłyśmy na brzeg. Chłopacy postanowili "potrenować", czyli przepłynąć się trochę na hard. Usiadłyśmy na leżakach, założyłyśmy okulary i postanowiłyśmy popaczeć na ludzi. W pewnym momencie zauważyłam dobrze znanego mi mężczyznę.
- Taj, widzisz tego wytatuowanego ciemnego kolesia, tam?
- Ty, a to nie jest ten..
- Torres?! - zdjęłam okulary. - i Malero! - w tej samej chwili Hiszpan zauważył mnie. Podeszli do nas i przywitali się tym ich charakterystycznym angielskim. Dany przedstawił mnie swojemu kumplowi. To znaczy ja go znałam, ale on mnie nie. Przedstawiłam im też Gosię.
- Co Hiszpanie robią w Grecji? Mogę spytać? - uśmiechnęłam się.
- Jak to co, odpoczywają! Ale dzisiaj już ostatni dzień.. Tej, musimy się umówić na trening!
- Sorry, chłopaki, ale ja nie jeżdżę freestyle'owo...
- To się nauczysz! - dołączył się blondyn Maikel.
- Ja? - aż usiadłam z wrażenia.
- Si, to jest łatwe, jak opanujesz motocykl na ziemi to opanujesz go też w powietrzu! - brunet wyszczerzył się.
- Ee... okej, dobra. - zgodziłam się jednak. W sumie czemu nie, warto spróbować. Umówiliśmy się, że jak wrócę do Polski to mam im zadzwonić. Wtedy się mieliśmy zgadać kiedy mam wbijać do Hiszpanii na tor Torresa. W tym samym momencie wrócili chłopcy. Przywitali i poznali się grzecznie.
- Na chwilę Cię zostawiam samą, a ty już kolegów sławnych Hiszpanów wyrywasz? - zaśmiał się Patryk i dosiadł się do mnie,a tamci poszli do siebie.
- Weeź, jesteś mokry. -odsunęłam się od niego, bo akurat już wtedy byłam sucha. Nie na długo, bo położył się na moich nogach.
- Oooj jaka szkooda.. ale jeszcze mnie kochasz?
- Pewka! - cmoknęłam go w usta.
<hejohejohejohejohejohejooo>
Wieczorem wybraliśmy się na spacer. Przebrałam tylko koszulkę i klapki na trampki. Zamknęliśmy pokój i wyszliśmy na zewnątrz. Włóczyliśmy się ulicami małego miasteczka w którym się znajdowaliśmy. Było piękne. Palmy, wąskie uliczki, białe domy. Później postanowiliśmy iść na plażę. Zawróciliśmy więc i aby się nie zgubić poszliśmy na hotelową plażę. Usiedliśmy na murku z którego idealnie było widać zachód słońca. Położył głowę tym razem na moje kolana. Paczyliśmy sb w oczy, nawet nie obchodził nas jakiś tam zachód. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a ja pstryknęłam go delikatnie w nos i spojrzałam przed siebie. Chłopak począł bawić się moimi końcówkami włosów.
- Ei... - mruknął.
- Hmm...? - zamknęłam oczy i ogrzewałam twarz słońcem.
- Może Ci wcześniej tego nie mówiłem, ale...




________________________________________________________________________________

No macie! Aktualnie patrzę na zegarek... jest 2:56. O 3:00 w nocy go skończyłam, widzicie jak ja się poświęcam dla was? Ale was kocham<3
TERAZ ILOŚĆ KOMENTARZY MNIE NIE OBCHODZI
(ale liczę na wiele, bo to motywuje), PONIEWAŻ BIORĘ PRZERWĘ! WRÓCĘ PO 18 SIERPNIA! :3 Ludzie, dajcie mi też trochę wakacji ;3
Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : 
http://ask.fm/themouseKSF
A! Ludzie, doszły mnie słuchy (na asku), że jeden z głównych bohaterów czytał tego owego bloga. Jeżeli to prawda to pozdrawiam Cię gorąco Patryku! ;)  Jeżeli nie, to wyszłam na idiotkę, ale ja tak lubię, więc... no.
Dzięki za uwagę i dobranoc, bo teraz idę spać! :33

wtorek, 16 lipca 2013

Capitolo 19

Uwaga!!!
Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <- 
To lecimy 19-stkę - niespodziankę...


