Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Capitolo 21

Uwaga!!!
Zanim zaczniesz czytać, wbij na FP tego bloga!  -> https://www.facebook.com/thespeedwaystory  <-
To jedziemy...


Obudziłam się nagle, miałam zły sen. Śniło mi się, że Filip miał wypadek i .. Ech.. nieważne. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się szeroko. Usiadłam na łóżku, Patryka nie było. Zdziwiłam się, wstałam i ubrałam się. W kuchni pusto, w łazience też. Przeklęłam pod nosem, ubrałam buty i wyszłam na korytarz. Zakluczyłam pokój, wskoczyłam do windy, jadąc na dół zastanawiałam się czemu nie zostawił mi żadnej kartki.. Ruszyłam w kierunku stołówki. Jest, a bardziej są! Siedział przy jednym stoliku z Maciejem i namiętnie dyskutowali na jakiś temat. Podeszłam Patryka od tyłu i trzepnęłam go w głowę ręką, jednocześnie dosiadając się do nich.
- Za co? - zbulwersował się komicznie.
- Mogłeś zostawić jakąś kartkę, albo coś, że poszedłeś już na śniadanie. Gdzie Gosia ? - zwróciłam się do Macieja, kradnąc kawałek sera z jego talerza. Ten jednak wzruszył ramionami tylko. Westchnęłam i poszłam sobie po jakieś owoce czy coś. Przy stoisku spotkałam Hiszpanów. Pogadaliśmy chwilę, nalegali, żebym pojechała z nimi do Wesołego Miasteczka później. Trochę się zmieszałam, bo wiedziałam, że będzie ciężko z Patrykiem, ale postanowiłam spróbować. Wstępnie umówiliśmy się za 2 godziny przy wyjściu. Wróciłam do stolika z jednym bananem.
- Tak długo po banana stałaś? - zaśmiał się blondyn.
- Spotkałam Hiszpanów, oferowali mi wypad do Wesołego Miasteczka dzisiaj.
- Dzisiaj?
- Tak. - spojrzałam marszcząc czoło.
- Jedź, czemu nie. - spędzę męski dzień z Maciejem. Uśmiechnął się, a tamten się zaśmiał. Coś przede mną ukrywali. E-tam, dowiem się w swoim czasie, nie będę się mieszać w ich sprawy. Dałam Patrykowi buziaka w policzek i wróciłam do pokoju wziąć prysznic. Ubrałam się w koszulkę i krótkie szorty, wrzuciłam potrzebne rzeczy do plecaka.
Godzinę później już wysiadałam z chłopakami przed bramą wejściową do czystego raju. Zapłaciliśmy wejściówki, oddaliśmy torby do szafek i rozbiegliśmy się wszędzie. Pierwsze co to kolejka górska, karuzela, druga kolejka górska i tak dalej. Zaliczyliśmy chyba wszystko. Spędziliśmy tam cały dzień. Na samym końcu postawiliśmy na samochodziki. Ścigałam się z Danym, nagle poślizgnęło się jego koło i wleciał na mnie. Porzucało mną przez parę sekund, poczułam silny ból w lewym nadgarstku. Leżałam właśnie na ziemi, jak podbiegli do mnie Hiszpanie.
- Żyjesz?
- Nie, ręka mnie boli. - syknęłam zdejmując kask.
- Jedziemy do szpitala, wygląda na zwichniętą. - rzekł blondyn i pomógł mi wstać. Odebraliśmy torby, ostrożnie wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nad tuż pod szpital. Przyjęto mnie natychmiastowo. Porobili kilka zdjęć. Jednak kontuzja okazała się na tyle poważna, że musieli wylewać gips. Około 18:00 wyszliśmy ze szpitala. Stał przed nim Patryk. Odwróciłam się do chłopaków z groźnym spojrzeniem.
- Który z was..
- Ja. - przerwał mi i podniósł rękę Torres. Westchnęłam tylko i poszłam w kierunku mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się nie śmiało. Ten chwycił tylko moją ogipsowaną rękę i pokręcił głową. Uśmiechnął się i otworzył drzwi pasażera naszego wypożyczonego auta. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Zero nerwów? Złości? Nic? Co ten Maciej mu zrobił? Wsiadłam niepewnie, a sekundę później zjawił się obok mnie, w środku. Uniosłam jedną brew i poczęłam się mu przyglądać.
