Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 stycznia 2013

Capitolo 9

Ech.. Dzisiaj mam trening, pojutrze zawody. Boję się, a co jeśli zdefektuję ? Spadnę o kilka miejsc i będę miała marną szansę na złoto. Jest,jeszcze jeden problem... Mianowicie obiecałam Patrykowi, że go zabiorę. Usłyszałam dźwięk, który dobiegał z mojego telefonu. Otworzyłam oczy, ziewnęłam i chwyciłam komórkę. Grzesiek napisał, że przyjadą jutro całą paczką na zawody. Zrobiło mi się miło, napisałam, że Patrykowi obiecałam jeszcze. Przytaknął.
" Kurcze" pomyślałam, rzucając telefon. Gapiłam się w sufit. " Jak dobrze mieć takich przyjaciół, którzy będą cię wspierać i dopingować." Nagle, moje drzwi od pokoju otworzyły się, a w nich stanął Filip. Krótkie spodenki i rozczochrane włosy świadczyły o tym, że dopiero wstał.
- Gabuu.. - jęknął cicho, przecierając oko.
- hm?
- Pomocy.. - spojrzał błagalnie tymi swoimi brązowymi oczami.
- Ech, niech no pomyślę. Impreza. Alkohol. Kac. Głowa. Zgadłam? - uniosłam brew do góry. Filip przytaknął i rzucił się na moje łóżko. Westchnęłam głośno, a on wtulił się w moją pościel. - Ei! To moje łóżko! Wypierdalaj! - próbowałam go zepchnąć. Filip, kiedy miał kaca, często przychodził do mnie po lek. Lekiem byłam ja, wygłupy i bójki.
- Nie rób! Bo ci śniadania nie zrobię!
- I tak sobie zrobię, dzisiaj mam trening. - pokazałam mu język.
- Aaa, bo ty po jutrze masz MX1, tak?
- Mhm..
- To nie powinnaś już tam być? - spojrzał na zegarek - Jest 14:00.
- O 16:00 mam dopiero, matole. - zaśmiałam się.
- Pojadę z tobą.
- Spoko.
Poszliśmy na śniadanie. W kuchni mama zrobiła nam kanapki. Usiadłam i jedząc przeglądałam "Tygodnik Żużlowy". Tata wszedł do kuchni, spoglądając na nas dziwnie, chwycił kubek kawy, który przygotowała mu mama.
- No co? - spytał brat.
- Nie za dobrze? - zaśmiał się. - Co to są za czasy, że matka musi robić dorosłym dzieciom jedzenie?
- To XXI wiek tato.
- Pffff i tak wolałabym żyć w latach od '30 do '90 w L.A. - rozmarzyłam się.
- Ja też. - przyznał Filip i przybiliśmy sobie piątkę.
- Musisz się przyzwyczaić. - podsumowała mama i ucałowała tatę w policzek. Godzinę później rodzice byli już w pracy, a ja z bratem pakowaliśmy się do busa. Wnosiliśmy skrzynki, torby i motory. Po chwili byliśmy gotowi do drogi. Jechaliśmy słuchając naszej ulubionej płyty Dżemu i śpiewaliśmy na całe gardło " Cegła".
Kawałek na plac treningowy mieliśmy, więc zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej po kawę plus zapasy coli i lionów na drogę.  Podczas dalszej jazdy siedzieliśmy w ciszy, więc zmieniłam płytę i znów mieliśmy urozmaiconą podróż. Będąc na miejscu, zaparkowaliśmy busa i zaczęliśmy wypakowywać sprzęt. Znacie nas.. To nie mogło odbyć się w spokoju ;- )
Wpierw postanowiłam iść umyć błotniki, ale już po 15 minutach biegaliśmy po całym torze lejąc się wodą.
Po przebraniu się i uszykowaniu motoru mogłam trochę poćwiczyć. Wskoczyłam na niego i pojeździłam kilka kółek. Filip stał z boku i przyglądał się. Największy plus w motocrossie jest to że mój brat też jeździ i często tak mieliśmy, że jeden jeździł drugi się przyglądał i podpowiadał jakie błędy się robiło. Tym razem też tak było. Jednymi słowy kocham mojego brata.