Szum i odgłosy rozmów był nie do zniesienia. Przez głowę przeszedł mnie ostry ból, który nasilał się z każdą sekundą. Nagle chyba ktoś wszedł do sali, zmęczenie sprawiało, że nie chciało mi się otwierać oczu. Ta osoba zaczęła coś mruczeć pod nosem. Poczułem rękę na plecach i usłyszałem swoje imię. Otworzyłem oczy i ujrzałem, młodą, tęgą dosyć blondynkę. Uśmiechnęła się, pokazując nie do końca białe zęby. Oznajmiła mi, że już jest pora obiadu i powinienem wstać. Przytaknąłem jej, a ona ogarnęła włosy za ucho i wyszczerzyła się jeszcze mocniej. Podniosłem się, aby oznajmić jej, że wstaję i jednocześnie wypędzić ją z pokoju. Poskutkowało. Usiadłem na łóżku, rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było, no tak, wysłałem rodziców do domu. Gabu także wróciła już do Wrocławia. Szkoda, już tęskniłem za nią. Na samą myśl zrobiło mi się ciepło w środku. Wstałem, przymknąłem trochę drzwi i ubrałem pierwsze lepsze spodenki, koszulkę oraz buty. Wziąłem telefon i ruszyłem w stronę korytarza wlecząc za sobą tą jebaną kroplówkę. Na stołówce było już dosyć dużo ludzi. Podano mi talerz i usiadłem do stołu. Postanowiłem wybrać numer do Gabu i pogadać z nią. Odebrała po 3 sygnałach. Zdecydowanie za daleko jesteśmy od siebie. Rozmawialiśmy przez dłuższy czas, międzyczasie grzebałem widelcem w jedzeniu. Kiedy skończyłem oddałem talerz i ruszyłem z powrotem do pokoju, jednocześnie rozłączając się. Usiadłem na łóżku i odpaliłem komputer. Poprzeglądałem strony, aktualności. Wielu ludzi, fanów przysłało do mnie wiadomości o treści, abym wracał do zdrowia. Po odpisywałem na kilka, w tym samym czasie zadzwonił do mnie tata.
- No hej synu, wyrobimy dzisiaj z mamą, przyjedziemy jutro jak będziesz wychodził, dobra? Jak się czujesz w ogóle? Jest ok?
-Okej, spoko jest. Dobra. - przytaknąłem.
Jutro w końcu stąd ucieknę, szpital to coś strasznego. Można by je porównać z więzieniem, coś strasznego. Pogadaliśmy jeszcze trochę i rozłączyłem się. Zamknąłem laptopa i włączyłem telewizor. Nie chciało mi się oglądać, ale za cicho mi tutaj było. Jednak nagle ktoś zapukał w drzwi, spojrzałem w ich stronę i ujrzałem zgrabną blondynkę. Usiadłem i zaniepokojony, a ona weszła powoli do sali.
- Cześć, jestem Konstancja. - zwróciła się do mnie.
- Eeee..cześć, my się znamy?
- Ja tylko na chwilkę. Jestem kuzynką Macieja Janowskiego. Mam taką pewną sprawę. - przysiadła na krawędzi krzesła.
- A! Teraz cię kojarzę. Witam witam, słucham ciebie. - uśmiechnąłem się.
- Doszły mnie słuchy, że ty z Gabu ten teges... - urwała i potarła nerwowo ręce. - Zmierzam do tego, że według mnie nie powinniście być razem.
- My? Dlaczego? - zaskoczyła mnie.
- Nie pasujecie do siebie, ona pasuje do Macieja, to nie powinno być tak jak jest, on ją kocha, a ona kocha ciebie, ja też, ona powinna kochać Macieja! -zaczęła ryczeć.
Siedziałem jak wyryty. "Co ona pieprzy? " tylko to przychodziło mi na myśl. Dziewczyna wybiegła. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. To jakiś cyrk!