- Nie jesteś zły?
- Ci. Nie ma czasu na złość, jedziemy. - puścił mi oko i odpalił silnik. Oparłam się o siedzenie i delikatnie osunęłam w dół, żeby było mi wygodnie. Ruszyliśmy w kierunku naszego hotelu. - Idź na górę przebierz się w strój i wbij na plażę. - cisnął we mnie kluczami do pokoju i rozeszliśmy się. Postąpiłam tak jak mi nakazał. Ubrałam luźną bokserkę, krótkie spodenki i trampki. Dręczyła mnie myśl, przecież mam gips, nie mogę pływać, to po co mi strój? Poprawiłam jasnozieloną owijkę na nadgarstku i ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam pokój, zjechałam winą na parter.
Wyszłam w kierunku plaży. Wszędzie było ciemno, ani jedna lampa się nie świeciła. Rozejrzałam się dookoła, nikogo nie było. Zdjęłam buty i zeszłam na piasek. Co chwile się obracałam w każdą stronę. Nagle poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Wzdrygnęłam się i odwróciłam szybko. Nic nie widziałam! Poczułam jak ten "ktoś" mnie całuje w usta. No tak, Patryk.
- Zamknij oczy i daj mi się prowadzić. - szepnął mi do ucha. Przymknęłam i niepewnie ruszyłam z nim. Objął mnie w talii, nadal gdzieś prowadząc. - Stój. Otwórz oczy. - puścił mnie, a ja otworzyłam oczy. Nadal nic nie widziałam. W tej chwili zauważyłam mały płomień, który zmienił się w większe źródło światła. Lampion papierowy, który on trzymał oświetlił całą jego twarz. Cały czas był uśmiechnięty, a cienie sprawiały, że jego oczy wydawały się ciemniejsze niż zwykle. Powoli zbliżał się do mnie. Chwyciliśmy go razem i patrząc sobie w oczy puściliśmy do góry. Kiedy już był daleko, chłopak krzyknął. - NO TO WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - nagle zapaliły się wszystkie światła, moim oczom ukazał się tłum ludzi, stoły z jedzeniem i piciem, palące się pochodnie i Patryk z rozłożonymi szeroko ramionami. Ryknęła głośno muzyka. Spojrzałam na zegarek - 00:02, no tak! Przecież dzisiaj mam urodziny! Nie mogłam się otrząsnąć z szoku. Po chwili rzuciłam się w ramiona Dudka i tłum obszedł nas dookoła. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele. Jak oni tu wszyscy przyjechali? Zaczęliśmy się bawić, skakaliśmy w rytm muzyki. Nawet Filip tutaj dotarł! Wyściskałam go z całych sił. Połowa żużlowców, a nawet zawodnicy FMX. Zaczęli mi składać życzenia. Dostałam masę prezentów w postaci dużych zdjęć, gadżetów, przytulasów! Oblano mnie całą szampanem, fajnie. W połowie imprezy muzyka zastopowała. Na scenę wlazł Duzers-organizator i w jednej ręce trzymając drinka w papierowym czerwonym kubeczku, chwycił mikrofon.
- Proszę wszystkich o uwagę. Jak to ja każdych urodzinach wypada...Stooo laat, stooo laat, niech żyje, żyje nam! - zaczął, a reszta kontynuowała. Wepchnięto mnie również na scenę. Stałam na niej jak sierota, co chwilę zasłaniając usta ręką. Jak skończyli wrzasnęłam "Dziękuję" i przytuliłam jeszcze raz mocno mojego chłopaka. Cisza znowu ustała, ruszył mój ulubiony kawałek. Krzyknęłam tylko głośne " Yeah" i skoczyłam w tłum, który wziął mnie tzw. "na falę". Wrzucili mnie dopiero do środka. Impreza trwała w najlepsze...

