Łączna liczba wyświetleń

piątek, 20 grudnia 2013

Kilka informacji.

Spokojnie! Właśnie dzisiaj zaczęła się przerwa świąteczna! Już niedługo pojawią się dalsze rozdziały!  Oj będzie się działo w świecie Gabu, haha zobaczycie!
Ostatnio zastanawiałam się czy nie zacząć prowadzić swojego bloga. Niby kiedyś zakładałam już i tak dalej, ale jakoś mi to nie wychodziło. Chodzi mi o to, czy znalazł by się ktoś kto chciałby mnie czytać! Może założę bloga i napiszę coś i ocenicie, hm?
Proszę, wyraźcie swoje zdanie o tym wszystkim, o całym blogu tym i w ogóle. Komentarze są naprawdę dla mnie istotne. Jak wchodzę tutaj i patrzę.. a tu 5-6 komentarzy typu "Super! Zapraszam do mnie www.jakiśblog.blogspot.com "  to aż mi się odechciewa pisać dalej. Naprawdę. Jak wchodzę i patrzę a tu 50 komentarzy to aż płaczę ze szczęścia. Może wydaje się to śmieszne, ale taka jest magia internetu. Wyjdzie, że żebrzę o te komentarze i lajki na fp, ale gdyby nie to...to nie prowadziłabym tego bloga!  Zdarzały się komentarze typu "Naprawde świetny ten blog! Prowadź go dalej"  to aż dostaję kopa w dupę ! hahah
Proszę was o rozsądne wypowiedzi.

Kocham was<3

[tutaj powinna być ksywka, której nie posiadam, bo yolo]

BTW.    :


Ostatnio poinformowano mnie, że zostałam nominowana do czegoś tam i mam odpowiedzieć na pytania. Odpowiem na nie tutaj.


(uwaga trudne)1. Którego z chłopaków z One Direction lubisz najbardziej?

Nie lubię One Direction.
2. Ile masz lat ?

15.
3. Twój ulubiony piosenkarz/ piosenkarka?

Jak już to raper. Jest nim Eminem ;) 
4. Masz zwierzaki ? ( rodzeństwo się nie liczy)

Tak mam, psa i królika.
5. Jaki sport lubisz najbardziej?

żużel, FMX oraz troszkę piłka nożna i koszykówka.
6. Twoja ulubiona książka?

Najlepiej mi się czytało biografię Slasha
7. Jak spędzasz czas wolny?

Przy komputerze, albo ze znajomymi.
8. Jesteś w związku czy wolna?  ( nie liczą się sławni mężowie ;) )

wolna
9. Ulubiona pora roku ?

lato i zima
10.  Wielka Brytania czy U.S.A. ?

USA
11. Wymarzony zawód?

tatuażysta albo fotograf

JAKIEŚ PYTANIA ? -> http://ask.fm/themouseKSF



P.S.
WŁĄCZYŁAM OPCJĘ OBSERWUJ, WIĘC ZAPRASZAM DO OBSERWOWANIA PUBLICZNIE :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

HAAJ EWRYŁAN

Bardzo was przepraszam, że nic nie dodaję, ale naprawdę przez szkołę nie mam kiedy. Pomysł mam! Tylko, że czas...  Jak już mam wolną chwilę to padam ze zmęczenia, nawet w weekendy nie mam czasu.
Teraz w grudniu (10,11,12) mamy próbne testy w naszej szkole i całe zabieganie... Jeszcze sprawdziany, kartkówki są prawie codziennie!
W przerwę świąteczną postaram się coś napisać na przód. Mówię tak co weekend, ale cóż.
Najmocniej was przepraszam, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie czy coś.
Jestem wściekłą na siebie... Dam radę... Postaram się jak najszybciej napisać.

Dziękuję za zrozumienie :((

niedziela, 29 września 2013

Capitolo 22


Uwaga!!!
Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <- Go...

Nareszcie w domu! W Grecji było świetnie, ale nie ma to jak swój pokój, swoje łóżko, swój pies i swój komputer. Rzuciłam walizkę na łóżko, napisałam Patrykowi, że dojechałam i poszłam się przebrać. Ubrałam się w wygodne legginsy i koszulkę. Włączyłam sobie muzykę i zaczęłam się rozpakowywać. Posortowałam ubrania na dwie kupki, brudne i te czyste. Po schowaniu czystych rzeczy, chwyciłam górę brudnych i poszłam je zanieść do łazienki. Wróciłam, to schowałam walizkę i rzuciłam się na moje wielkie łóżko. Tęskniłam za moim pokojem. Nagle drzwi się lekko uchyliły, Axel! Kocham tego psa. Pobawiłam się z nim chwilę i postanowiłam, że przejdę się z nim na spacer. Wskoczyłam w maxy i w kurtkę. Chwyciłam smycz, schowałam trochę hajsu w razie czego do kieszeni, wzięłam telefon w rękę i wyszliśmy na zewnątrz. Było zimno i padał deszcz delikatnie. Zaczepiłam smycz o obrożę psiaka, po czym skręciliśmy do parku.

Następnego dnia wstałam wcześnie dosyć. Wyspałam się strasznie, dlatego zeszłam na dół pełna energii. Zrobiłam sobie kanapki z Nutellą plus szklanka mleka i usiadłam przed telewizją. Leciał akurat mój ulubiony serial. Godzinę później usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Maaaciej, Silnyy! - ucieszyłam się na ich widok.
- Cześć młoda. Słuchaj jest sprawa. - podrapał się po głowie i wskazał głową na zwierzę. - boo.. ten.. O 16:00 lecę do Anglii, a potem prosto do Szwecji, a rodzinka wyjeżdża sb na wakacje, futrzak nie ma z kim zostań.. może byłabyś taka miła i ...
- Peewnie! Z Silnym, zawsze! - przerwałam mu i ukucnęłam do husky'ego.
- Dzięki! Jesteś wielka! - wyściskał mnie z całych sił.
- Wiem haha, ale puść już.
- Nie! - zaśmiał się - Dobra, spadam. Życz mi powodzenia w meczach.
- Będę oglądać. Trzymaj sie!
- Paa.. - zniknął za rogiem.
- No choć piesku, przywitaj się z Axelem!
Te psy się kochają. Dosłownie, uwielbiają się na maksa. Zostawiłam ich samych sobie i poszłam do siebie do pokoju. Opaliłam komputer i ogarnęłam internety. W tej chwili zadzwonił do mnie Torres. Pytał kiedy mogę wbijać. Ustaliliśmy, że w przyszłym tygodniu przylatuje i zostaję na 14 dni. W sumie to mi się opłaca, bo byłabym wtedy po solidnym treningu. Usłyszałam, że brat mnie woła z dołu. Pewnie już wstał i chciałby się dowiedzieć, co Silny robi u nas. Pobiegłam w szybko i wytłumaczyłam mu całą sytuację.

Nadszedł dzień długo oczekiwanego wyjazdu do Hiszpanii! Od rana biegałam z kąta w kąt i pakowałam sprzęty. Buty, koszulka, spodnie, rękawice, kask, gogle, ubrania: koszulki, spodenki, spodnie, bluza, trampki, bielizna - wszystko spakowane. Zadzwoniłam do Patryka, tak o... z nudów. Usłyszałam mruczenie, a potem ciche "halo?". Obudziłam go...
- Obudziłam cię, sorki.
- Aaa, to ty.. Spoko, nie szkodzi, jeszcze się naśpię mam wakacje. - zaśmiał się. - Coś się stało?
- Niee.. po prostu się stęskniłam.
- Hah, to się ciekawie złożyło, bo mi się śniłaś. - nadal odpowiadał mruczącym głosem.
- Oooo, znowu Cię biłam we śnie?
- Niee.. Tym razem napadłaś na bank. - zachichotał cicho. 
- Hahaha o kurwa. - nie mogłam opanować napadu śmiechu. Położyłam się na łóżku, do odlotu miałam jeszcze ponad 1,5 godziny.
- O 9:00 wylatuje, będzie mi Ciebie jeszcze bardziej brakować. - westchnęłam ze smutkiem.
- Mi ciebie też, ale jak wrócisz to się spotkamy, obiecuję Ci to na 100%!
- Trzymam za słowo!  Kocham Cię.
- Ja ciebie też..


-Przepraszam, Sorry, Oł Przepraszam najmocniej, Soorka - ludzi na lotnisku było od nasrania. Nie dało się przejść nigdzie swobodnie. Czysta makabra! Kiedy w końcu docisnęłam się do bramki i wsiadłam do autobusu odetchnęłam z ulgą. Jeszcze nigdy nie byłam w Hiszpanii. To mój pierwszy raz. Chłopacy mieli na mnie czekać na lotnisku, oby, bo jak nie to się zgubię. Będzie dupa...Hiszpańska dupa. Mniejsza. Wsiadłam do samolotu, założyłam słuchawki i odpłynęłam. Obudziła mnie stewardesa gadająca coś przez mikrofon po angielsku. Chwyciłam plecak i szybko wysiadłam. Od radu przybiła mnie fala ciepłego powietrza. Zdjęłam bluzę i ruszyłam w kierunku lotniska.
Dość długo musiałam czekać, aż nadjadą moje torby, było ich mnóstwo. Sprawdziłam czy wszystko mam i ruszyłam przed siebie. Ujrzałam tłumy ludzi, przeczesałam wszystkich w poszukiwaniu Torresa i Malero. Wybuchnęłam śmiechem widząc ich w wielką kartką i napisem "Nie - Ruda Gabu!". Podbiegłam szybko i rzuciłam się im na szyję. Po czym wzięli moje bagaże i poszliśmy do samochodu.
- Przenocujesz w hotelu pięciogwiazdkowym, dobra? - zwrócił się do mnie Dany przez lusterko samochodowe.
- Pięć gwiazdek ? O jaaa... - podjechaliśmy pod potężny budynek.
- Idziemy z tobą zostawiasz manele, bierzesz to co potrzebne i spadamy na tor. - szturchnął mnie łokciem Maikel.
- Dobra.
Jak powiedzieli, tak uczyniłam. Zostawiłam wszystko, wzięłam torbę ze sprzętem i ruszyliśmy w stronę willi Dany'ego. Nie minęła godzina, a już śmigaliśmy po torze. Chłopcy uczyli mnie freestyle'u profesjonalnego. Ogólnie to skakać potrafiłam, ale nie na aż takich wysokościach. Zaczęłam od garbów, potem pianka. NAJLEPSZE CO MOŻE BYĆ.
- Od dzisiaj to coś jest moją nową miłością! - krzyknęłam, jednocześnie wskazując na basen z piankami.
- Wiedziałem, że jej się spodoba! - odkrzyknęli sobie chłopacy.
Bawiliśmy się do wieczora. Nauczyłam się perfekcyjnego backflipa, ale tylko w pianki. Następnym razem miałam spróbować na rampie. Pożegnałam się z rodzicami Torresa i Maikel podrzucił mnie pod hotel. Byłam wykończona, wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.

Obudził mnie dźwięk SMSa. Spojrzałam na wyświetlacz, " Wstawaj!". Westchnęłam głośno i postąpiłam tak, jak mi kazano. Ubrałam się  i chwile potem już Hiszpanie byli w moim pokoju. Dzisiaj był dzień zwiedzania. Kierunek - Barcelona. Chwyciłam swoją lustrzankę i spakowaliśmy się do auta. Międzyczasie zadzwoniłam do Patryka, że żyję i mam się zajebiście, potem jeszcze do brata. Zaczęliśmy od oceanarium. Coś niesamowitego! Potem ogólnie miasta, a na samym końcu pojechaliśmy na plażę. Tego mi brakowało! Słońca, ciepła, wody, piasku, lodów waniliowych... Byłam w niebie. Rozłożyliśmy się na leżakach i pobiegliśmy do wody.
- Gabu..? - zaczął brunet, kiedy wylegiwaliśmy się na słońcu.
- Tak?
- Co tam w ogóle u ciebie? Co u Patryka?
- Wszystko okej, jak na razie. Patryk odpoczywa w domu po sezonie..
- To podobnie do nas, tylko, że my nadal jeździmy.
- W Polsce też zimą crossówki wchodzą w ruch, ale jak jest śnieg to raczej snowboard, albo narty.
- Hmm.. Muszę się kiedyś znowu tam przejechać! - dołączył się Maikel.
- Zapraszam, zapraszam! - zaśmiałam się.
Wieczorem poszaleliśmy znowu na rampach.

____________________________________________________________________________

Najmocniej was przepraszam, że tak długo nie wstawiałam, ale na pewno zdajecie sobie sprawę, że mam szkołę i wiele spraw na głowie. Nawet nie mam czasu na wenę, nic. Nie proszę was o jakąś tam ilość komentarzy już, bo następny wpis pojawi się, kiedy coś mi przyjdzie do głowy. Nie sugeruję wam, że zawieszam tego bloga.. W ŻYCIU NIGDY<33
Wpadnijcie tutaj:
- http://blog-created-by-two-friends.blogspot.com/
- http://motocrosstylestory.blogspot.com/
i na mojego nowego bloga:
- http://speedstoory.blogspot.com/

Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF

Narazie<3

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Capitolo 21

Uwaga!!!
Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <-
To jedziemy...