*następnego dnia*



- Patryk? - usłyszałem i odwróciłem się na drugi bok, jednocześnie otwierając oczy. Zobaczyłem mamę. W końcu, w końcu stąd wychodzę. Ubrałem się i zacząłem pakować wszystkie ubrania do torby. Spojrzałem na telefon dochodziła 12:00, spostrzegłem, że mam jedną nieodebraną wiadomość. MMS od Gabu, który przestawiał ją i na tle znajdujący się tor crossowy. Trenowała pewnie przed zawodami. Uśmiechnąłem się i wysłałem jej zdjęcie spakowanych torb, pamiątek i poduszek od fanów. Stwierdziłem, że później do niej zadzwonię. W sali zrobiło się zamieszanie, zjawiły się kamery, a tata zaczął znosić torby do samochodu. Udzieliłem wywiadu dla falubaz.com. Porozmawialiśmy trochę z lekarzem, podziękowałem za opiekę i tak dalej. Okazało się, że muszę leżeć przez około 2 tygodnie. Z moich obliczeń wynikało, że na finał powinienem wyjechać. W sumie to nie jest źle, ominęły mnie 2 mecze półfinałowe. Jednak przez ten okres czasu muszę odpoczywać i się nie przemęczać. Może uda mi się skoczyć do Wrocławia, uśmiechnąłem się do siebie. Zarzuciłem na siebie bluzę, wskoczyłem w buty i ruszyliśmy do wyjścia. Na zewnątrz czekała Falubaz-erka. Fotoreporterzy zaczęli robić zdjęcia. Czułem się dziwnie, nie jestem na tyle sławny, żeby robić mi zdjęcia jak kurde jakiemuś celebrycie. To jest nie na miejscu. Rozsunęli mi drzwi do pojazdu i wsiadłem. Położyli mnie na te nosze, czy jak to tam się nazywa. Takie dziwne były, twarde. Kiedy już się uspokoili i zaczęliśmy ruszać, wyjąłem telefon i wybrałem numer do Gabu. Przegadaliśmy pół drogi. Obiecała, że mnie odwiedzi. Nim się obejrzałem, już byliśmy w Zielonej, pod ,moim blokiem. Wychodząc, rozejrzałem się dookoła. Przypomniało mi się, jak się tutaj wprowadziła i jak się poznaliśmy. Dokładniej to wpadliśmy na siebie i nieprzyjemnie rzuciliśmy kurwami. Z rozmyśleń wyrwali mnie fotografowie, wkurzali już mnie. W mieszkaniu się wszystko skończyło. W końcu! Wygoniłem wszystkich, podziękowałem i postanowiłem się położyć i wyspać porządnie.Skoczyłem tylko pod prysznic i rzuciłem się na łóżko.
Obudziłem się znienacka. Spojrzałem na zegarek w telefonie, było około północy. Wszyscy już raczej spali, a ja się jakoś wyspałem. Z nudów zacząłem wypakowywać torby i ogarniać trochę pokój. Sam już nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zarzuciłem szarą klubową  bluzę i ubrałem buty. Po cichu wymknąłem się z pokoju i z mieszkania. Na dworze było zimno, postanowiłem iść pospacerować po parku. Włożyłem kaptur na głowę, podłączyłem słuchawki i powoli ruszyłem w tym kierunku. Księżyc wyszedł zza chmur oświetlając delikatnie park. Przysiadłem na ławce i zamyśliłem się. Uwielbiałem to miasto. Zielona Góra jest wspaniała, szczególnie nocą. Wtedy wszystko się budzi. Młodzież w wielu gimnazjalnym chodzi po ulicach, pali i chleje, dresy chodzą i szukają problemów. Z rozmyśleń wyrwał mnie jeden z nich. Przesunąłem się trochę, a on dosiadł się obok mnie. Rozsiadł się wygodnie i odpalił papierosa. Nasunąłem kaptur bardziej na oczy i splotłem ręce na piersi. Zaciągnął się i zmierzył mnie wzrokiem. Zauważyłem na jego nadgarstku opaskę sylikonową mojego klubu, uśmiechnąłem się delikatnie do siebie.
- Piździ, prawda? - spytał niskim tonem.
- Mhm..- odchrząknąłem. Nie znałem go, musiał być z innej części miasta. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Podsunął w moją stronę paczkę papierosów.
- Chcesz? - spytał, a ja zawahałem się.
- N- nie, dzięki.
- Okeej. Czekam na kumpli i idziemy walnąć graffiti  na tamtym budynku, idziesz z nami?
- Ultrasy?
- Taaa, Falubaz. - odpowiedział dumnie.
- Pewnie, czemu nie. - wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę opuszczonego bloku. Widać go było z mojego okna. Przy nim stała grupa, owy koleś powiedział, że pomogę. Zgodzili się od razu, podali mi bandanę i zabraliśmy się do pracy. Było mnóstwo śmiechu, nie wiedziałem, że z takimi ludźmi można się świetnie bawić. Poznałem imiona wszystkich, tylko oni nie znali mojego i to było najfajniejsze w tym wszystkim. Anonimowość. Kiedy skończyliśmy, zwinęli farby i pobiegliśmy dobry kawał stąd. Skręciliśmy w uliczkę, gdzie schowali torbę za kontener. Pozdejmowali kaptury, oddałem chustkę. Nagle wszyscy spojrzeli się na mnie i zamilkli. "O nie" - pomyślałem - " Chyba mnie.."
- O ja pierdole, Dudek! - krzyknął najwyższy, którego nazywali "Duży". Uśmiechnąłem się do nich, a oni zaczęli się śmiać. Pogadaliśmy chwilę odnośnie mojego zdrowia i tego kiedy wracam. Podziękowałem im za wszystko, a oni poklepali mnie po plecach. Spojrzałem na zegarek, była 4:30, postanowiłem już wrócić.
Powoli i po cichu otworzyłem drzwi mieszkania. Wszyscy nadal spali. Dwoma skokami byłem już w pokoju. Szybko zdjąłem ubrania,  wskoczyłem w spodenki do spania i walnąłem w kimono.

<Jakiś czas później, ok kilku dni czy coś xD>

Ojciec wtargnął do pokoju z taką energią, że o mało drzwi z zawiasów nie wyleciały. Dzisiaj na 13:00 miałem stawić się na treningu i na konferencji. Jednak dostałem takiego lenia, że nawet nie miałem siły podnieść głowy. Postanowiłem jednak go pokonać i ruszyć dupę. Wziąłem prysznic, ubrałem się i przed umówioną godziną już byłem w parku. Chłopaki już grzali motory, stałem zboku i przyglądałem się. Jeszcze tydzień muszę wytrzymać.
Po treningu, udzieliłem szybkiego wywiadu i pobiegłem na konferencję. Myślałem, że tam zdechnę z nudów! Robercik pieprzył jakieś głupoty, ja odpowiadałem tylko na pytania. Poinformowałem ich, że za tydzień wracam do treningów, żeby mieć spokój. Po konferencji wyszedłem z budynku klubowego. Ruszyłem w stronę auta, kiedy zauważyłem, że w moim kierunku idzie owa Konstancja. Co ona tam robiła? Śledzi mnie, czy co? Wsiadłem do środka i ignorując jej wołanie odjechałem. Ona jakaś chora musiała być. Wybrałem numer Gabi, po kilku sygnałach usłyszałem jej głos. Przedstawiłem jej całą sprawę. To, że była u mnie w szpitalu i wróciła za mną do Zielonej oraz fakt, iż mi się to nie podoba. Oznajmiła mi, że po jutrzejszych zawodach pójdzie do Macieja (jeśli będzie w domu) i porozmawia z nim na ten temat. Zawahała się i opowiedziała o jego wyznaniu, które miało miejsce na treningu około 2 tygodnie temu. Postanowiliśmy wspólnie, że musimy coś wymyślić.
Wpadłem do mieszkania i usłyszałem rozmowy.
- Patryk?
- Tak? - odpowiedziałem.
- Poznaj, to jest pani Maria, nasza dobra znajoma. - zaczęła mama wskazując na zupełnie obcą mi kobietę. Przywitałem się i podałem rękę. - a to jej córka Sylwia. - powtórzyłem ten sam gest wobec dziewczyny, była chyba młodsza ode mnie. Rzuciłem kurtkę i sponsorską czapkę na krzesło i poszedłem do kuchni coś zjeść. Odgrzałem sobie wczorajsze spaghetti i usiadłem do stołu w salonie. Wsłuchiwałem się w rozmowy jakie toczyła moja mama z ową panią Marią.
- To powiadasz, że Patryk już skończył szkołę i jeździ na żużlu? - wszystkie kobiety zmierzyły mnie wzrokiem.
- Tak i jest dobry w tym co robi, ma to po ojcu. - wstałem niepewnie i odniosłem talerz. Tak a propos taty nie było. Usiadłem obok mamy, żeby nie było głupio, że idę sobie do pokoju. Podyskutowałem trochę jeszcze z nimi i wreszcie zbierały się do wyjścia. Pożegnałem się, później rozsiadłem się w pokoju przed komputerem i obczaiłem internet.
                                      