Następnego dnia obudziłam się nad rankiem. Leżałam w łóżku. Kac morderca nie chciał mi pozwolić wstać, ale jednak go pokonałam. Ogarnęłam się w łazience, zaliczając kilka razy zwrot zawartości żołądka. Zeszłam na dół. Na plaży krzątali się ludzie, sprzątali owy bałagan, który zostawiliśmy po sobie. Ujrzałam wśród nich Macieja, Gosię, Patryka i kilku innych, pewnie sprzątacze. Podbiegłam do nich im pomóc. Nieźle się naśmialiśmy, porzucaliśmy się śmieciami. Później poszliśmy coś zjeść. Usiedliśmy do jednego stolika i poczęliśmy konsumować. Po "śniadaniu" poszliśmy we dwójkę na spacer.
- Jak ty to zorganizowałeś? -zaczęłam.
- 2 tygodnie przed wyjazdem, zacząłem wszystko. Zamówiłem wszystko co potrzebne. Ze ściągnięciem wszystkich nie było najgorzej. - westchnął.
- Dziękuję jeszcze raz. - położyłam głowę na jego ramieniu.
- Nie ma za co solenizantko. - objął mnie ręką. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i na wyświetlaczu ukazało mi się imię "Konstancja". Spojrzałam na chłopaka, a on zmarszczył czoło. - No odbierz.. -tak też postąpiłam.
- Halo? ...No.. Hahaha - wybuchnęłam śmiechem, a za chwilę spoważniałam - Nie wierzę Ci... Nie!... Przestań już! .. Odczep się! - do oczu napłynęły mi łzy, a tamten zaniepokoił się. - Nie wierzę Ci! Spadaj. - rozłączyłam się i usiadłam na ogromnym kamieniu.
- Co się stało? - spytał dosiadając się. Wbiłam nieobecny wzrok w morze. Uspokoiłam się i zwróciłam się do niego bardzo poważnym tonem.
- Dzwoniła Konstancja. - urwałam - Powiedziała mi, że...
- ..że co? - popędził mnie.
- ..że jest z tobą w ciąży. - zacisnęłam usta i spojrzałam mu w oczy. Chłopak nerwowo wstał i począł chodzić w kółko. - To prawda? - ten olał moje pytanie i wyjął telefon. Wybrał szybko numer, odchodząc ode mnie kilka metrów. Odczekał chwile, aż nie odebrała.
- Czy Ciebie już do końca pogrzało?! - wrzasnął. - Jesteś na prawdę taką głupią i tępą kurwą, żeby odjebywać takie gówna?! - jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego, aż otworzyłam usta ze zdziwienia. To była nie prawda, było widać po jego zachowaniu. Wrzeszczał, machał ręką i chodził z miejsca na miejsce. - Przecież ja ciebie nawet nie znam dobrze! Nawet nie spaliśmy ze sobą! Ty na prawdę nie masz mózgu! Przestań kurwa mnie śledzić, odwal się w końcu kurwa ode mnie i od Gabu, zrozumiałaś? Nie rycz, teraz, tylko posłuchaj mnie dokładnie. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Jeśli jeszcze raz coś odjebiesz, to spotkamy się w sądzie. - "phi.. i kto tu dużo przeklina proszę pana?". Uśmiechnęłam się pod nosem. Rozłączył się i wrócił do mnie. Wstałam i przytuliliśmy się do siebie.
- Jesteś mój. Nie zmarnuj tego. - mruknęłam, ściskając go jeszcze mocniej.







______________________________________________________________________________________

Wróciłam, więc macie rozdział! Taki, krótki trochę, ale zawsze coś. Dziękuję za te 10000 wyświetleń<3
To dalej jesteście aktywni? Zaskoczycie mnie ? 30,40, czy dobijecie do 50 komentarzy = Capitolo 22 :3 Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF
Wpadnijcie jeszcze tutaj:
- http://blog-created-by-two-friends.blogspot.com/
- http://motocrosstylestory.blogspot.com/

Dzięki, cześć<3