Obudziłam się nagle, miałam zły sen. Śniło mi się, że Filip miał wypadek i .. Ech.. nieważne. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się szeroko. Usiadłam na łóżku, Patryka nie było. Zdziwiłam się, wstałam i ubrałam się. W kuchni pusto, w łazience też. Przeklęłam pod nosem, ubrałam buty i wyszłam na korytarz. Zakluczyłam pokój, wskoczyłam do windy, jadąc na dół zastanawiałam się czemu nie zostawił mi żadnej kartki.. Ruszyłam w kierunku stołówki. Jest, a bardziej są! Siedział przy jednym stoliku z Maciejem i namiętnie dyskutowali na jakiś temat. Podeszłam Patryka od tyłu i trzepnęłam go w głowę ręką, jednocześnie dosiadając się do nich.
- Za co? - zbulwersował się komicznie.
- Mogłeś zostawić jakąś kartkę, albo coś, że poszedłeś już na śniadanie. Gdzie Gosia ? - zwróciłam się do Macieja, kradnąc kawałek sera z jego talerza. Ten jednak wzruszył ramionami tylko. Westchnęłam i poszłam sobie po jakieś owoce czy coś. Przy stoisku spotkałam Hiszpanów. Pogadaliśmy chwilę, nalegali, żebym pojechała z nimi do Wesołego Miasteczka później. Trochę się zmieszałam, bo wiedziałam, że będzie ciężko z Patrykiem, ale postanowiłam spróbować. Wstępnie umówiliśmy się za 2 godziny przy wyjściu. Wróciłam do stolika z jednym bananem.
- Tak długo po banana stałaś? - zaśmiał się blondyn.
- Spotkałam Hiszpanów, oferowali mi wypad do Wesołego Miasteczka dzisiaj.
- Dzisiaj?
- Tak. - spojrzałam marszcząc czoło.
- Jedź, czemu nie. - spędzę męski dzień z Maciejem. Uśmiechnął się, a tamten się zaśmiał. Coś przede mną ukrywali. E-tam, dowiem się w swoim czasie, nie będę się mieszać w ich sprawy. Dałam Patrykowi buziaka w policzek i wróciłam do pokoju wziąć prysznic. Ubrałam się w koszulkę i krótkie szorty, wrzuciłam potrzebne rzeczy do plecaka.
Godzinę później już wysiadałam z chłopakami przed bramą wejściową do czystego raju. Zapłaciliśmy wejściówki, oddaliśmy torby do szafek i rozbiegliśmy się wszędzie. Pierwsze co to kolejka górska, karuzela, druga kolejka górska i tak dalej. Zaliczyliśmy chyba wszystko. Spędziliśmy tam cały dzień. Na samym końcu postawiliśmy na samochodziki. Ścigałam się z Danym, nagle poślizgnęło się jego koło i wleciał na mnie. Porzucało mną przez parę sekund, poczułam silny ból w lewym nadgarstku. Leżałam właśnie na ziemi, jak podbiegli do mnie Hiszpanie.
- Żyjesz?
- Nie, ręka mnie boli. - syknęłam zdejmując kask.
- Jedziemy do szpitala, wygląda na zwichniętą. - rzekł blondyn i pomógł mi wstać. Odebraliśmy torby, ostrożnie wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nad tuż pod szpital. Przyjęto mnie natychmiastowo. Porobili kilka zdjęć. Jednak kontuzja okazała się na tyle poważna, że musieli wylewać gips. Około 18:00 wyszliśmy ze szpitala. Stał przed nim Patryk. Odwróciłam się do chłopaków z groźnym spojrzeniem.
- Który z was..
- Ja. - przerwał mi i podniósł rękę Torres. Westchnęłam tylko i poszłam w kierunku mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się nie śmiało. Ten chwycił tylko moją ogipsowaną rękę i pokręcił głową. Uśmiechnął się i otworzył drzwi pasażera naszego wypożyczonego auta. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Zero nerwów? Złości? Nic? Co ten Maciej mu zrobił? Wsiadłam niepewnie, a sekundę później zjawił się obok mnie, w środku. Uniosłam jedną brew i poczęłam się mu przyglądać.
- Nie jesteś zły?
- Ci. Nie ma czasu na złość, jedziemy. - puścił mi oko i odpalił silnik. Oparłam się o siedzenie i delikatnie osunęłam w dół, żeby było mi wygodnie. Ruszyliśmy w kierunku naszego hotelu. - Idź na górę przebierz się w strój i wbij na plażę. - cisnął we mnie kluczami do pokoju i rozeszliśmy się. Postąpiłam tak jak mi nakazał. Ubrałam luźną bokserkę, krótkie spodenki i trampki. Dręczyła mnie myśl, przecież mam gips, nie mogę pływać, to po co mi strój? Poprawiłam jasnozieloną owijkę na nadgarstku i ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam pokój, zjechałam winą na parter.
Wyszłam w kierunku plaży. Wszędzie było ciemno, ani jedna lampa się nie świeciła. Rozejrzałam się dookoła, nikogo nie było. Zdjęłam buty i zeszłam na piasek. Co chwile się obracałam w każdą stronę. Nagle poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Wzdrygnęłam się i odwróciłam szybko. Nic nie widziałam! Poczułam jak ten "ktoś" mnie całuje w usta. No tak, Patryk.
- Zamknij oczy i daj mi się prowadzić. - szepnął mi do ucha. Przymknęłam i niepewnie ruszyłam z nim. Objął mnie w talii, nadal gdzieś prowadząc. - Stój. Otwórz oczy. - puścił mnie, a ja otworzyłam oczy. Nadal nic nie widziałam. W tej chwili zauważyłam mały płomień, który zmienił się w większe źródło światła. Lampion papierowy, który on trzymał oświetlił całą jego twarz. Cały czas był uśmiechnięty, a cienie sprawiały, że jego oczy wydawały się ciemniejsze niż zwykle. Powoli zbliżał się do mnie. Chwyciliśmy go razem i patrząc sobie w oczy puściliśmy do góry. Kiedy już był daleko, chłopak krzyknął. - NO TO WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - nagle zapaliły się wszystkie światła, moim oczom ukazał się tłum ludzi, stoły z jedzeniem i piciem, palące się pochodnie i Patryk z rozłożonymi szeroko ramionami. Ryknęła głośno muzyka. Spojrzałam na zegarek - 00:02, no tak! Przecież dzisiaj mam urodziny! Nie mogłam się otrząsnąć z szoku. Po chwili rzuciłam się w ramiona Dudka i tłum obszedł nas dookoła. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele. Jak oni tu wszyscy przyjechali? Zaczęliśmy się bawić, skakaliśmy w rytm muzyki. Nawet Filip tutaj dotarł! Wyściskałam go z całych sił. Połowa żużlowców, a nawet zawodnicy FMX. Zaczęli mi składać życzenia. Dostałam masę prezentów w postaci dużych zdjęć, gadżetów, przytulasów! Oblano mnie całą szampanem, fajnie. W połowie imprezy muzyka zastopowała. Na scenę wlazł Duzers-organizator i w jednej ręce trzymając drinka w papierowym czerwonym kubeczku, chwycił mikrofon.
- Proszę wszystkich o uwagę. Jak to ja każdych urodzinach wypada...Stooo laat, stooo laat, niech żyje, żyje nam! - zaczął, a reszta kontynuowała. Wepchnięto mnie również na scenę. Stałam na niej jak sierota, co chwilę zasłaniając usta ręką. Jak skończyli wrzasnęłam "Dziękuję" i przytuliłam jeszcze raz mocno mojego chłopaka. Cisza znowu ustała, ruszył mój ulubiony kawałek. Krzyknęłam tylko głośne " Yeah" i skoczyłam w tłum, który wziął mnie tzw. "na falę". Wrzucili mnie dopiero do środka. Impreza trwała w najlepsze...

Następnego dnia obudziłam się nad rankiem. Leżałam w łóżku. Kac morderca nie chciał mi pozwolić wstać, ale jednak go pokonałam. Ogarnęłam się w łazience, zaliczając kilka razy zwrot zawartości żołądka. Zeszłam na dół. Na plaży krzątali się ludzie, sprzątali owy bałagan, który zostawiliśmy po sobie. Ujrzałam wśród nich Macieja, Gosię, Patryka i kilku innych, pewnie sprzątacze. Podbiegłam do nich im pomóc. Nieźle się naśmialiśmy, porzucaliśmy się śmieciami. Później poszliśmy coś zjeść. Usiedliśmy do jednego stolika i poczęliśmy konsumować. Po "śniadaniu" poszliśmy we dwójkę na spacer.
- Jak ty to zorganizowałeś? -zaczęłam.
- 2 tygodnie przed wyjazdem, zacząłem wszystko. Zamówiłem wszystko co potrzebne. Ze ściągnięciem wszystkich nie było najgorzej. - westchnął.
- Dziękuję jeszcze raz. - położyłam głowę na jego ramieniu.
- Nie ma za co solenizantko. - objął mnie ręką. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i na wyświetlaczu ukazało mi się imię "Konstancja". Spojrzałam na chłopaka, a on zmarszczył czoło. - No odbierz.. -tak też postąpiłam.
- Halo? ...No.. Hahaha - wybuchnęłam śmiechem, a za chwilę spoważniałam - Nie wierzę Ci... Nie!... Przestań już! .. Odczep się! - do oczu napłynęły mi łzy, a tamten zaniepokoił się. - Nie wierzę Ci! Spadaj. - rozłączyłam się i usiadłam na ogromnym kamieniu.
- Co się stało? - spytał dosiadając się. Wbiłam nieobecny wzrok w morze. Uspokoiłam się i zwróciłam się do niego bardzo poważnym tonem.
- Dzwoniła Konstancja. - urwałam - Powiedziała mi, że...
- ..że co? - popędził mnie.
- ..że jest z tobą w ciąży. - zacisnęłam usta i spojrzałam mu w oczy. Chłopak nerwowo wstał i począł chodzić w kółko. - To prawda? - ten olał moje pytanie i wyjął telefon. Wybrał szybko numer, odchodząc ode mnie kilka metrów. Odczekał chwile, aż nie odebrała.
- Czy Ciebie już do końca pogrzało?! - wrzasnął. - Jesteś na prawdę taką głupią i tępą kurwą, żeby odjebywać takie gówna?! - jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego, aż otworzyłam usta ze zdziwienia. To była nie prawda, było widać po jego zachowaniu. Wrzeszczał, machał ręką i chodził z miejsca na miejsce. - Przecież ja ciebie nawet nie znam dobrze! Nawet nie spaliśmy ze sobą! Ty na prawdę nie masz mózgu! Przestań kurwa mnie śledzić, odwal się w końcu kurwa ode mnie i od Gabu, zrozumiałaś? Nie rycz, teraz, tylko posłuchaj mnie dokładnie. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Jeśli jeszcze raz coś odjebiesz, to spotkamy się w sądzie. - "phi.. i kto tu dużo przeklina proszę pana?". Uśmiechnęłam się pod nosem. Rozłączył się i wrócił do mnie. Wstałam i przytuliliśmy się do siebie.
- Jesteś mój. Nie zmarnuj tego. - mruknęłam, ściskając go jeszcze mocniej.







______________________________________________________________________________________

Wróciłam, więc macie rozdział! Taki, krótki trochę, ale zawsze coś. Dziękuję za te 10000 wyświetleń<3
To dalej jesteście aktywni? Zaskoczycie mnie ? 30,40, czy dobijecie do 50 komentarzy = Capitolo 22 :3 Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
Wpadnijcie jeszcze tutaj:
- http://blog-created-by-two-friends.blogspot.com/
- http://motocrosstylestory.blogspot.com/

Dzięki, cześć<3

piątek, 26 lipca 2013

Capitolo 20

Uwaga!!!
Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <- 
To jazda z tą dwudziestką...