_______________________________________________________________________________

Proszę bardzo! Rozdział 19 z niespodzianką, czyli perspektywą Patryka. Uznałam to jako niespodziankę, bo postanowiłam sobie, że daruję te perspektywy więc tutaj macie jedyną (bodajże) i ostatnią. Reszta będzie tak jak wtedy :D
To jak? Kolejna 30, czy  40 komentarzy = Capitolo 20? :D
Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
A! Informuję was, że po Capitolo 20, biorę wolne. Więcej info w następnym! :3
Dzięki!

wtorek, 9 lipca 2013

Capitolo 18

Uwaga!!! Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <-  
To lecimy..


Słońce wyszło zza chmur. Leżałam na ławce, opierając głowę na jego kolanach. Chłopak zamknął oczy i wygrzewał się w ciepłych promieniach. Dźgnęłam go palcem w brodę.
- Ktoś tutaj się nie ogolił.. - zaśmiałam się, a on wzruszył ramionami.
- Ty..- mruknął, nie przerywając "smażingu".
Posiedzieliśmy tak jakiś czas, aż zadzwonił do niego Kacper, że ma się zbierać. Dzisiaj wieczorem wyjeżdża do Szwecji, aż do Szwecji. Posmutniałam, nie będę go widziała cały tydzień. We czwartek ma Danię, w piątek Niemcy, w sobotę trening w Zielonej, a w niedzielę derby na wyjeździe. Więc spotkamy się dopiero w poniedziałek. Dupa, nie miałam pojęcia jak sobie poradzę. Jeszcze tym bardziej, że nie będzie Filipa. Z drugiej jednak strony, byłam szczęśliwa. W końcu zaczęło się układać, jak kocham go, a on mnie i nic tego nie zmieni. Odprowadził mnie pod dom, gdzie miał zaparkowany swój samochód. Wtuliłam się w niego i nie chciałam puszczać. Chwilo trwaj wiecznie. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnęliśmy się do siebie. Nie wzruszyliśmy się ani na chwilę, co było w tym wszystkim najdziwniejsze. W moim przypadku najbardziej, bo ja ogólnie się nigdy nie wzruszam. Wsiadł do samochodu i odjechał. Westchnęłam i wróciłam do domu. Postanowiłam przejść się na siłownię trochę potrenować. Wzięłam mniejszą torbę, wrzuciłam tam ręcznik, ciuchy na przebranie, kosmetyki itd. Ubrałam lekko za dużą bluzę "Falubaaz na pełen gaz" i zarzuciłam ją na ramię. Zamknęłam dom i wsiadłam do auta. Na miejscu było dosyć mało osób. Dostałam kluczyk do szafki i wrzuciłam tam rzeczy. Przebrałam się i weszłam do sali, która była ogromna. Rozejrzałam się dookoła, na środku stał ring, po jego bokach worki treningowe, a w kątach bardziej przy ścianach przyodzianych w lustra, widniały przyrządy do ćwiczeń. Wybrałam bieżnię. Założyłam słuchawki i zaczęłam trochę pracować nad kondycją. W odbiciu zauważyłam, że na salę z drugiej strony wchodzi jakaś grupa lasek fitness. Instruktorka włączyła jakąś badziewną muzykę i zaczęły się rozciągać. Próbowałam powstrzymywać śmiech, na ringu jakiś chłopak również nie wytrzymuje. Chwila, skojarzyłam sobie tą postać, zawsze ją poznam. Kiwnął w moim kierunku głową, a ja uśmiechnęłam się i zajęliśmy się sobą. Zrobiłam przerwę na brzuszki, a potem z powrotem wróciłam biegać.
Potem poszłam wziąć szybki prysznic. Przebrałam się i usiadłam, aby założyć buty. Rozległ się dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - Patryk. Odebrałam i porozmawialiśmy chwilę. Właśnie był w drodze na lotnisko i mu się strasznie nudziło. Pocieszyłam go gadką o tańczących facetkach fitness. Pośmialiśmy się i postanowiłam wracać do domu. Obiecał, że zadzwoni jak doleci na miejsce. Rozłączyłam się i dokończyłam wiązanie butów. Wtem do szatni wbił Maciej.
- No witam, coś długo ciebie nie widziałem.
- Hej, a tak jakoś.
- Tak jakoś? Kiedy na trening ? - usiadł, zarzucił koszulkę na siebie i podobnie jak ja zabrał się za buty.
- Wiesz co, nie wiem. Muszę wytestować nowy tłumik, może jutro w południe?
- Jestem za!
- Okej. - uśmiechnęłam się.
Odprowadziliśmy się do samochodów i pożegnaliśmy się. Ruszyłam do domu. Zamówiłam sobie pizzę i najedzona postanowiłam iść wcześniej spać.