< fiu, fiu>

Nadszedł w końcu dzień poprzedzający mecz na który czekałam. To od niego zależy, czy się utrzymam w pierwszej 10-stce i przejdę dalej. Strasznie mi zależy na złocie i w tym roku staram się jak najbardziej mogę. Wstałam dosyć wcześnie bo około 10:00, a mieliśmy wyjeżdżać o 15:00. Miałam jeszcze sporo czasu, więc postanowiłam trochę się przejść i odprężyć. Założyłam szarą bluzę, moje zielone DC i (jak zawsze zresztą) wybiegłam na zewnątrz. Założyłam słuchawki, puściłam sobie ulubioną odprężającą piosenkę. Szłam spokojnie przez park. Minęłam kilka starszych osób, młodych. Dzieci biegające, byłą piękna pogoda, więc większość ludzi postanowiła spędzić wolny czas na świeżym powietrzu. Skręciłam w dróżkę i ruszyłam mijając boisko do nożnej za liceum. Coś mnie zaniepokoiło. Wytężyłam wzrok, Filip?! Zamiatał dziedziniec, a pozostali z jego klasy biegali na murawie. Wybuchłam śmiechem.
- Śmiej się, śmiej. - pokazał mi język.
- Za co?
- Za lenia... Nie chciało mi się ćwiczyć. - podrapał się uroczo po głowie.
- Oj, oj..
- Zamknij się, a ty?! Gdzie się szlajasz?! - krzyknął z uśmiechem.
- Spacer, odreagowuję stres.
- Ciekawe..
- Dobra idę, nie przeszkadzam. - poklepałam go po plecach i ruszyłam dalej.
Znalazłam się w mieście, spacerowałam ulicami. Minęłam spożywczy w którym zapotrzebowałam się w butelkę coli i spotkałam Adama. Chwilę pogadaliśmy, ale się spieszył. Nagle, usłyszałam solo Slasha.
- Halo? - odebrałam.
- Gabu? - usłyszałam lekko zachrypnięty głos Patryka. - Cześć.
- No cześć, jak tam?
- Jakoś leci. Słuchaj ty jutro masz zawody, tak?
- Mhm.. - potwierdziłam
- O 15:00 wyjeżdżacie jeżeli się nie mylę... - zamyślił się, przytaknęłam mu. - Twoja oferta o zabraniu mnie nadal aktualna?- zaśmiał się delikatnie.
- Oczywiście! Masz się u mnie stawić przed 15:00! - uśmiechnęłam.
- Szeregowy Dudek gotowy do akcji. Stawi się równo o 14:30 z Zengim i pojedzie z tobą busem. Pozostali pojadą samochodem. Dobra?
- Jestem za!
- Spoko, dobra ja kończę. Do zobaczenia!
- Trzymaj się! - przez moje ciało przepłynęła fala ciepła. Poczułam się miło. Może Patryk faktycznie chce, aby było tak, jakby nie było tamtego dnia i dobrze!
Spojrzałam na zegarek dochodziła pierwsza. Miałam jeszcze sporo pracy, musiałam wyczyścić kevlar, kask, poszykować gogle. Błotniki trzeba umyć po wczorajszym treningu, poszykować narzędzia, spakować wszystko. Świeciło słońce, więc otworzyłam garaż szeroko. Złożyło się akurat, że bus stał. Otworzyłam go i zaczęłam robotę. Włączyłam sobie muzykę, wyprowadziłam motory. Na drzwiach powiesiłam kevlar, opryskałam go wężem ogrodowym tak, zęby całe błoto zniknęło.
Po dobrej godzinie przygotować wszystko było gotowe. Rozłożyłam skrzynki, torby, motory i inne akcesoria przy busie. Powoli układałam wszystko do środka. W międzyczasie wrócił Filip i zrobił kanapki na drogę.
Zawody odbywały się w Niemczech, więc kawał drogi mieliśmy.
- Hajka Falubaz! - usłyszałam za plecami głos chłopaków. Odwróciłam się gwałtownie.
- No proszę. - spojrzałam na zegarek - Punktualnie! - uśmiechnęli się do mnie, a ja wrzuciłam ich torby do busa. Wpakowałam na samym końcu motory i mogliśmy ruszać.
Równo o 15:00 wyjechaliśmy. Filip prowadził, ja siedziałam po jego prawej, a Grzesiek z Patrykiem z tyłu.
To była dłuuuuga podróż...




___________
Starałam się pisać jak najdłuższy, ale jak napiszę wszystko w jednym to nie będę miała co pisać w następnym :D

Podoba się? Koment! Bo  10 komentarzy = kolejny wpis! :D
Pozdrowionka!<3

14 komentarzy:

  1. no w koncu sie doczekałam

    OdpowiedzUsuń
  2. juz sie nie moge doczekac nastepnego mam nadzieje ze bedzie szybko

    OdpowiedzUsuń
  3. cudnie jest czekam na akcje z Patrykiem jak sie rozwinie

    OdpowiedzUsuń
  4. koment koment koment :D

    OdpowiedzUsuń
  5. oczywiscie czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. omnomnomnomn ja chce juz następny

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahah Filip zamiata BEKA :D

    OdpowiedzUsuń
  8. no ciekawa jestem nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  9. podoba sie podoba szykuj następny

    OdpowiedzUsuń
  10. o widze ze jestem 10 komentarzem a wiec nastepny rozdzialik ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. no wkoncu ludzie sie wzieli za komentarze i bedzie next ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. jezu świetny masz ten bloog *.* już chce kolejny :d

    OdpowiedzUsuń
  13. dzisiaj wszystkie rozdziały przeczytałam (bo nowa jestem) *.*
    i nie mogę się doczekać następnego ; )

    OdpowiedzUsuń
  14. daj już nowy ^.^

    OdpowiedzUsuń