Sezon żużlowy już dobiegł końca. W tym roku mój Falubaz musiał zadowolić się srebrem. Jednak nie jest źle! Mój sezon motocrossowy ukończyłam tak, że wylądowałam na 5 miejscu w zawodach MX1. Nieźle jak na mnie! Szczerze liczyłam na wyższe podium, jednak nie doceniłam pozostałych zawodniczek.
Jutro mieliśmy lecieć na Kretę z Patrykiem, takie lekkie wakacje. Na miejscu mają na nas czekać znajomi. Mianowicie Maciej i jakaś jego laska, mam ją poznać dopiero. Już byłam spakowana, zamknęłam torbę, do podręcznej wrzuciłam lapka, słuchawki, ładowarkę, jakąś koszulkę i ulubioną książkę. Ubrałam się w bluzę, zarzuciłam ulubionego fullcapa obeya i zniosłam torby na parter. Cisnęłam nimi na podłogę w korytarzu i ubrałam trampki. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam mojego braciszka gotującego. Zrobił pyszne spaghetti. Podczas konsumowania wbił Patryk. Ubrany był w rozpiętą teamową bluzę z podwiniętymi rękawami i w czarne spodnie. Na nogach oczywiście ulubione vansy, a na głowie, jak zawsze zresztą Boll. Przywitał się i poszedł wrzucić mój bagaż do auta. Ja pośpiesznie dokończyłam jedzenie, wyściskałam brata, schowałam Iphona do kieszeni i wyszłam na ganek.
- Joł, a tak poza tym to.. - uśmiechnęłam się i rzuciłam się mu na szyję. Wtuliłam się w niego. - ale będzie fajnie!
- Będzie zajebiście! Chodź! - rozczochrał mi włosy i wsiedliśmy do samochodu.
A! Tak propos włosów to powiedziałam stop rudym i postawiłam na brunetkę. Jak Filip postawił na nowy image to ja też. Przecież w życiu w końcu musi przyjść czas na zmiany.
Czekało nas dobrych kilka godzin jazdy. Lecieliśmy z poznańskiej Ławicy. W pewnej chwili, jak to na jesienną pogodę przystało zaczęło lać. Perfidnie padało jak pod prysznicem. Osunęłam się na siedzeniu i oparłam nogi o oparcie od drzwi. Spojrzałam się na niego, a on wyprostował ręce prostopadle do kierownicy. Wpatrywał się ślepo w jezdnię. Po zorientowaniu się co się dzieje, rozpromienił się, jednocześnie mrużąc oczy. Nalegał, żebym przestała, ale po prostu mi się nudziło i nie wiedziałam co mam robić. Nie wytrzymał i osunął mi czapkę na oczy. Ryknęłam śmiechem.
Jakąś godzinę później postanowiliśmy zrobić przerwę i zatrzymaliśmy się na jakimś Statoilu. Deszcz niestety nie ustawał, nadal mocno padało. Kupiliśmy sobie po ciepłym hotdogu i powłóczyliśmy się chwile po sklepie zajadając. Stwierdziliśmy, że opłacałoby wziąć coś do picia i do żarcia na drogę. Została nam w sumie tylko godzina drogi, ale potem już nie będzie zbytnio czasu się zatrzymywać. Najedliśmy się i zaopatrzyliśmy się w kilka energetyków i paczek chipsów. Ruszyliśmy dalej.
<hey fucking idiot>
- ŻE KURWA JAK?! - ryknęłam na cały głos. Zajebiście z powodu ulewy przesunęli nam lot na 22:35. Musieliśmy siedzieć 6 godzin na lotnisku! - no chyba ich pojebało!
- Tee.. ogarnij słownictwo, bo mi się to nie podoba. - chłopak pogroził mi palcem.
- Soory, ale co będziemy robić przez te 6 godzin? - załamałam się.
Znaleźliśmy sobie jakieś wolne miejsca tuż przy gigantycznym oknie z widokiem na pas startowy. Chmury zasłoniły niebo do takiego stopnia, że włączono oświetlenie. Usiadłam po turecku, przodem do okna i wpatrywałam się w ogromne krople deszczu. Patryk położył się na krzesłach i leżał bawiąc się palcami. <kilka godzin później>
*PASAŻEROWIE LECĄCY DO HERAKLIONU PROSZENI SĄ O PRZEJŚCIE DO BARIEREK*
- No w końcu! - westchnęłam, wzięliśmy torby i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce. Chwilę potem już siedzieliśmy w autobusie zmierzającym ku naszemu samolotowi. Wdrapaliśmy się po wysokich schodach i w środku już zajęliśmy wskazane nam fotele. Wtuliłam się w jego ramię i zamyśliłam się. Zapieliśmy pasy, jak nam kazano i po chwili poczułam jak zaczynamy się unosić. Będąc już w powietrzu, postanowiłam, że dobry sen mi nie zaszkodzi, więc się kimnęłam. Przebudził mnie głos gadającej babki. Podniosłam się i ogarnęłam włosy do tyłu. Zorientowałam się, że zaraz lądujemy. Wzięłam telefon i napisałam do Filipa co u nas. W hotelu poszliśmy do pokoju i rzuciliśmy się na łóżko.
<next day>
Obudziło mnie słońce, otworzyłam oczy. W pokoju było jasno, na ziemi leżały nasze bagaże. Tak jak wczoraj byliśmy, tak się położyliśmy spać. Byliśmy wykończeni. Ogarnęłam torbę po cichu, żeby nie obudzić Patryka, wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Wyszłam i zauważyłam, że mój współlokator nie śpi. Szukał czegoś w torbie. Postanowiłam zwiedzić moje ulubione miejsce, czyli kuchnię.
- Jestem w niebie! -krzyknęłam, a ten zjawił się obok mnie.
- Co? Dlaczego?
- Paczaj jaka lodówka!
- O w mordę! - stanęliśmy przed ogromną dwudrzwiową lodówką. Była wspaniała! Otworzyliśmy powoli, a w niej było mnóstwo puszek coli. Pełnych, nowych czyściutkich. Raj, po prostu raj! Nagle zadzwonił mój telefon. Wyświetliło mi się imię Maciej. Odebrałam szybko, pytał się czy już jesteśmy na miejscu i w ogóle. Umówiliśmy się na plaży za dwie godziny. Zamknęliśmy pokój i poszliśmy na śniadanie. Pokierowali nas do tzw. stołówki. Było to pomieszczenie z dwoma ogromnymi wyspami. Brało się talerze i nakładało. Postąpiliśmy właśnie tak i znaleźliśmy sobie stolik. Usiedliśmy na przeciwko siebie i zaczęliśmy wchłaniać jakieś tam płatki z mlekiem. Później wróciliśmy do pokoju, przebraliśmy się i poszliśmy na plażę.
Ludzie dopiero się zbierali, nie było tłumów. Znaleźliśmy idealne miejsce i przedzwoniłam do Macieja. Opisałam mu dokładniej gdzie się znajdujemy. Po 15 minutach zauważyliśmy go jak szedł w naszym kierunku obejmując za szyję jakąś laskę. Taka trochę znajoma mi..
- Gosia?! - wykrzyknęliśmy i spojrzeliśmy się równo po sobie, a ona podniosła głowę.
- Hejo.. - uśmiechnęła się szeroko.
- To wy teges.. ten ? - wskazałam na nich palcem, a oboje przytaknęli.
- Doobra, już nie pierdolcie! Idziemy do wody! - przerwał Janowski.
Tak też postąpiliśmy, rzuciliśmy wszystko i poszliśmy popływać. Woda była słona. Jak to na morze Egejskie przystało. Jak już wcześniej powiedziałam, tu był raj, czysty raj. 30 stopni, chłodne morze, pięciu-gwiazdkowy hotel...Bajka! Zrobiliśmy sobie z Gosią przerwę i poszłyśmy na brzeg. Chłopacy postanowili "potrenować", czyli przepłynąć się trochę na hard. Usiadłyśmy na leżakach, założyłyśmy okulary i postanowiłyśmy popaczeć na ludzi. W pewnym momencie zauważyłam dobrze znanego mi mężczyznę.
- Taj, widzisz tego wytatuowanego ciemnego kolesia, tam?
- Ty, a to nie jest ten..
- Torres?! - zdjęłam okulary. - i Malero! - w tej samej chwili Hiszpan zauważył mnie. Podeszli do nas i przywitali się tym ich charakterystycznym angielskim. Dany przedstawił mnie swojemu kumplowi. To znaczy ja go znałam, ale on mnie nie. Przedstawiłam im też Gosię.
- Co Hiszpanie robią w Grecji? Mogę spytać? - uśmiechnęłam się.
- Jak to co, odpoczywają! Ale dzisiaj już ostatni dzień.. Tej, musimy się umówić na trening!
- Sorry, chłopaki, ale ja nie jeżdżę freestyle'owo...
- To się nauczysz! - dołączył się blondyn Maikel.
- Ja? - aż usiadłam z wrażenia.
- Si, to jest łatwe, jak opanujesz motocykl na ziemi to opanujesz go też w powietrzu! - brunet wyszczerzył się.
- Ee... okej, dobra. - zgodziłam się jednak. W sumie czemu nie, warto spróbować. Umówiliśmy się, że jak wrócę do Polski to mam im zadzwonić. Wtedy się mieliśmy zgadać kiedy mam wbijać do Hiszpanii na tor Torresa. W tym samym momencie wrócili chłopcy. Przywitali i poznali się grzecznie.
- Na chwilę Cię zostawiam samą, a ty już kolegów sławnych Hiszpanów wyrywasz? - zaśmiał się Patryk i dosiadł się do mnie,a tamci poszli do siebie.
- Weeź, jesteś mokry. -odsunęłam się od niego, bo akurat już wtedy byłam sucha. Nie na długo, bo położył się na moich nogach.
- Oooj jaka szkooda.. ale jeszcze mnie kochasz?
- Pewka! - cmoknęłam go w usta.
<hejohejohejohejohejohejooo>
Wieczorem wybraliśmy się na spacer. Przebrałam tylko koszulkę i klapki na trampki. Zamknęliśmy pokój i wyszliśmy na zewnątrz. Włóczyliśmy się ulicami małego miasteczka w którym się znajdowaliśmy. Było piękne. Palmy, wąskie uliczki, białe domy. Później postanowiliśmy iść na plażę. Zawróciliśmy więc i aby się nie zgubić poszliśmy na hotelową plażę. Usiedliśmy na murku z którego idealnie było widać zachód słońca. Położył głowę tym razem na moje kolana. Paczyliśmy sb w oczy, nawet nie obchodził nas jakiś tam zachód. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a ja pstryknęłam go delikatnie w nos i spojrzałam przed siebie. Chłopak począł bawić się moimi końcówkami włosów.
- Ei... - mruknął.
- Hmm...? - zamknęłam oczy i ogrzewałam twarz słońcem.
- Może Ci wcześniej tego nie mówiłem, ale...




________________________________________________________________________________

No macie! Aktualnie patrzę na zegarek... jest 2:56. O 3:00 w nocy go skończyłam, widzicie jak ja się poświęcam dla was? Ale was kocham<3
TERAZ ILOŚĆ KOMENTARZY MNIE NIE OBCHODZI
(ale liczę na wiele, bo to motywuje), PONIEWAŻ BIORĘ PRZERWĘ! WRÓCĘ PO 18 SIERPNIA! :3 Ludzie, dajcie mi też trochę wakacji ;3
Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : 
http://ask.fm/themouseKSF
A! Ludzie, doszły mnie słuchy (na asku), że jeden z głównych bohaterów czytał tego owego bloga. Jeżeli to prawda to pozdrawiam Cię gorąco Patryku! ;)  Jeżeli nie, to wyszłam na idiotkę, ale ja tak lubię, więc... no.
Dzięki za uwagę i dobranoc, bo teraz idę spać! :33

wtorek, 16 lipca 2013

Capitolo 19

Uwaga!!!
Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <- 
To lecimy 19-stkę - niespodziankę...


Szum i odgłosy rozmów był nie do zniesienia. Przez głowę przeszedł mnie ostry ból, który nasilał się z każdą sekundą. Nagle chyba ktoś wszedł do sali, zmęczenie sprawiało, że nie chciało mi się otwierać oczu. Ta osoba zaczęła coś mruczeć pod nosem. Poczułem rękę na plecach i usłyszałem swoje imię. Otworzyłem oczy i ujrzałem, młodą, tęgą dosyć blondynkę. Uśmiechnęła się, pokazując nie do końca białe zęby. Oznajmiła mi, że już jest pora obiadu i powinienem wstać. Przytaknąłem jej, a ona ogarnęła włosy za ucho i wyszczerzyła się jeszcze mocniej. Podniosłem się, aby oznajmić jej, że wstaję i jednocześnie wypędzić ją z pokoju. Poskutkowało. Usiadłem na łóżku, rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było, no tak, wysłałem rodziców do domu. Gabu także wróciła już do Wrocławia. Szkoda, już tęskniłem za nią. Na samą myśl zrobiło mi się ciepło w środku. Wstałem, przymknąłem trochę drzwi i ubrałem pierwsze lepsze spodenki, koszulkę oraz buty. Wziąłem telefon i ruszyłem w stronę korytarza wlecząc za sobą tą jebaną kroplówkę. Na stołówce było już dosyć dużo ludzi. Podano mi talerz i usiadłem do stołu. Postanowiłem wybrać numer do Gabu i pogadać z nią. Odebrała po 3 sygnałach. Zdecydowanie za daleko jesteśmy od siebie. Rozmawialiśmy przez dłuższy czas, międzyczasie grzebałem widelcem w jedzeniu. Kiedy skończyłem oddałem talerz i ruszyłem z powrotem do pokoju, jednocześnie rozłączając się. Usiadłem na łóżku i odpaliłem komputer. Poprzeglądałem strony, aktualności. Wielu ludzi, fanów przysłało do mnie wiadomości o treści, abym wracał do zdrowia. Po odpisywałem na kilka, w tym samym czasie zadzwonił do mnie tata.
- No hej synu, wyrobimy dzisiaj z mamą, przyjedziemy jutro jak będziesz wychodził, dobra? Jak się czujesz w ogóle? Jest ok?
-Okej, spoko jest. Dobra. - przytaknąłem.
Jutro w końcu stąd ucieknę, szpital to coś strasznego. Można by je porównać z więzieniem, coś strasznego. Pogadaliśmy jeszcze trochę i rozłączyłem się. Zamknąłem laptopa i włączyłem telewizor. Nie chciało mi się oglądać, ale za cicho mi tutaj było. Jednak nagle ktoś zapukał w drzwi, spojrzałem w ich stronę i ujrzałem zgrabną blondynkę. Usiadłem i zaniepokojony, a ona weszła powoli do sali.
- Cześć, jestem Konstancja. - zwróciła się do mnie.
- Eeee..cześć, my się znamy?
- Ja tylko na chwilkę. Jestem kuzynką Macieja Janowskiego. Mam taką pewną sprawę. - przysiadła na krawędzi krzesła.
- A! Teraz cię kojarzę. Witam witam, słucham ciebie. - uśmiechnąłem się.
- Doszły mnie słuchy, że ty z Gabu ten teges... - urwała i potarła nerwowo ręce. - Zmierzam do tego, że według mnie nie powinniście być razem.
- My? Dlaczego? - zaskoczyła mnie.
- Nie pasujecie do siebie, ona pasuje do Macieja, to nie powinno być tak jak jest, on ją kocha, a ona kocha ciebie, ja też, ona powinna kochać Macieja! -zaczęła ryczeć.
Siedziałem jak wyryty. "Co ona pieprzy? " tylko to przychodziło mi na myśl. Dziewczyna wybiegła. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. To jakiś cyrk!