Obudziłam się i zaspana spojrzałam na zegarek. Dochodziła 12:00, nieźle jak na mnie! Usiadłam i wzięłam Iphona do ręki. Nieodebrany SMS od Patryka. Pisał, że jest już na miejscu i nie dzwonił, bo nie chciał mnie obudzić. Odpisałam mu, że dziękuję za fatygę, bo się wyspałam. Dołączyłam zdjęcie przedstawiające kawałek mojej nogi pod kołdrą i okno przez które wychodziło słońce. Wstałam i poszłam do łazienki.
Następnie jedząc płatki z mlekiem dostałam od niego sms ze zdjęciem jego nóg opartych o motocykle, a w tle widać stadion. Podpisał, że chilluje sobie aktualnie. Zadzwoniłam do niego.
- Zazdrość przeszyła moje ciało. - zaśmiałam się jak usłyszałam jego "halo?".
- Hah, uwierz mi, jest czego zazdrościć, bo strasznie mili tu są ludzie. - zarzucił aluzją.
Pośmialiśmy się jeszcze chwilę i postanowiłam, że pójdę się ubrać, bo za godzinę powinnam już być na torze. Rozłączyłam się, ale nie przestawaliśmy SMSować. Przebrałam się w moją ulubioną koszulkę z crossówką, czarne rurki i zarzuciłam jakąś bluzę. Wskoczyłam w buty i poszłam do garażu. Wrzuciłam Micke'a, Xsaviera, sprzęt i strój do busa i wyjechałam w stronę toru. Na miejscu czekał już Maciej, ale nie był sam, był z Konstancją. Zaparkowałam niedaleko ich i wysiadłam, witając się równocześnie. Przebrałam się, popodziwialiśmy nowe cacko, który nabyłam do Micke'a  i ruszyliśmy na tor.
Godzinę później postanowiliśmy zrobić przerwę. Konstancja wróciła do siebie. Usiadłam na tyle busa i postanowiłam wysłać zdjęcie Patrykowi tym razem mojej nogi w tle motocykla. Odgryzłam się, że teraz ja chilluję.
- Także ten, co tam słychać. - zwróciłam się do blondyna, który dosiadł się do mnie.
- Nic ciekawego, a co ma słychać?
- Nie wiem.. -zaśmialiśmy się. - Masz wolne?
- Można by tak powiedzieć, że do Dzisiaj. Jutro tutaj we Wrocławiu trenuję i potem jadę do Tarnowa pozałatwiać sprawy.
- Mhm.. ciekawie.
- Taa.. Hej, widziałem ostatnio wóz Patryka, był u ciebie? - zmarszczył czoło, a ja uśmiechnęłam się i przytaknęłam. - Eeeej, wy ten.. ?! - zaśmiał się, a ja pokiwałam głową. - No nieeźle! - posmutniał przez chwilę i wstał. - Przejdziemy się?
- Okej.
Spakowałam sprzęt i zamknęłam busa. Po czym ruszyliśmy na spacer po torze, byłam zdziwiona jego zachowaniem. Normalny przyjaciel w takich sytuacjach, życzy szczęścia i wgl, a on? Przecież Patryk to także jego dobry kumpel. Postanowiłam to wyjaśnić. Zatrzymaliśmy się na najwyższym, pagórku.
- Nie rozumiem.. - zaczęłam.
- Czego?
- No twojej reakcji, dlaczego posmutniałeś? - chłopak spojrzał gdzieś w bok.
- To skomplikowane.
- Skomplikowane? - poprawiłam uwierający mnie ochraniacz na plecach.
- Tak, bo.. słuchaj. -stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy. - Tak, jestem nie  zadowolony, że jesteście razem. Dlaczego? Otóż według mnie byłoby piękniej gdyby zamiast Patryka był by to ja.
Chwycił moje nadgarstki. Przez dłuższy czas patrzyliśmy sobie w oczy. Musiałam poukładać sobie jego słowa w głowie. To znaczy, że on mnie kocha. Wściekłam się, zmieszał mi  ponownie uczucia. Znowu nie wiem co do kogo czuję. Czy można kochać obu? Da się tak? Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Zerwałam się i podbiegłam do busa.
- Daj mi trochę czasu! - krzyknęłam do niego, wsiadłam do niego i odjechałam. Kątem oka zauważyłam, że stoi tam cały czas i patrzy za mną. Podczas jazdy dostałam SMS'a od Patryka. Nie miałam ochoty go otwierać. Rzuciłam telefon na siedzenie. Podjechałam pod garaż, wyłączyłam silnik i siedziałam chwilę. Oparłam głowę o kierownicę. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach . Wzięłam telefon, nadal nie otwierając wiadomości. Zadzwoniłam do Gośki, żeby przyjechała, odpowiedziała, że przyjedzie jutro z samego rana.