*następnego dnia*



- Patryk? - usłyszałem i odwróciłem się na drugi bok, jednocześnie otwierając oczy. Zobaczyłem mamę. W końcu, w końcu stąd wychodzę. Ubrałem się i zacząłem pakować wszystkie ubrania do torby. Spojrzałem na telefon dochodziła 12:00, spostrzegłem, że mam jedną nieodebraną wiadomość. MMS od Gabu, który przestawiał ją i na tle znajdujący się tor crossowy. Trenowała pewnie przed zawodami. Uśmiechnąłem się i wysłałem jej zdjęcie spakowanych torb, pamiątek i poduszek od fanów. Stwierdziłem, że później do niej zadzwonię. W sali zrobiło się zamieszanie, zjawiły się kamery, a tata zaczął znosić torby do samochodu. Udzieliłem wywiadu dla falubaz.com. Porozmawialiśmy trochę z lekarzem, podziękowałem za opiekę i tak dalej. Okazało się, że muszę leżeć przez około 2 tygodnie. Z moich obliczeń wynikało, że na finał powinienem wyjechać. W sumie to nie jest źle, ominęły mnie 2 mecze półfinałowe. Jednak przez ten okres czasu muszę odpoczywać i się nie przemęczać. Może uda mi się skoczyć do Wrocławia, uśmiechnąłem się do siebie. Zarzuciłem na siebie bluzę, wskoczyłem w buty i ruszyliśmy do wyjścia. Na zewnątrz czekała Falubaz-erka. Fotoreporterzy zaczęli robić zdjęcia. Czułem się dziwnie, nie jestem na tyle sławny, żeby robić mi zdjęcia jak kurde jakiemuś celebrycie. To jest nie na miejscu. Rozsunęli mi drzwi do pojazdu i wsiadłem. Położyli mnie na te nosze, czy jak to tam się nazywa. Takie dziwne były, twarde. Kiedy już się uspokoili i zaczęliśmy ruszać, wyjąłem telefon i wybrałem numer do Gabu. Przegadaliśmy pół drogi. Obiecała, że mnie odwiedzi. Nim się obejrzałem, już byliśmy w Zielonej, pod ,moim blokiem. Wychodząc, rozejrzałem się dookoła. Przypomniało mi się, jak się tutaj wprowadziła i jak się poznaliśmy. Dokładniej to wpadliśmy na siebie i nieprzyjemnie rzuciliśmy kurwami. Z rozmyśleń wyrwali mnie fotografowie, wkurzali już mnie. W mieszkaniu się wszystko skończyło. W końcu! Wygoniłem wszystkich, podziękowałem i postanowiłem się położyć i wyspać porządnie.Skoczyłem tylko pod prysznic i rzuciłem się na łóżko.
Obudziłem się znienacka. Spojrzałem na zegarek w telefonie, było około północy. Wszyscy już raczej spali, a ja się jakoś wyspałem. Z nudów zacząłem wypakowywać torby i ogarniać trochę pokój. Sam już nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zarzuciłem szarą klubową  bluzę i ubrałem buty. Po cichu wymknąłem się z pokoju i z mieszkania. Na dworze było zimno, postanowiłem iść pospacerować po parku. Włożyłem kaptur na głowę, podłączyłem słuchawki i powoli ruszyłem w tym kierunku. Księżyc wyszedł zza chmur oświetlając delikatnie park. Przysiadłem na ławce i zamyśliłem się. Uwielbiałem to miasto. Zielona Góra jest wspaniała, szczególnie nocą. Wtedy wszystko się budzi. Młodzież w wielu gimnazjalnym chodzi po ulicach, pali i chleje, dresy chodzą i szukają problemów. Z rozmyśleń wyrwał mnie jeden z nich. Przesunąłem się trochę, a on dosiadł się obok mnie. Rozsiadł się wygodnie i odpalił papierosa. Nasunąłem kaptur bardziej na oczy i splotłem ręce na piersi. Zaciągnął się i zmierzył mnie wzrokiem. Zauważyłem na jego nadgarstku opaskę sylikonową mojego klubu, uśmiechnąłem się delikatnie do siebie.
- Piździ, prawda? - spytał niskim tonem.
- Mhm..- odchrząknąłem. Nie znałem go, musiał być z innej części miasta. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Podsunął w moją stronę paczkę papierosów.
- Chcesz? - spytał, a ja zawahałem się.
- N- nie, dzięki.
- Okeej. Czekam na kumpli i idziemy walnąć graffiti  na tamtym budynku, idziesz z nami?
- Ultrasy?
- Taaa, Falubaz. - odpowiedział dumnie.
- Pewnie, czemu nie. - wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę opuszczonego bloku. Widać go było z mojego okna. Przy nim stała grupa, owy koleś powiedział, że pomogę. Zgodzili się od razu, podali mi bandanę i zabraliśmy się do pracy. Było mnóstwo śmiechu, nie wiedziałem, że z takimi ludźmi można się świetnie bawić. Poznałem imiona wszystkich, tylko oni nie znali mojego i to było najfajniejsze w tym wszystkim. Anonimowość. Kiedy skończyliśmy, zwinęli farby i pobiegliśmy dobry kawał stąd. Skręciliśmy w uliczkę, gdzie schowali torbę za kontener. Pozdejmowali kaptury, oddałem chustkę. Nagle wszyscy spojrzeli się na mnie i zamilkli. "O nie" - pomyślałem - " Chyba mnie.."
- O ja pierdole, Dudek! - krzyknął najwyższy, którego nazywali "Duży". Uśmiechnąłem się do nich, a oni zaczęli się śmiać. Pogadaliśmy chwilę odnośnie mojego zdrowia i tego kiedy wracam. Podziękowałem im za wszystko, a oni poklepali mnie po plecach. Spojrzałem na zegarek, była 4:30, postanowiłem już wrócić.
Powoli i po cichu otworzyłem drzwi mieszkania. Wszyscy nadal spali. Dwoma skokami byłem już w pokoju. Szybko zdjąłem ubrania,  wskoczyłem w spodenki do spania i walnąłem w kimono.

<Jakiś czas później, ok kilku dni czy coś xD>

Ojciec wtargnął do pokoju z taką energią, że o mało drzwi z zawiasów nie wyleciały. Dzisiaj na 13:00 miałem stawić się na treningu i na konferencji. Jednak dostałem takiego lenia, że nawet nie miałem siły podnieść głowy. Postanowiłem jednak go pokonać i ruszyć dupę. Wziąłem prysznic, ubrałem się i przed umówioną godziną już byłem w parku. Chłopaki już grzali motory, stałem zboku i przyglądałem się. Jeszcze tydzień muszę wytrzymać.
Po treningu, udzieliłem szybkiego wywiadu i pobiegłem na konferencję. Myślałem, że tam zdechnę z nudów! Robercik pieprzył jakieś głupoty, ja odpowiadałem tylko na pytania. Poinformowałem ich, że za tydzień wracam do treningów, żeby mieć spokój. Po konferencji wyszedłem z budynku klubowego. Ruszyłem w stronę auta, kiedy zauważyłem, że w moim kierunku idzie owa Konstancja. Co ona tam robiła? Śledzi mnie, czy co? Wsiadłem do środka i ignorując jej wołanie odjechałem. Ona jakaś chora musiała być. Wybrałem numer Gabi, po kilku sygnałach usłyszałem jej głos. Przedstawiłem jej całą sprawę. To, że była u mnie w szpitalu i wróciła za mną do Zielonej oraz fakt, iż mi się to nie podoba. Oznajmiła mi, że po jutrzejszych zawodach pójdzie do Macieja (jeśli będzie w domu) i porozmawia z nim na ten temat. Zawahała się i opowiedziała o jego wyznaniu, które miało miejsce na treningu około 2 tygodnie temu. Postanowiliśmy wspólnie, że musimy coś wymyślić.
Wpadłem do mieszkania i usłyszałem rozmowy.
- Patryk?
- Tak? - odpowiedziałem.
- Poznaj, to jest pani Maria, nasza dobra znajoma. - zaczęła mama wskazując na zupełnie obcą mi kobietę. Przywitałem się i podałem rękę. - a to jej córka Sylwia. - powtórzyłem ten sam gest wobec dziewczyny, była chyba młodsza ode mnie. Rzuciłem kurtkę i sponsorską czapkę na krzesło i poszedłem do kuchni coś zjeść. Odgrzałem sobie wczorajsze spaghetti i usiadłem do stołu w salonie. Wsłuchiwałem się w rozmowy jakie toczyła moja mama z ową panią Marią.
- To powiadasz, że Patryk już skończył szkołę i jeździ na żużlu? - wszystkie kobiety zmierzyły mnie wzrokiem.
- Tak i jest dobry w tym co robi, ma to po ojcu. - wstałem niepewnie i odniosłem talerz. Tak a propos taty nie było. Usiadłem obok mamy, żeby nie było głupio, że idę sobie do pokoju. Podyskutowałem trochę jeszcze z nimi i wreszcie zbierały się do wyjścia. Pożegnałem się, później rozsiadłem się w pokoju przed komputerem i obczaiłem internet.
                                      

_______________________________________________________________________________

Proszę bardzo! Rozdział 19 z niespodzianką, czyli perspektywą Patryka. Uznałam to jako niespodziankę, bo postanowiłam sobie, że daruję te perspektywy więc tutaj macie jedyną (bodajże) i ostatnią. Reszta będzie tak jak wtedy :D
To jak? Kolejna 30, czy  40 komentarzy = Capitolo 20? :D
Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
A! Informuję was, że po Capitolo 20, biorę wolne. Więcej info w następnym! :3
Dzięki!

wtorek, 9 lipca 2013

Capitolo 18

Uwaga!!! Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <-  
To lecimy..


Słońce wyszło zza chmur. Leżałam na ławce, opierając głowę na jego kolanach. Chłopak zamknął oczy i wygrzewał się w ciepłych promieniach. Dźgnęłam go palcem w brodę.
- Ktoś tutaj się nie ogolił.. - zaśmiałam się, a on wzruszył ramionami.
- Ty..- mruknął, nie przerywając "smażingu".
Posiedzieliśmy tak jakiś czas, aż zadzwonił do niego Kacper, że ma się zbierać. Dzisiaj wieczorem wyjeżdża do Szwecji, aż do Szwecji. Posmutniałam, nie będę go widziała cały tydzień. We czwartek ma Danię, w piątek Niemcy, w sobotę trening w Zielonej, a w niedzielę derby na wyjeździe. Więc spotkamy się dopiero w poniedziałek. Dupa, nie miałam pojęcia jak sobie poradzę. Jeszcze tym bardziej, że nie będzie Filipa. Z drugiej jednak strony, byłam szczęśliwa. W końcu zaczęło się układać, jak kocham go, a on mnie i nic tego nie zmieni. Odprowadził mnie pod dom, gdzie miał zaparkowany swój samochód. Wtuliłam się w niego i nie chciałam puszczać. Chwilo trwaj wiecznie. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnęliśmy się do siebie. Nie wzruszyliśmy się ani na chwilę, co było w tym wszystkim najdziwniejsze. W moim przypadku najbardziej, bo ja ogólnie się nigdy nie wzruszam. Wsiadł do samochodu i odjechał. Westchnęłam i wróciłam do domu. Postanowiłam przejść się na siłownię trochę potrenować. Wzięłam mniejszą torbę, wrzuciłam tam ręcznik, ciuchy na przebranie, kosmetyki itd. Ubrałam lekko za dużą bluzę "Falubaaz na pełen gaz" i zarzuciłam ją na ramię. Zamknęłam dom i wsiadłam do auta. Na miejscu było dosyć mało osób. Dostałam kluczyk do szafki i wrzuciłam tam rzeczy. Przebrałam się i weszłam do sali, która była ogromna. Rozejrzałam się dookoła, na środku stał ring, po jego bokach worki treningowe, a w kątach bardziej przy ścianach przyodzianych w lustra, widniały przyrządy do ćwiczeń. Wybrałam bieżnię. Założyłam słuchawki i zaczęłam trochę pracować nad kondycją. W odbiciu zauważyłam, że na salę z drugiej strony wchodzi jakaś grupa lasek fitness. Instruktorka włączyła jakąś badziewną muzykę i zaczęły się rozciągać. Próbowałam powstrzymywać śmiech, na ringu jakiś chłopak również nie wytrzymuje. Chwila, skojarzyłam sobie tą postać, zawsze ją poznam. Kiwnął w moim kierunku głową, a ja uśmiechnęłam się i zajęliśmy się sobą. Zrobiłam przerwę na brzuszki, a potem z powrotem wróciłam biegać.
Potem poszłam wziąć szybki prysznic. Przebrałam się i usiadłam, aby założyć buty. Rozległ się dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - Patryk. Odebrałam i porozmawialiśmy chwilę. Właśnie był w drodze na lotnisko i mu się strasznie nudziło. Pocieszyłam go gadką o tańczących facetkach fitness. Pośmialiśmy się i postanowiłam wracać do domu. Obiecał, że zadzwoni jak doleci na miejsce. Rozłączyłam się i dokończyłam wiązanie butów. Wtem do szatni wbił Maciej.
- No witam, coś długo ciebie nie widziałem.
- Hej, a tak jakoś.
- Tak jakoś? Kiedy na trening ? - usiadł, zarzucił koszulkę na siebie i podobnie jak ja zabrał się za buty.
- Wiesz co, nie wiem. Muszę wytestować nowy tłumik, może jutro w południe?
- Jestem za!
- Okej. - uśmiechnęłam się.
Odprowadziliśmy się do samochodów i pożegnaliśmy się. Ruszyłam do domu. Zamówiłam sobie pizzę i najedzona postanowiłam iść wcześniej spać.

Obudziłam się i zaspana spojrzałam na zegarek. Dochodziła 12:00, nieźle jak na mnie! Usiadłam i wzięłam Iphona do ręki. Nieodebrany SMS od Patryka. Pisał, że jest już na miejscu i nie dzwonił, bo nie chciał mnie obudzić. Odpisałam mu, że dziękuję za fatygę, bo się wyspałam. Dołączyłam zdjęcie przedstawiające kawałek mojej nogi pod kołdrą i okno przez które wychodziło słońce. Wstałam i poszłam do łazienki.
Następnie jedząc płatki z mlekiem dostałam od niego sms ze zdjęciem jego nóg opartych o motocykle, a w tle widać stadion. Podpisał, że chilluje sobie aktualnie. Zadzwoniłam do niego.
- Zazdrość przeszyła moje ciało. - zaśmiałam się jak usłyszałam jego "halo?".
- Hah, uwierz mi, jest czego zazdrościć, bo strasznie mili tu są ludzie. - zarzucił aluzją.
Pośmialiśmy się jeszcze chwilę i postanowiłam, że pójdę się ubrać, bo za godzinę powinnam już być na torze. Rozłączyłam się, ale nie przestawaliśmy SMSować. Przebrałam się w moją ulubioną koszulkę z crossówką, czarne rurki i zarzuciłam jakąś bluzę. Wskoczyłam w buty i poszłam do garażu. Wrzuciłam Micke'a, Xsaviera, sprzęt i strój do busa i wyjechałam w stronę toru. Na miejscu czekał już Maciej, ale nie był sam, był z Konstancją. Zaparkowałam niedaleko ich i wysiadłam, witając się równocześnie. Przebrałam się, popodziwialiśmy nowe cacko, który nabyłam do Micke'a  i ruszyliśmy na tor.
Godzinę później postanowiliśmy zrobić przerwę. Konstancja wróciła do siebie. Usiadłam na tyle busa i postanowiłam wysłać zdjęcie Patrykowi tym razem mojej nogi w tle motocykla. Odgryzłam się, że teraz ja chilluję.
- Także ten, co tam słychać. - zwróciłam się do blondyna, który dosiadł się do mnie.
- Nic ciekawego, a co ma słychać?
- Nie wiem.. -zaśmialiśmy się. - Masz wolne?
- Można by tak powiedzieć, że do Dzisiaj. Jutro tutaj we Wrocławiu trenuję i potem jadę do Tarnowa pozałatwiać sprawy.
- Mhm.. ciekawie.
- Taa.. Hej, widziałem ostatnio wóz Patryka, był u ciebie? - zmarszczył czoło, a ja uśmiechnęłam się i przytaknęłam. - Eeeej, wy ten.. ?! - zaśmiał się, a ja pokiwałam głową. - No nieeźle! - posmutniał przez chwilę i wstał. - Przejdziemy się?
- Okej.
Spakowałam sprzęt i zamknęłam busa. Po czym ruszyliśmy na spacer po torze, byłam zdziwiona jego zachowaniem. Normalny przyjaciel w takich sytuacjach, życzy szczęścia i wgl, a on? Przecież Patryk to także jego dobry kumpel. Postanowiłam to wyjaśnić. Zatrzymaliśmy się na najwyższym, pagórku.
- Nie rozumiem.. - zaczęłam.
- Czego?
- No twojej reakcji, dlaczego posmutniałeś? - chłopak spojrzał gdzieś w bok.
- To skomplikowane.
- Skomplikowane? - poprawiłam uwierający mnie ochraniacz na plecach.
- Tak, bo.. słuchaj. -stanął naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy. - Tak, jestem nie  zadowolony, że jesteście razem. Dlaczego? Otóż według mnie byłoby piękniej gdyby zamiast Patryka był by to ja.
Chwycił moje nadgarstki. Przez dłuższy czas patrzyliśmy sobie w oczy. Musiałam poukładać sobie jego słowa w głowie. To znaczy, że on mnie kocha. Wściekłam się, zmieszał mi  ponownie uczucia. Znowu nie wiem co do kogo czuję. Czy można kochać obu? Da się tak? Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Zerwałam się i podbiegłam do busa.
- Daj mi trochę czasu! - krzyknęłam do niego, wsiadłam do niego i odjechałam. Kątem oka zauważyłam, że stoi tam cały czas i patrzy za mną. Podczas jazdy dostałam SMS'a od Patryka. Nie miałam ochoty go otwierać. Rzuciłam telefon na siedzenie. Podjechałam pod garaż, wyłączyłam silnik i siedziałam chwilę. Oparłam głowę o kierownicę. Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach . Wzięłam telefon, nadal nie otwierając wiadomości. Zadzwoniłam do Gośki, żeby przyjechała, odpowiedziała, że przyjedzie jutro z samego rana.

*niedziela*
Przez resztę dni mieszkałam z Gośką, która dzisiaj miała wracać do Zielonej. Postanowiłyśmy spędzić ten ostatni dzień razem na zakupach. Poszłyśmy do galerii i nakupiłyśmy sobie ubrań. Później wstąpiłyśmy do Mc'a zjeść coś. Dochodziła 18:00, za pól godziny miały zacząć się derby. Postanowiłyśmy wrócić do mnie. Rzuciłyśmy torby i dopadłyśmy telewizor. Właśnie zaczęła się prezentacja. Zamówiłyśmy żarcie i wciągnęłyśmy się. Derby jak to derby, walka trwała. Cały zachwyt skończył się na biegu 7. Gdzie startował Patryk. Sędzia włączył czas, zawodnicy wyjechali. Powiercili, poustawiali się i taśma poszła. Drugi łuk, upadek. Siedziałam jak na szpilkach. Minęło kilkadziesiąt minut, nie wstawał. Kamera nie pokazywała dokładnie, ale widać było, że był przytomny. Karetka na torze. Zerwałam się.
- Gosia, jedziemy! - wrzuciłam do torby jakieś rzeczy, założyłam buty, kurtkę, moja kumpela podobnie i wsiadłyśmy do jej samochodu. Ruszyłyśmy z piskiem opon. Droga nas czekała długa, a było już ciemno.
Włączyłam radio Zachodnie. Komunikowali, że zabrano go do szpitala.
Dochodziła już 22:00 kiedy wjeżdżałyśmy do Gorzowa. Skręciłyśmy w stronę szpitala. Na miejscu zatrzymała się pod drzwiami, a ja wybiegłam. Recepcjonistka wskazała mi pokój, na korytarzu ujrzałam jego mamę. Kobieta cała się trzęsła. Przytuliłam ją mocno i usiadłyśmy na krzesłach. Po chwili z sali poczęli wychodzić sanitariusze ciągnąc ze sobą  to całe łoże na którym leżał. Przez rozpięty kevlar było widać ogromny siniak. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął delikatnie. Pocieszył go fakt mojej obecności. Lekarze oznajmili, że zabierają go na tomografię oraz prześwietlenie. Usiadłyśmy z powrotem. Tuż za nimi na korytarzu pojawił się zasapany pan Sławek. Oznajmił, że musiał pomóc spakować sprzęt. Porozmawialiśmy chwilę.
*dzień później/wtorek*
Obudziłam się skulona na krześle. Spałam tak już kolejny dzień, ale nie chciałam wracać. Drzwi od sali były otwarte, a z niej dobiegał odgłos włączonego telewizora. Wstałam, rozprostowałam odrętwiałe nogi i powoli zajrzałam do środka. Leżący w niej Patryk od razu mnie zauważył.
- Jak się czujesz? - uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krześle "po turecku".
- Szczerze? To chujowo. -zaśmiał się i chwycił mnie za rękę, a ja wplotłam moje palce w jego. - Jak tutaj trafiłaś?
- Gosia. - wskazałam głową na korytarz. Chłopak usiadł delikatnie. - Gdzie twoi rodzice?
- Pojechali po moje ubrania, albo coś do Zielonej. Wysłałem ich obu, bo jeszcze trochę i zwariowałbym tutaj z nimi.
- Dobrze zrobiłeś.
Siedziałam tak z nim chyba z ponad godzinę. Nasze konwersacje na różne tematy przerwał wchodzący lekarz, a za nim pan Sławek z żoną. Oznajmił wszystkim, że jego stan był poważny, ale już się polepszył i zostanie tylko z tydzień lub dwa na obserwacji. Ucieszyliśmy się strasznie. Potem Patryk kazał mi zadzwonić do Filipa i żebym już wracała. Te trzy dni były dla mnie wyczerpujące i powinnam wracać do Wrocławia. Uległam jego błaganiom i postąpiłam tak jak mi nakazał. Filip w 3 godziny już był po mnie. Pożegnałam się z nim oraz z jego rodzicami i zeszłam do brata. Wsiadłam do auta.
- Cześć bracie!  - usiadłam zdziwiona
- Śmierdzisz szpitalem. -wzdrygnął się. - No co?
- Ściąłeś włosy?!
- Eche. - przytaknął. Już nie miał tej ciemnej puszystej czupryny, która przykrywała mu uszy.
- Fajnie, w końcu widać twój zajebisty tunel. - zaśmiałam się i ruszyliśmy w stronę domu.


______________________________________________________________________________

Troszku krótki wypadł, nie wiem czemu, ale aj tam, nie będziecie przecież źli, prawda? :d 
Zaskoczyliście mnie tymi 30, naprawdę! Dacie radę jeszcze raz ?
Jeszcze raz 30 komentarzy to będzie Capitolo19 ! ;D

Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
Jesteście wspaniali! :3

poniedziałek, 1 lipca 2013

Capitolo 17

    Obudził mnie dźwięk SMS'a. Jako, że spałam na materacu wśród kartonów to nie musiałam się wysilać w szukaniu Iphona, który leżał na podłodze obok mnie. Przetarłam oko i na wyświetliło mi "Patryk". Szybko otworzyłam, pisał, że chciał się spotkać. Odpisałam mu, że niech przyjedzie do mnie. Zgodził się od razu. Podałam mu adres i poinformowałam go, że się zdzwonimy jeszcze. Spojrzałam na zegarek, było grubo po 12:00. Wstałam i zeszłam do kuchni, a w  niej siedział już mój brat. Przywitałam się z nim i zaczęłam sobie szykować jajecznicę. Usiadłam przed telewizją i zaczęłam zapychać się jajkami. Jak na zawołanie leciał mój ulubiony serial - House MD. Nagle po mieszkaniu rozległ się głośny dzwonek telefonu. Filip rzucił się do niego i odebrał szybko. Po chwili rozłączył się i zwrócił się do mnie.
- Szczęściara z ciebie!
- Ze mnie? - odpowiedziałam z pełnymi ustami.
- Taaa. Dzisiaj wyjeżdżam na tydzień do Włoch.
- Trening czy zawody?
- I to i to! O 16:00 mam samolot, więc o 15:00 mam być gotowy. - rozpromienił się i poleciał zrobić szybkie pakejszyn. Wróciłam do serialu i jedzenia. Napisałam Patrykowi, żeby wpadł wieczorem, on zgodził się od razu. Przez głowę przeszły myśli, że muszę zrobić jeszcze zakupy, wyjąć hajs z bankomatu i skoczyć do Tytusa. Wstałam więc, ogarnęłam się i poszłam się ubrać. Wskoczyłam w koszulkę  i w jeansy. Zawiązałam conversy, założyłam Red Bull'owy full cap. Schowałam klucze, portfel oraz telefon do kieszeni. Założyłam kurtkę i wskoczyłam do mojego porsche. Najpierw skierowałam się na rynek. Osobiście to ufałam tylko tamtemu bankomatowi. Będą już na miejscu, wyjęłam tyle ile będzie mi potrzebne na cały tydzień i skręciłam do warsztatu. Wcześniej wspomniany Tytus to mój dobry kumpel. Poznałam go przej Macieja na jednym meczu. Często wysyłał mi do Zielonej części, teraz mam go na miejscu i jest zajebiście. Powoli weszłam do warsztatu.
- Gabrysia!
- Cześć Tytusie! - przybiliśmy sobie piątkę. - Przyszedł już tłumik?
- Jeszcze niee, ale co ty tu..
- Niedawno wprowadziłam się tutaj z Filipem. - opowiedziałam mu dokładniej przyczyny. Porozmawialiśmy jeszcze chwile i ruszyłam dalej.  Musiałam kupić coś do jedzenia. Filip zawsze uwielbiał gotować, wiec podczas jego nieobecności zawsze mam problem. Wrzuciłam do koszyka kilka pudełek pizzy, jakieś owoce, zgrzewkę wody niegazowanej, 2 czteropaki Red Bulla, kilka browarków  i kilka tam drobniejszych rzeczy. Po spakowaniu wszystkiego do samochodu, międzyczasie zadzwonił Tytus, że tłumik już przyszedł i jak mam chwile to mogę po niego wpaść.
- JAKIE CUDO! - prawie pisnęłam na widok nowiutkiego, czyściutkiego, lśniącego tłumiku. - Ile?
- Dla ciebie zawsze zniżka! 50 zł.
- Ty łupi jesteś! - powiedziałam i wcisnęłam mu 200zł. - Takie rzeczy to po rynku po 500zł chodzą.
   Podziękowałam. Koleś spakował mi go ładnie do kartonu i posadziłam go na przednie siedzenie, zapinając pasem. Możecie się ze mnie śmiać, ale jeśli chodzi o motocykle i części do nich to zajmuję się nimi jak matka dzieckiem. Tylko, że nie taka matka Madzi z Sosnowca, ale taka prawdziwa matka. (:D) Wróciłam do domu, dochodziła 15:00. Filip w tym samym czasie targał walizkę do swojego BMW. Pozachwycaliśmy się nowym cudeńkiem jakie nabyłam. Później pożegnałam się z nim, życzyłam mu powodzenia, bla bla bla i pojechał. Zostałam sama. Włączyłam sobie muzykę na cały regulator i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Posprzątałam trochę w salonie. Po godzinie świętowania samotności poszłam do garażu. Miałam mnóstwo czasu, więc zabrałam się za montowanie tłumiku. Razem z bratem mieliśmy w sumie 6 motocykli. 3 moje i 3 jego. Moje nazwałam następująco: pomarańczowa - Floria, zielono-czarny- Micke (czyt: majk) oraz neonowo-żółty Xsavier (czyt. Ksawier). W skrócie FMX. Micke to mój pierwszy motocykl, na nim wygrałam pierwsze w życiu zawody. Na nim również chcę wystartować w przyszłym tygodniu. Od montowałam jego stary i zabrałam się za przymocowywanie nowego. Od razu go odpaliłam i wsłuchiwałam się w piękną muzykę jaką wydobywał z siebie. Ostawiam go na bok.
- Wypróbuję na torze. - powiedziałam sama do siebie i wróciłam do domu. Przebrałam się w wygodniejsze ciuchy, zapięłam Axela i poszłam pobiegać. Założyłam słuchawki na uszy i skręciłam do parku. Po dobrych dwóch godzinach biegania spojrzałam na zegarek, dochodziła 19:00. Zawróciłam do domu spacerkiem. NA miejscu szybko skoczyłam pod prysznic. Przebrałam się w czystą koszulkę. Rozsiadłam się przed telewizją. Po raz kolejny trafiłam akurat na mój serial. Około 22:00 rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam powoli i ujrzałam w nich, podpierającego się ręką o ścianę, Patryka. Rozpromienił się na mój widok, a ja odwzajemniłam uśmiech. Przywitałam się w nim, a on pierwsze co zrobił to zatopił ręce w moich rudych włosach. Musnął moje usta. Zatrzasnęłam drzwi, a on zaczął coraz namiętniej całować. Uległam mu. Uwielbiałam w nim wszystko. Uwielbiałam jego oczy, uśmiech i charakter. Uwielbiałam kiedy był wkurzony, smutny i szczęśliwy. Uwielbiałam kiedy moknął na deszczu, bądź kiedy oblewano go wodą. Uwielbiałam kiedy wrzucił mnie do niej. Uwielbiałam, kiedy mnie dotykał, całował. Wszystko!  Powoli zdjął kurtkę nie przerywając pocałunków. Zrzucił szare conversy i czapkę. Obią mnie w tali, a ja skrzyżowałam nogi za jego plecami. Ruszyliśmy do mojego pokoju...

   Obudziły mnie promienie słońca. Uchyliłam jedną powiekę i od razu ją zmrużyłam. W całym pokoju panowała porażająca jasność. Podniosłam głowę i zaczęłam sobie przypominać co ja tu robię itd. Odwróciłam się powoli, a on spał w dobre. Leżał na plecach, głowę miał odwróconą w drugą stronę. Wstałam delikatnie, po całym pokoju były porozrzucane ubrania. Wygrzebałam z nich bieliznę i zarzuciłam tylko koszulkę. Zeszłam powoli na dół. Wszędzie panował porządek. No, prawie wszędzie.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zawiesiłam jego kurtkę na wieszaku, zgarnęłam trampki i położyłam jego czapkę na półce. Poszłam do kuchni. Usiadłam "po turecku" przy stole i popijając sok pomarańczowy z kartonu, zaczęłam przeglądać tygodnik żużlowy. Jakoś ostatnio nie miałam czasu go przeczytać. Zdziwiłam się, bo zegar wybił 14:23. " Hm, a myślałam, że to ja najdłużej śpię.." powiedziałam sobie w myślach. Chwilę potem usłyszałam kroki i trzask drzwi od łazienki. Przekartkowałam stronę i zaczytałam się w artykule o Falubazie. Patryk wszedł powoli do kuchni. Rozczochrane włosy i zaspane oczy to u niego rzadki widok. Przyczłapał i usiadł naprzeciwko mnie.
- Dzień dobry. -mruknął. Skrzyżował swoje chude ręce na blacie stołu i oparł na nich głowę.
- Dzień dobry, dzień dobry. - odpowiedziałam i zatopiłam wzrok w artykule. Poczułam, że się lampi na mnie,  spojrzałam ukradkiem na niego. - Co się tak gapisz?
- Po to mam oczy. - uśmiechnął się.
- Uważaj, bo je tobie wydrapię.
- Nieeee..- pociągnął bez emocji.
- Sobac, jesteś w gasecie. - powiedziałam jak mała dziewczynka i prawie zakryłam mu pole widzenia gazetą. - Tak btw. to głodny? spragniony?
Chłopak wstał i otworzył lodówkę. Wyjął z niej browara.
- Mogę?
- Moja lodówka, lodówką twoją. - odpowiedziałam, wracając do artykułu. - Co robimy dzisiaj?
Wzruszył ramionami i usiadł z powrotem na swoje miejsce.
   Siedzieliśmy na kanapie. Chłopak ubrał się w wczorajszą koszulę, ja natomiast przyodziałam się tylko w krótkie spodenki. Gapiłam się w jego oczy, a on w moje. Trudem powstrzymywałam się ze śmiechu, on także. Jego ciemno brązowe tęczówki wprowadzały mnie w rozproszenie.10 minut później, brunet wymiękł.
- HA! Wygrałam! 3:2! Dajesz buziaka! - wskazałam palcem na policzek, a on cmoknął mnie delikatnie.
- Idziemy się gdzieś przejść?  - zaoferował, a ja przytaknęłam. Ubraliśmy buty i kurtki i wyszliśmy do parku. Spacerowaliśmy ścieżkami. Patryk objął moją szyję ramieniem, a drugą schował w kieszeni. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Spojrzałam się przed siebie i ujrzałam...





_________________________________________________________________________________

No, w końcu macie! Miałam lekki problem, bo napisałam wczoraj w nocy na komputerze i dzisiaj patrzę jakiś błąd.. Musiałam od nowa pisać, ale mam nadzieję, że wam się spodoba! :D Dziękuję, że mnie w ogóle czytacie i maltretujecie o nowy wpis, bo gdybyście tak nie robili to bym strasznie rzadko pisała! :D
Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
To jak..
30 komentarzy = Capitolo 18 ??  Dacie radę? Pewka, że dacie ;3

Boże, to już 17 rozdział! Jak to szybko leci! :D
Naaaaarka!! :3 

 

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Capitolo 16

- Axel! - krzyknęłam gdy tylko otworzyłam drzwi. Kudłaty owczarek podhalański przyczłapał do mnie i zaczął się łasić. - Halo? Jest tutaj ktoś? - rozejrzałam się dookoła, cisza. Nikogo nie było. Rzuciłam torbę w przedpokoju i poszłam do kuchni. Usiadłam do stołu, wyjęłam telefon i wybrałam numer Filipa. Poczekałam 4 sygnały, nie odebrał. Zaniepokoiłam się, wstałam i poszłam pod prysznic. Po kąpieli położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.
Leżałam tak z godzinę, martwiłam się o brata. W tej chwili zadzwonił telefon.
- Halo?
-G-Gabu.. - usłyszałam jakby dławiący się głos.
- Filip?!
- Rodzice... Mieli wypadek..  - urywał co chwilę.
- Co?!
Nie mogłam w to uwierzyć, wstałam i pojechałam do szpitala za wskazówkami brata. Stanie na światłach trwało wieki, ale nie czułam smutku. Nic nie czułam, jednak to byli moi rodzice. Mało spędzałam z nimi czasu. Zaparkowałam tuż przed wejściem, wbiegłam do środka. Recepcjonistka podała mi numer pokoju. Na korytarzu ujrzałam Filipa, siedział nieruchomy. Podbiegłam do niego, a ten wstał i przytulił się do mnie. Oznajmił mi, że to koniec. Byłam w szoku, usiadłam i miałam ochotę płakać. Cała zdrętwiałam, Filip objął mnie ramieniem i siedzieliśmy.

*Rok później*


- Tak, podjęliśmy decyzję, że wyprowadzamy się do Wrocławia. Kupiliśmy mały dom z dużym garażem. - tłumaczyłam się Pawlickim.
- Kupię Ci prezent, tylko powiedz kiedy mamy wbić! -zaśmiał się Piotrek.
- Jasne, zadzwonię do was, ale najpierw Falubaz - Leszno. Do niedzieli chłopaki! - pożegnałam się i wróciłam do siebie.
Podjechałam busem i spakowałam sprzęt oraz narzędzia. Tymczasem braciszek pakował torby do auta. Będzie mi brakowało tego mieszkania, lubiłam je. Zaczęła dręczyć mnie jedna myśl. Czy wypadałoby się pożegnać z Patrykiem? Zamknęłam busa, dochodziła 15:00, na 16:00 był mecz. Przebrałam się szybko, ustaliliśmy, że po meczu wyjeżdżamy. Wyszłam po Gośkę i poszłyśmy na stadion. Ludzi było mnóstwo. Zajęłyśmy swoje miejsca na K4 i czekałyśmy na prezentację.
Walka skończyła się remisem. Pożegnałam kumpelę i postanowiłam iść pod park maszyn. Puściłam strzałkę Patrykowi, żeby mnie wpuścił na chwilę, bo gdyby wyszedł to byśmy nie pogadali. 10 minut potem ujrzałam jego zacieszaną mordkę w bramie. Już był przebrany w krótkie spodenki, trampki i koszulkę.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- No witam, witam. - zawahał się, ale postanowił się nie całować przy fotografach.
- Musimy porozmawiać.
- Tak?  -zaniepokoił się , uniósł jedną czarną brew.
- Wyjeżdżamy z Filipem do Wrocławia. Kupiliśmy nowy dom, chcemy się uwolnić od wspomnień sprzed roku.
- Rozumiem, ale to znaczy, że już się nie spotkamy?
- Pewnie, że będziemy się widzieć!  Będę na każdym meczu w Zielonej! Na wyjeździe w Wrocławiu też się zjawię!
- To dobrze. - uśmiechnął się i chwycił swoją ciepłą ręką moją brodę.