*niedziela*
Przez resztę dni mieszkałam z Gośką, która dzisiaj miała wracać do Zielonej. Postanowiłyśmy spędzić ten ostatni dzień razem na zakupach. Poszłyśmy do galerii i nakupiłyśmy sobie ubrań. Później wstąpiłyśmy do Mc'a zjeść coś. Dochodziła 18:00, za pól godziny miały zacząć się derby. Postanowiłyśmy wrócić do mnie. Rzuciłyśmy torby i dopadłyśmy telewizor. Właśnie zaczęła się prezentacja. Zamówiłyśmy żarcie i wciągnęłyśmy się. Derby jak to derby, walka trwała. Cały zachwyt skończył się na biegu 7. Gdzie startował Patryk. Sędzia włączył czas, zawodnicy wyjechali. Powiercili, poustawiali się i taśma poszła. Drugi łuk, upadek. Siedziałam jak na szpilkach. Minęło kilkadziesiąt minut, nie wstawał. Kamera nie pokazywała dokładnie, ale widać było, że był przytomny. Karetka na torze. Zerwałam się.
- Gosia, jedziemy! - wrzuciłam do torby jakieś rzeczy, założyłam buty, kurtkę, moja kumpela podobnie i wsiadłyśmy do jej samochodu. Ruszyłyśmy z piskiem opon. Droga nas czekała długa, a było już ciemno.
Włączyłam radio Zachodnie. Komunikowali, że zabrano go do szpitala.
Dochodziła już 22:00 kiedy wjeżdżałyśmy do Gorzowa. Skręciłyśmy w stronę szpitala. Na miejscu zatrzymała się pod drzwiami, a ja wybiegłam. Recepcjonistka wskazała mi pokój, na korytarzu ujrzałam jego mamę. Kobieta cała się trzęsła. Przytuliłam ją mocno i usiadłyśmy na krzesłach. Po chwili z sali poczęli wychodzić sanitariusze ciągnąc ze sobą  to całe łoże na którym leżał. Przez rozpięty kevlar było widać ogromny siniak. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął delikatnie. Pocieszył go fakt mojej obecności. Lekarze oznajmili, że zabierają go na tomografię oraz prześwietlenie. Usiadłyśmy z powrotem. Tuż za nimi na korytarzu pojawił się zasapany pan Sławek. Oznajmił, że musiał pomóc spakować sprzęt. Porozmawialiśmy chwilę.
*dzień później/wtorek*
Obudziłam się skulona na krześle. Spałam tak już kolejny dzień, ale nie chciałam wracać. Drzwi od sali były otwarte, a z niej dobiegał odgłos włączonego telewizora. Wstałam, rozprostowałam odrętwiałe nogi i powoli zajrzałam do środka. Leżący w niej Patryk od razu mnie zauważył.
- Jak się czujesz? - uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krześle "po turecku".
- Szczerze? To chujowo. -zaśmiał się i chwycił mnie za rękę, a ja wplotłam moje palce w jego. - Jak tutaj trafiłaś?
- Gosia. - wskazałam głową na korytarz. Chłopak usiadł delikatnie. - Gdzie twoi rodzice?
- Pojechali po moje ubrania, albo coś do Zielonej. Wysłałem ich obu, bo jeszcze trochę i zwariowałbym tutaj z nimi.
- Dobrze zrobiłeś.
Siedziałam tak z nim chyba z ponad godzinę. Nasze konwersacje na różne tematy przerwał wchodzący lekarz, a za nim pan Sławek z żoną. Oznajmił wszystkim, że jego stan był poważny, ale już się polepszył i zostanie tylko z tydzień lub dwa na obserwacji. Ucieszyliśmy się strasznie. Potem Patryk kazał mi zadzwonić do Filipa i żebym już wracała. Te trzy dni były dla mnie wyczerpujące i powinnam wracać do Wrocławia. Uległam jego błaganiom i postąpiłam tak jak mi nakazał. Filip w 3 godziny już był po mnie. Pożegnałam się z nim oraz z jego rodzicami i zeszłam do brata. Wsiadłam do auta.
- Cześć bracie!  - usiadłam zdziwiona
- Śmierdzisz szpitalem. -wzdrygnął się. - No co?
- Ściąłeś włosy?!
- Eche. - przytaknął. Już nie miał tej ciemnej puszystej czupryny, która przykrywała mu uszy.
- Fajnie, w końcu widać twój zajebisty tunel. - zaśmiałam się i ruszyliśmy w stronę domu.