Godzinę później już prowadziłam busa, a za mną jechał Filip. Zapadł zmrok. Włączyłam sobie na fulla ulubioną płytę Comy i popijałam Red Bulla, żeby nie zasnąć. Po jakimś czasie dojechałam na miejsce pierwsza. Zaparkowałam busa na podjeździe i czekałam na brata. Postanowiliśmy rozpakowywać się jutro. W środku przebraliśmy się i położyliśmy od razu spać.
Następnego dnia mogłam w spokoju zwiedzić mieszkanie. Wybrałam śliczny duży pokój o grafitowych ścianach i białym dywanie. Zaczęłam się rozpakowywać. Po południu postanowiłam wyjść z psem poogarniać okolicę. Filip był w warsztacie, oznajmiłam mu, że wychodzę, chwyciłam Axela i wyszłam. Słońce zaczęło coraz bardziej grzać. Dokładnie rozglądałam się dookoła, aby zapamiętać ulicę i się nie zgubić. Zauważyłam nieopodal park, więc skręciłam do niego. Ludzi było tam znacznie więcej. Co drugi odwracał się podziwiając mojego owczarka. Uśmiechałam się sama do siebie na ten widok. Zauważyłam na przeciwległej drodze jakiegoś chłopaka biegnącego z psem. Ubrany był w kolorowe krótkie spodenki, sportowe buty do biegania i podkoszulek na noramkach. Sterczące włosy wyglądały znajomo. Koleś się zatrzymał, aby ochłonąć. Przysiadłam na ławce tak, aby widzieć go wyraźnie. Koleś przeczesał palcami fryzurę i zaczął rozciągać ręce. Wypuścił psa i usiadł na ławce. W tej chwili zauważyłam dobrze mi znany i charakterystyczny dla niego tatuaż. Wstałam i ruszyłam w jego stronę. Zauważył mnie i uśmiechnął się na mój widok.
- Co ty tu..
- Też miło mi Cię widzieć Maciej. - dosiadłam się do niego.
- Dawno się nie widzieliśmy, nie? Już chyba z miesiąc, co u ciebie i Filipa? - jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie.
- A no wiesz.. W Zielonej mieliśmy napad, amerykanie spuścili na nasze mieszkanie bombę, która okazała się być kapsułą z jakimś stworzeniem, które zjadło nam lodówkę, więc się wyprowadziliśmy tutaj, a Filip chyba coś po nim odziedziczył, bo robi dokładnie to samo co ten potwór. - zażartowałam, a chłopak zaśmiał się uroczo.
- Tu uważaj, bo ono Patryka zaatakuje.
- O niego to byłabym już spokojna. - machnęłam ręką i w tej chwili przybiegł jego pies. Rozłożyłam ręce w jego stronę - Silny! Poznaj Axela.
- Daj spokój, pogryzą się.

Postanowiliśmy z Filipem przejechać się na trening. Niedaleko Wrocławia, był świetny tor. Spakowaliśmy sprzęt do busa, zamknęliśmy dom i wyjechaliśmy. Na miejscu rozpakowaliśmy się i zabraliśmy się za ustawienia. Chwilę później nadjechała mini jeepem jakaś laska. Spojrzeliśmy po sobie z Filipem. Blondynka, zgrabna i widać po jej ruchach pewność siebie. Wsiedliśmy na motocykle i zajęliśmy się jazdą. Brat uczył mnie kilka freestylowych numerów, które jakoś mi wychodziły. Później dołączyła do nas owa dziewczyna. W przerwie postanowiliśmy podejść do niej i zagadać.
- Czeeść. - uśmiechnęłam się do niej. - Jestem Gabu, a to mój brat Filip.
- Witam Konstancja, nowi? Jeszcze was tu nie widziałam. - odwzajemniła czyn.
- Taak, przeprowadziliśmy się tutaj dokładnie wczoraj.
- Ooo.. Falubaz. - zaskoczyła się patrząc w kierunku mojego nadgarstka. - Pjona! - zaśmiałyśmy się.  Zaczęłyśmy się dogadywać, wymieniłyśmy się opowiadaniami o życiu. Dowiedziałam się, że jest kuzynką Macieja i mieszka też we Wrocławiu. Jeździ na starym crossie po kuzynie. Opowiedziałam jej o moich "przygodach" z chłopakami.
- To ty jesteś ta tajemnicza dziewczyna Dudka. - zniesmaczyła się, kiedy poruszyłam temat Patryka.
- Nie wiem do końca czy jesteśmy razem.
- Mhm...

[Następneeego dniaaa]

Mac Miller - Knock Knock.  Pomacałam szafkę w celu odebrania telefonu. Na wyświetlaczu pokazała mi się morda Janowskiego. Opadłam na poduszkę i z delikatną złością odebrałam.
- Dzień dobry! Ładnie to tak spać? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Masz wpierdol. - burknęłam.
- Jest 14:00 wstawaj w końcu.
- Masz wpierdol. - przerywałam mu.
- Idziemy biegać, wstawaj.
- Masz wpier.. co?!   Po co?
- Tak o, za godzinę w parku. Paaa.. - zirytował się lekko.
- Masz wpierdol.. - zaśmiałam się.
Wstałam szybko i wzięłam prysznic. Zarzuciłam jakąś koszulkę i spodenki. Zjadłam śniadanie i wyszłam w kierunku parku, jednocześnie rozglądając się czy nie czasem już gdzieś czeka na mnie. Zauważyłam go na ławce. Leżał na plecach z podkulonymi nogami zasłaniając twarz dłońmi. Podeszłam po cichu i usiadłam na jego twardy, umięśniony brzuch. Ten zerwał się i zrzucił mnie.
- Masz wpierdol. - wskazałam na niego palcem, a ten zaczął uciekać. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że mam go gonić. Jak na rajdowca motocrossowego mam niezłą kondycję, więc szybko go dogoniłam i z całej siły trzepnęłam go w ramię. Chłopak automatycznie zwolnił, aby odsapnąć, a ja pobiegłam dalej. Kilkanaście metrów dalej przysiadłam na murku, czekając na niego. Powoli biegł w moim kierunku, więc mogłam się mu przyjrzeć. Ubrany był w krótkie kolorowe spodenki i luźną koszulkę. - Wiesz, poznałam wczoraj twoją kuzynkę.
- Konstancję? - odparł lekko zachrypniętym głosem, a ja przytaknęłam. - I co?
- Spoko, gadałyśmy, opowiadałyśmy o sobie. Tylko, że nie mogę ogarnąć czemu dziwnie zareagowała na wieść o mojej znajomości z Patrykiem.
- Pff.. nie dziwmy się.
- Czemu?
- Axel! - krzynęłam gdy tylko otworzyłam drzwi. Kutłaty owczarek podhalański przyczłapał do mnie i zaczął się łasić. - Halo? Jest tutaj ktoś? - rozejrzałam się dookoła, cisza. Nikogo nie było. Rzuciłam torbę w przedpokoju i poszłam do kuchni. Usiadłam do stału, wyjęłam telefon i wybrałam numer Filipa. Poczekałam 4 sygnały, nie odebrał. Zaniepokoiłam się, wstałam i poszłam pod prysznic. Po kąpieli położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.
Leżałam tak z godzinę, martwiłam się o brata. W tej chwili zadzwonił telefon.
- Halo?
-G-Gabu.. - usłyszałam jakby dławiący się głos.
- Filip?!
- Rodzice... Mieli wypadek..  - urywał co chwilę.
- Co?!
Nie mogłam w to uwierzyć, wstałam i pojechałam do szpitala za wskazówkami brata. Stanie na światłach trwało wieki, ale nie czułam smutku. Nic nie czułam, jednak to byli moi rodzice. Mało spędzałam z nimi czasu. Zaprakowałam tuż przed wejściem, wbiegłam do środka. Recepcjonistka podała mi numer pokoju. Na korytarzu ujrzałam Filipa, siedział nieruchomy. Podbiegłam do niego, a ten wstał i przytulił się do mnie. Oznajmił mi, że to koniec. Byłam w szoku, usiadłam i miałam ochotę płakać. Cała zdrętwiałam, Filip objął mnie ramieniem i siedzieliśmy.

*Rok później*


- Tak, podjęliśmy decyzję, że wyprowadzamy się do Wrocławia. Kupiliśmy mały dom z dużym garażem. - tłumaczyłam się Pawlickim.
- Kupię Ci prezent, tylko powiedz kiedy mamy wbić! -zaśmiał się Piotrek.
- Jasne, zadzwonię do was, ale najpierw Falubaz - Leszno. Do niedzieli chłopaki! - pożegnałam się i wróciłam do siebie.
Podjechałam busem i spakowałam sprzęt oraz narzędzia. Tymczasem braciszek pakował torby do auta. Będzie mi brakowało tego mieszkania, lubiłam je. Zaczęła dręczyć mnie jedna myśl. Czy wypadałoby się pożegnać z Patrykiem? Zamknęłam busa, dochodziła 15:00, na 16:00 był mecz. Przebrałam się szybko, ustaliliśmy, że po meczu wyjeżdżamy. Wyszłam po Gośkę i poszłyśmy na stadion. Ludzi było mnóstwo. Zajęłyśmy swoje miejsca na K4 i czekałyśmy na prezentację.
Walka skończyła się remisem. Pożegnałam kumpelę i postanowiłam iść pod park maszyn. Puściłam strzałkę Patrykowi, żeby mnie wpuścił na chwilę, bo gdyby wyszedł to byśmy nie pogadali. 10 minut potem ujrzałam jego zacieszaną mordkę w bramie. Już był przebrany w krótkie spodenki, trampki i koszulkę.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- No witam, witam. - zawachał się, ale postanowił się nie całować przy fotografach.
- Musimy porozmawiać.
- Tak?  -zaniepokoił się , uniusł jedną czarną brew.
- Wyjeżdżamy z Filipem do Wrocławia. Kupiliśmy nowy dom, chcemy się uwolnić od wspomnień sprzed roku.
- Rozumiem, ale to znaczy, że już się nie spotkamy?
- Pewnie, że będziemy się widzieć!  Będę na każdym meczu w Zielonej! Na wyjeździe w Wrocławiu też się zjawię!
- To dobrze. - uśmiechnął się i chwycił swoją ciepłą ręką moją brodę.

Godzinę później już prowadziłam busa, a za mną jechał Filip. Zapadł zmrok. Włączyłam sobie na fulla ulubioną płytę Comy i popijałam Red Bulla, żęby nie zasnąć. Po jakimś czasie dojechałam na miejsce pierwsza. Zaparkowałam busa na podjeździe i czekałam na brata. Postanowiliśmy rozpakowywać się jutro. W środku przebraliśmy się i położyliśmy od razu spać.
Następnego dnia mogłam w spokoju zwiedzić mieszkanie. Wybrałam śliczny duży pokój o grafitowych ścianach i białym dywanie. Zaczęłam się rozpakowywać. Po południu postanowiłam wyjść z psem poogarniać okolicę. Filip byłw warsztacie, oznajmiłam mu, że wychodzę, chwyciłam Axela i wyszłam. Słońce zaczęło coraz bardziej grzać. Dokładnie rozglądałam się dookoła, aby zapamiętać ulicę i się nie zgubić. Zauważyłam nieopodal park, więc skręciłam do niego. Ludzi było tam znacznie więcej. Co drugi odwracał się podziwiając mojego owczarka. Uśmiechałam się sama do siebie na ten widok. Zauważyłam na przeciwległej drodze jakiegoś chłopaka biegnącego z psem. Ubrany był w kolorowe krótkie spodenki, sportowe buty do biegania i podkoszulek na noramkach. Sterczące włosy wyglądały znajomo. Koleś się zatrzymał, aby ochłonąć. Przysiadłam na ławce tak, aby widzieć go wyraźnie. Koleś przeczesał palcami fryzurę i zaczął rozciągać ręce. Wypuścił psa i usiadł na ławce. W tej chwili zauważyłam dobrze mi znany i charakterystyczny dla niego tatuaż. Wstałam i ruszyłam w jego stronę. Zauważył mnie i uśmiechnął się na mój widok.
- Co ty tu..
- Też miło mi Cię widzieć Maciej. - dosiadłam się do niego.
- Dawno się nie widzieliśmy, nie? Już chyba z miesiąc, co u ciebie i Filipa? - jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie.
- A no wiesz.. W Zielonej mieliśmy napad, amerykanie spóścili na nasze mieszkanie bombe, która okazała sięwyć kapsułą z jakimś stworzeniem, które zjadło nam lodówkę, więc się wyprowadziliśmy tutaj, a Filip chyba coś po nim odziedziczył, bo robi dokładnie to samo co ten potwór. - zażartowałam, a chłopak zaśmiał się uroczo.
- Tu uważaj, bo ono Patryka zaatakuje.
- O niego to byłabym już spokojna. - machnęłam ręką i w tej chwili przybiegł jego pies. Rozłożyłam ręce w jego stronę - Silny! Poznaj Axela.
- Daj spokój, pogryzą się.

Postanowiliśmy z Filipem przejechać się na trening. Niedaleko Wrocławia, był świetny tor. Spakowaliśmy sprzęt do busa, zamknęliśmy dom i wyjechaliśmy. Na mniejscu rozpakowaliśmy się i zabraliśmy się za ustawienia. Chwilę później nadjechała mini jepem jakaś laska. Spojrzeliśy po sobie z Filipem. Blondynka, zgrabna i widać po jej ruchach pewność siebie. Wsiedliśmy na motocykle i zajęliśmy się jazdą. Brat uczył mnie kilka freestylowych numerów, które jakoś mi wychodziły. Później dołączyła do nas owa dziweczyna. W przerwie postanowiliśmy podejść do niej i zagadać.
- Czeeść. - uśmiechnęłam się do niej. - Jestem Gabu, a to mój brat Filip.
- Witam Konstancja, nowi? Jeszcze was tu nie widziałam. - odwzajemniła czyn.
- Taak, przeprowadziliśmy się tutaj dokładnie wczoraj.
- Ooo.. Falubaz. - zaskoczyła się patrząc w kierunku mojego nadgarstka. - Pjona! - zaśmiałyśmy się.  Zaczęłyśmy się dogadywać, wymieniłyśmy się opowiadaniami o życiu. Dowiedziałam się, że jest kuzynką Macieja i mieszka też we Wrocławiu. Jeździ na starym crossie po kuzynie. Opowiedziałam jej o moich "przygodach" z chłopakami.
- To ty jesteś ta tajemnicza dziewczyna Dudka. - zniesmaczyła się, kiedy poruszyłam temat Patryka.
- Nie wiem dokońca czy jesteśmy razem.
- Mhm...

[Następneeego dniaaa]

Mac Miller - Knock Knock.  Pomacałam szafkę w celu odebrania telefonu. Na wyświetlaczu pokazała mi się morda Janowskiego. Opadłam na poduszkę i z delikatną złością odebrałam.
- Dzień dobry! Ładnie to tak spać? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Masz wpierdol. - burknęłam.
- Jest 14:00 wstawaj wkońcu.
- Masz wpierdol. - przerywałam mu.
- Idziemy biegać, wstawaj.
- Masz wpier.. co?!   Po co?
- Tak o, za godzinę w parku. Paaa.. - zirytował się lekko.
- Masz wpierdol.. - zaśmiałam się.
Wstałam szybko i wzięlam prysznic. Zarzuciłam jakąś koszulkę i spodenki. Zjadłam śniadanie i wyszłam w kierunku parku, jednoczesnie rozglądając się czy nie czasem już gdzieś czeka na mnie. Zauważyłam go na ławce. Leżał na plecach z podkulonymi nogami zasłaniając twarz dłońmi. Podeszłam po cichu i usiadłam na jego twardy, umięśniony brzuch. Ten zerwal się i zrzucił mnie.
- Masz wpierdol. - wskazałam na niego palcem, a ten zaczął uciekać. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że mam go gonić. Jak na rajdowca motocrossowego mam niezłą kondycję, więc szybko go dogoniłam i z całej siły trzepnęłam go w ramię. Chłopak automatycznie zwolnił, aby odsapnąć, a ja pobiegłam dalej. Kilkanaście metrów dalej przysiadłam na murku, czekając na niego. Powoli biegł w moim kierunku, więc mogłam się mu przyjżeć. Ubrany był w krótkie kolorowe spodenki i luźną koszulkę. - Wiesz, poznałam wczoraj twoją kuzynkę.
- Konstancję? - odparł lekko zachrypniętym głosem, a ja przytaknęłam. - I co?
- Spoko, gadałyśmy, opowiadałyśmy o sobie. Tylko, że nie mogę ogarnąć czemu dziwnie zareagowała na wieść o mojej znajomości z Patrykiem.
- Pff.. nie dziwmy się.
- Czemu?
- Jest w nim zabujana po uszy.




_______________________________________________________________________________

Przepraszam, że krótki, ale nie mam aktualnie weny ;3 Teraz wakacje, więc coś się wymyśli!

Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF

20 comment  = Capitolo 17

Dzięki, że jesteście i czytacie<3

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Capitolo 15

Przebudziłam się i otworzyłam powoli oczy. Pokój w którym spałam był pusty. Usłyszałam stłumione głosy dobiegające w salonu. Wstałam, poprawiając lekko za dużą koszulkę z Królem Julianem. Zeszłam na dół powoli.
- Gabu! - usłyszałam znajomy głos.
- Ciocia? Co ty tu...- zmrużyłam oczy.
- Przyjechaliśmy z wujem i chłopcami do babci! Nie spodziewaliśmy się tutaj ciebie i ... -wskazała brodą szklane drzwi przez które było widać ogród. Wyjrzałam przez nie ,a moim oczom ukazali się chłopacy grający z moimi kuzynami Alanem i Maksem w nogę.
- Patryk i Maciej.. - dokończyłam za nią i żeby uniknąć wykładu na temat związków wyszłam do nich na zewnątrz po drodze biorąc sok z lodówki. Usiadłam na werandzie i zaczęłam się im przyglądać. Wyglądali nieziemsko bez koszulek i w luźnych spodenkach za kolana. Brunet zauważył mnie i dosiadł się.
- Dzień dobry. - powiedział z uśmiechem i lekko zdyszany.
- Dobry, dobry. - odpowiedziałam biorąc kolejnego łyka soku.
- Młodym chyba bateria się nigdy nie rozładuje. - westchnął i położył się. Skrzyżowałam nogi i ukradkiem obejrzałam się za siebie. Ciotka z babcią siedziały w salonie i mierzyły mnie i Patryka wzrokiem. Wzdrygnęłam się.
- Co jest? - usłyszałam głos Macieja.
- Ech, rodzinka mierzy nas wzrokiem, boję się wiedzieć o czym rozmawiają. - zaśmiałam się. - Co dzisiaj robimy? To ostatni dzień tutaj.
- Poszedłbym na jakąś imprezę...- rozmarzył się.
- To się dobrze składa. Takie zadupie, a fajny klub nocny na obrzeżach miasta jest tu, możemy iść dzisiaj. Hm?
- Okej. - przytaknęli obaj.

Wieczorem szykowaliśmy się do wyjścia. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w męską koszulkę z crossówką i czarne rurki. Chwyciłam czerwono-czarnego fullcapa, chłopacy również ubrali się w czyste ciuchy i wyszliśmy do klubu. Księżyc wyszedł zza chmur, nadając klimat jak z horroru. Co chwilę zawiewał chłodny wiatr. Byliśmy już niedaleko i z krokiem na krok słychać było muzykę i ludzi.
Przed wejściem stały tłumy, zapłaciliśmy i weszliśmy do środka. Impreza dopiero co się rozkręcała. Usiedliśmy do baru, zamawiając po piwie. Im więcej ludu się schodziło, tym lepiej się bawili. Po kilku kolejkach poszliśmy się bawić. Włączyliśmy się w jakąś grupę, był w niej wysoki przystojny brunet z delikatnym zarostem, który zwrócił moją uwagę.
- Motocross? -krzyknął mi do ucha po angielsku.
- Tak, a co?
- Chwila, ty nie jesteś Gabi Nowak? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Gabu - poprawiłam go. - Tak.
- Słyszałem, że nieźle dajesz radę.
- Serio? a ty też jeździsz? - szokowałam się, a on przytaknął.
- Dany, miło mi. - uśmiechnął się. Nagle mnie oświeciło, to był Dany Torres? Ten Dany Torres, który jeździ w X-fighters?! Zabrakło mi tchu i to nie z powodu tańca. Poszłam się napić czegoś mocniejszego. Usiadłam i zgłosiłam barmanowi prośbę o Daniels'a z lodem.Po chwili dostałam truciznę i wzięłam 3 głębokie łyki.
- Gabuszon już wymiękł ? - dosiadł się po chwili do mnie Maciej.
- Niee, musiałam się napić. Co tam? Wyrwałeś już kogoś?
- Staram się o taką jedną.
- Szalony. - zaśmiałam się. Dopiłam do końca i wróciłam się bawić. Z głośników ruszyło Bingo Players&Far East Movement - Get Up (Rattle), cała sala nagle się ożywiła. Wszyscy skakali w rytm basów. W jednej chwili ludzie poczuli tzw. jedność i przez to uwielbiałam ten klub. Wczułam się w klimat, wtedy ktoś mnie objął ramieniem. Odwróciłam się szybko, to był Maciek. Nie puszczał mnie, wręcz przeciwnie. Przycisnął do siebie i nasze usta się skleiły. Zatrzymaliśmy się, a reszta nadal podskakiwała. Poczułam jakby czas stanął w miejscu. Chłopak chwycił moją twarz w dłoniach, nadal nie przerywając. Po chwili oderwałam się od niego i wybiegłam, nie oglądając się za siebie. Usiadłam przed wejściem na ziemi. Moje myśli wariowały. Skręciłam w tzw.ślepą uliczkę, musiałam wybrać. Na początku Patryk pocałunkiem spowodował, że zaczęłam inaczej na niego patrzeć. Między nami zaczęło iskrzyć. Ni z tąd ni z owąd pojawił się Maciej i zamieszał mi w głowie swoimi niebieskimi oczami i tym co dzisiaj się stało. Miałam dość, najchętniej poszłabym do domu, ale nie mogę sama zostawić chłopaków. Usiadłam tzw. "po turecku", poprawiłam koszulkę i oparłam się o ścianę. Zdjęłam czapkę i przeczesałam palcami włosy. Zatopiłam wzrok w czyjejś postaci, która stała po drugiej stronie ulicy. Siedziałam tak jakiś czas. Księżyc wyszedł oświetlając ulicę. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że ta postać na przeciwko to Patryk. Chłopak również mnie zauważył i ruszył w moją stronę. Przeszedł przez ciemną jezdnię i nagle jego ciało oświecił blask księżyca. Zatrzymał się, podszedł powoli i rozsiadł się obok mnie.
- Co ty tu... chwila. - poczułam nietypowy zapach, który od niego bił. Wtopiłam nos w jego ubranie i oprócz jego zapachu, którego uwielbiam, był też inny. - Paliłeś?
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i wbił we mnie swoje czekoladowe oczy. Westchnęłam i oparłam głowę o jego ramię, a on położył swoją na mojej. Przy nim czułam się inaczej niż przy Macieju. Tamten był twardy i pewny siebie. On delikatny, a jednak wyluzowany.
- Zbieramy się powoli, co? - wstałam, żeby sięgnąć po telefon do kieszeni, ale w tej samej chwili Maciej wyszedł z klubu. Uśmiechnął się do mnie, ale ja nie zareagowałam. - Chodźcie.
Szłam pomiędzy nimi w ciszy. Zrobiło mi się chłodno, ale nie dałam po sobie znać. Bałam się, że jeszcze dojdzie do jakiejś sprzeczki i zacznie się "wojna", pomiędzy kumplami.
-  Yeah, ale była zabawa, co?! - zaśmiał się blondyn.
- Tsaaa.. nie uwierzycie kogo spotkałam! - udawałam, jakby nic pomiędzy nami się nie wydarzyło.
- No wal! - zainteresował się Patryk.
- Dany'ego Torresa!
- Pierdolisz! Tutaj?! - Maciek, aż podskoczył.
- Kurde, mogłam się spytać co on tutaj robi! Żałuję. - zaśmialiśmy się. Nawet nieźle mi szło to całe "udawanie".
Wróciliśmy do domu.
Obudziłam się lekko skacowana. Podniosłam powoli głowę przez którą przeszył mnie ból. Rozejrzałam się dookoła, obok mnie na osobnym materacu spał Maciej, Patryka nie było. Wstałam i delikatnie, po cichu, żeby go nie obudzić, wyszłam na korytarz. Usłyszałam głosy dobiegające z kuchni, poszłam w tym kierunku. Przy stole siedział Dudek z moją babcią, zdziwiłam się nieco.
- Yyy, dzień dobry. - podrapałam się po głowie.
- Cześc kochanie, głodna? Przyniosę Ci z piwnicy kompot. - przytaknęłam,a babcia uśmiechnęła się szeroko, wstała i wyszła.
- Coś ty jej zrobił? -uniosłam jedną brew i spojrzałam na Patryka, a ten wzruszył ramionami.
- Taki mój urok - przeczesał palcami swoją czarną czuprynę.
- Jasne.. - pokazałam mu język i w tej samej chwili do kuchni wkroczył Maciej. Wpółprzytomny usiadł na krześle i zajęczał. - Trzeba było tyle nie pić. - szepnęłam, żeby babcia nie usłyszała. Ten oparł głowę o blat stołu i westchnął głęboko.
- O witaj Macieju! - babcia wróciła ze słoikami. - Jak już są wszyscy to zrobię obiad, tylko muszę skoczyć do sklepu po ziemniaki. Zaraz wracam! - i już jej nie było.
- Okej, okej.  - odparłam.
- Idę pod prysznic. - Janowski wstał i wyszedł.
Wstałam do lodówki i wzięłam z niej sok pomarańczowy, nalałam do dwóch szklanek i podałam Patrykowi.
- Dzięki, ei słuchaj. - uśmiechnął się delikatnie.
- No? - stanęłam na środku kuchni i wzięłam głębokiego łyka.
- Jest taka jedna sprawa o której chciałem pogadać, wtedy w garażu. - chłopak wstał i stanął naprzeciwko mnie tak blisko, że nasze nosy dzieliło 10 cm. Spojrzał mi głęboko w oczy i uśmiechnął się szeroko. - Kocham Cię.





____________________________________________________________________________

20 komentarzy ======> Capitolo 16  :D

Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF

Narazie! :3