______________________________________________________________________________

Troszku krótki wypadł, nie wiem czemu, ale aj tam, nie będziecie przecież źli, prawda? :d 
Zaskoczyliście mnie tymi 30, naprawdę! Dacie radę jeszcze raz ?
Jeszcze raz 30 komentarzy to będzie Capitolo19 ! ;D

Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
Jesteście wspaniali! :3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Capitolo 17

    Obudził mnie dźwięk SMS'a. Jako, że spałam na materacu wśród kartonów to nie musiałam się wysilać w szukaniu Iphona, który leżał na podłodze obok mnie. Przetarłam oko i na wyświetliło mi "Patryk". Szybko otworzyłam, pisał, że chciał się spotkać. Odpisałam mu, że niech przyjedzie do mnie. Zgodził się od razu. Podałam mu adres i poinformowałam go, że się zdzwonimy jeszcze. Spojrzałam na zegarek, było grubo po 12:00. Wstałam i zeszłam do kuchni, a w  niej siedział już mój brat. Przywitałam się z nim i zaczęłam sobie szykować jajecznicę. Usiadłam przed telewizją i zaczęłam zapychać się jajkami. Jak na zawołanie leciał mój ulubiony serial - House MD. Nagle po mieszkaniu rozległ się głośny dzwonek telefonu. Filip rzucił się do niego i odebrał szybko. Po chwili rozłączył się i zwrócił się do mnie.
- Szczęściara z ciebie!
- Ze mnie? - odpowiedziałam z pełnymi ustami.
- Taaa. Dzisiaj wyjeżdżam na tydzień do Włoch.
- Trening czy zawody?
- I to i to! O 16:00 mam samolot, więc o 15:00 mam być gotowy. - rozpromienił się i poleciał zrobić szybkie pakejszyn. Wróciłam do serialu i jedzenia. Napisałam Patrykowi, żeby wpadł wieczorem, on zgodził się od razu. Przez głowę przeszły myśli, że muszę zrobić jeszcze zakupy, wyjąć hajs z bankomatu i skoczyć do Tytusa. Wstałam więc, ogarnęłam się i poszłam się ubrać. Wskoczyłam w koszulkę  i w jeansy. Zawiązałam conversy, założyłam Red Bull'owy full cap. Schowałam klucze, portfel oraz telefon do kieszeni. Założyłam kurtkę i wskoczyłam do mojego porsche. Najpierw skierowałam się na rynek. Osobiście to ufałam tylko tamtemu bankomatowi. Będą już na miejscu, wyjęłam tyle ile będzie mi potrzebne na cały tydzień i skręciłam do warsztatu. Wcześniej wspomniany Tytus to mój dobry kumpel. Poznałam go przej Macieja na jednym meczu. Często wysyłał mi do Zielonej części, teraz mam go na miejscu i jest zajebiście. Powoli weszłam do warsztatu.
- Gabrysia!
- Cześć Tytusie! - przybiliśmy sobie piątkę. - Przyszedł już tłumik?
- Jeszcze niee, ale co ty tu..
- Niedawno wprowadziłam się tutaj z Filipem. - opowiedziałam mu dokładniej przyczyny. Porozmawialiśmy jeszcze chwile i ruszyłam dalej.  Musiałam kupić coś do jedzenia. Filip zawsze uwielbiał gotować, wiec podczas jego nieobecności zawsze mam problem. Wrzuciłam do koszyka kilka pudełek pizzy, jakieś owoce, zgrzewkę wody niegazowanej, 2 czteropaki Red Bulla, kilka browarków  i kilka tam drobniejszych rzeczy. Po spakowaniu wszystkiego do samochodu, międzyczasie zadzwonił Tytus, że tłumik już przyszedł i jak mam chwile to mogę po niego wpaść.
- JAKIE CUDO! - prawie pisnęłam na widok nowiutkiego, czyściutkiego, lśniącego tłumiku. - Ile?
- Dla ciebie zawsze zniżka! 50 zł.
- Ty łupi jesteś! - powiedziałam i wcisnęłam mu 200zł. - Takie rzeczy to po rynku po 500zł chodzą.
   Podziękowałam. Koleś spakował mi go ładnie do kartonu i posadziłam go na przednie siedzenie, zapinając pasem. Możecie się ze mnie śmiać, ale jeśli chodzi o motocykle i części do nich to zajmuję się nimi jak matka dzieckiem. Tylko, że nie taka matka Madzi z Sosnowca, ale taka prawdziwa matka. (:D) Wróciłam do domu, dochodziła 15:00. Filip w tym samym czasie targał walizkę do swojego BMW. Pozachwycaliśmy się nowym cudeńkiem jakie nabyłam. Później pożegnałam się z nim, życzyłam mu powodzenia, bla bla bla i pojechał. Zostałam sama. Włączyłam sobie muzykę na cały regulator i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Posprzątałam trochę w salonie. Po godzinie świętowania samotności poszłam do garażu. Miałam mnóstwo czasu, więc zabrałam się za montowanie tłumiku. Razem z bratem mieliśmy w sumie 6 motocykli. 3 moje i 3 jego. Moje nazwałam następująco: pomarańczowa - Floria, zielono-czarny- Micke (czyt: majk) oraz neonowo-żółty Xsavier (czyt. Ksawier). W skrócie FMX. Micke to mój pierwszy motocykl, na nim wygrałam pierwsze w życiu zawody. Na nim również chcę wystartować w przyszłym tygodniu. Od montowałam jego stary i zabrałam się za przymocowywanie nowego. Od razu go odpaliłam i wsłuchiwałam się w piękną muzykę jaką wydobywał z siebie. Ostawiam go na bok.
- Wypróbuję na torze. - powiedziałam sama do siebie i wróciłam do domu. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy, zapięłam Axela i poszłam pobiegać. Założyłam słuchawki na uszy i skręciłam do parku. Po dobrych dwóch godzinach biegania spojrzałam na zegarek, dochodziła 19:00. Zawróciłam do domu spacerkiem. NA miejscu szybko skoczyłam pod prysznic. Przebrałam się w czystą koszulkę. Rozsiadłam się przed telewizją. Po raz kolejny trafiłam akurat na mój serial. Około 22:00 rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam powoli i ujrzałam w nich, podpierającego się ręką o ścianę, Patryka. Rozpromienił się na mój widok, a ja odwzajemniłam uśmiech. Przywitałam się w nim, a on pierwsze co zrobił to zatopił ręce w moich rudych włosach. Musnął moje usta. Zatrzasnęłam drzwi, a on zaczął coraz namiętniej całować. Uległam mu. Uwielbiałam w nim wszystko. Uwielbiałam jego oczy, uśmiech i charakter. Uwielbiałam kiedy był wkurzony, smutny i szczęśliwy. Uwielbiałam kiedy moknął na deszczu, bądź kiedy oblewano go wodą. Uwielbiałam kiedy wrzucił mnie do niej. Uwielbiałam, kiedy mnie dotykał, całował. Wszystko!  Powoli zdjął kurtkę nie przerywając pocałunków. Zrzucił szare conversy i czapkę. Obią mnie w tali, a ja skrzyżowałam nogi za jego plecami. Ruszyliśmy do mojego pokoju...

   Obudziły mnie promienie słońca. Uchyliłam jedną powiekę i od razu ją zmrużyłam. W całym pokoju panowała porażająca jasność. Podniosłam głowę i zaczęłam sobie przypominać co ja tu robię itd. Odwróciłam się powoli, a on spał w dobre. Leżał na plecach, głowę miał odwróconą w drugą stronę. Wstałam delikatnie, po całym pokoju były porozrzucane ubrania. Wygrzebałam z nich bieliznę i zarzuciłam tylko koszulkę. Zeszłam powoli na dół. Wszędzie panował porządek. No, prawie wszędzie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zawiesiłam jego kurtkę na wieszaku, zgarnęłam trampki i położyłam jego czapkę na półce. Poszłam do kuchni. Usiadłam "po turecku" przy stole i popijając sok pomarańczowy z kartonu, zaczęłam przeglądać tygodnik żużlowy. Jakoś ostatnio nie miałam czasu go przeczytać. Zdziwiłam się, bo zegar wybił 14:23. " Hm, a myślałam, że to ja najdłużej śpię.." powiedziałam sobie w myślach. Chwilę potem usłyszałam kroki i trzask drzwi od łazienki. Przekartkowałam stronę i zaczytałam się w artykule o Falubazie. Patryk wszedł powoli do kuchni. Rozczochrane włosy i zaspane oczy to u niego rzadki widok. Przyczłapał i usiadł naprzeciwko mnie.
- Dzień dobry. -mruknął. Skrzyżował swoje chude ręce na blacie stołu i oparł na nich głowę.
- Dzień dobry, dzień dobry. - odpowiedziałam i zatopiłam wzrok w artykule. Poczułam, że się lampi na mnie,  spojrzałam ukradkiem na niego. - Co się tak gapisz?
- Po to mam oczy. - uśmiechnął się.
- Uważaj, bo je tobie wydrapię.
- Nieeee..- pociągnął bez emocji.
- Sobac, jesteś w gasecie. - powiedziałam jak mała dziewczynka i prawie zakryłam mu pole widzenia gazetą. - Tak btw. to głodny? spragniony?
Chłopak wstał i otworzył lodówkę. Wyjął z niej browara.
- Mogę?
- Moja lodówka, lodówką twoją. - odpowiedziałam, wracając do artykułu. - Co robimy dzisiaj?
Wzruszył ramionami i usiadł z powrotem na swoje miejsce.
   Siedzieliśmy na kanapie. Chłopak ubrał się w wczorajszą koszulę, ja natomiast przyodziałam się tylko w krótkie spodenki. Gapiłam się w jego oczy, a on w moje. Trudem powstrzymywałam się ze śmiechu, on także. Jego ciemno brązowe tęczówki wprowadzały mnie w rozproszenie.10 minut później, brunet wymiękł.
- HA! Wygrałam! 3:2! Dajesz buziaka! - wskazałam palcem na policzek, a on cmoknął mnie delikatnie.
- Idziemy się gdzieś przejść?  - zaoferował, a ja przytaknęłam. Ubraliśmy buty i kurtki i wyszliśmy do parku. Spacerowaliśmy ścieżkami. Patryk objął moją szyję ramieniem, a drugą schował w kieszeni. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Spojrzałam się przed siebie i ujrzałam...





_________________________________________________________________________________

No, w końcu macie! Miałam lekki problem, bo napisałam wczoraj w nocy na komputerze i dzisiaj patrzę jakiś błąd.. Musiałam od nowa pisać, ale mam nadzieję, że wam się spodoba! :D Dziękuję, że mnie w ogóle czytacie i maltretujecie o nowy wpis, bo gdybyście tak nie robili to bym strasznie rzadko pisała! :D
Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
To jak..
30 komentarzy = Capitolo 18 ??  Dacie radę? Pewka, że dacie ;3

Boże, to już 17 rozdział! Jak to szybko leci! :D
Naaaaarka!! :3