Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Capitolo 16

- Axel! - krzyknęłam gdy tylko otworzyłam drzwi. Kudłaty owczarek podhalański przyczłapał do mnie i zaczął się łasić. - Halo? Jest tutaj ktoś? - rozejrzałam się dookoła, cisza. Nikogo nie było. Rzuciłam torbę w przedpokoju i poszłam do kuchni. Usiadłam do stołu, wyjęłam telefon i wybrałam numer Filipa. Poczekałam 4 sygnały, nie odebrał. Zaniepokoiłam się, wstałam i poszłam pod prysznic. Po kąpieli położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.
Leżałam tak z godzinę, martwiłam się o brata. W tej chwili zadzwonił telefon.
- Halo?
-G-Gabu.. - usłyszałam jakby dławiący się głos.
- Filip?!
- Rodzice... Mieli wypadek..  - urywał co chwilę.
- Co?!
Nie mogłam w to uwierzyć, wstałam i pojechałam do szpitala za wskazówkami brata. Stanie na światłach trwało wieki, ale nie czułam smutku. Nic nie czułam, jednak to byli moi rodzice. Mało spędzałam z nimi czasu. Zaparkowałam tuż przed wejściem, wbiegłam do środka. Recepcjonistka podała mi numer pokoju. Na korytarzu ujrzałam Filipa, siedział nieruchomy. Podbiegłam do niego, a ten wstał i przytulił się do mnie. Oznajmił mi, że to koniec. Byłam w szoku, usiadłam i miałam ochotę płakać. Cała zdrętwiałam, Filip objął mnie ramieniem i siedzieliśmy.

*Rok później*


- Tak, podjęliśmy decyzję, że wyprowadzamy się do Wrocławia. Kupiliśmy mały dom z dużym garażem. - tłumaczyłam się Pawlickim.
- Kupię Ci prezent, tylko powiedz kiedy mamy wbić! -zaśmiał się Piotrek.
- Jasne, zadzwonię do was, ale najpierw Falubaz - Leszno. Do niedzieli chłopaki! - pożegnałam się i wróciłam do siebie.
Podjechałam busem i spakowałam sprzęt oraz narzędzia. Tymczasem braciszek pakował torby do auta. Będzie mi brakowało tego mieszkania, lubiłam je. Zaczęła dręczyć mnie jedna myśl. Czy wypadałoby się pożegnać z Patrykiem? Zamknęłam busa, dochodziła 15:00, na 16:00 był mecz. Przebrałam się szybko, ustaliliśmy, że po meczu wyjeżdżamy. Wyszłam po Gośkę i poszłyśmy na stadion. Ludzi było mnóstwo. Zajęłyśmy swoje miejsca na K4 i czekałyśmy na prezentację.
Walka skończyła się remisem. Pożegnałam kumpelę i postanowiłam iść pod park maszyn. Puściłam strzałkę Patrykowi, żeby mnie wpuścił na chwilę, bo gdyby wyszedł to byśmy nie pogadali. 10 minut potem ujrzałam jego zacieszaną mordkę w bramie. Już był przebrany w krótkie spodenki, trampki i koszulkę.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- No witam, witam. - zawahał się, ale postanowił się nie całować przy fotografach.
- Musimy porozmawiać.
- Tak?  -zaniepokoił się , uniósł jedną czarną brew.
- Wyjeżdżamy z Filipem do Wrocławia. Kupiliśmy nowy dom, chcemy się uwolnić od wspomnień sprzed roku.
- Rozumiem, ale to znaczy, że już się nie spotkamy?
- Pewnie, że będziemy się widzieć!  Będę na każdym meczu w Zielonej! Na wyjeździe w Wrocławiu też się zjawię!
- To dobrze. - uśmiechnął się i chwycił swoją ciepłą ręką moją brodę.

Godzinę później już prowadziłam busa, a za mną jechał Filip. Zapadł zmrok. Włączyłam sobie na fulla ulubioną płytę Comy i popijałam Red Bulla, żeby nie zasnąć. Po jakimś czasie dojechałam na miejsce pierwsza. Zaparkowałam busa na podjeździe i czekałam na brata. Postanowiliśmy rozpakowywać się jutro. W środku przebraliśmy się i położyliśmy od razu spać.
Następnego dnia mogłam w spokoju zwiedzić mieszkanie. Wybrałam śliczny duży pokój o grafitowych ścianach i białym dywanie. Zaczęłam się rozpakowywać. Po południu postanowiłam wyjść z psem poogarniać okolicę. Filip był w warsztacie, oznajmiłam mu, że wychodzę, chwyciłam Axela i wyszłam. Słońce zaczęło coraz bardziej grzać. Dokładnie rozglądałam się dookoła, aby zapamiętać ulicę i się nie zgubić. Zauważyłam nieopodal park, więc skręciłam do niego. Ludzi było tam znacznie więcej. Co drugi odwracał się podziwiając mojego owczarka. Uśmiechałam się sama do siebie na ten widok. Zauważyłam na przeciwległej drodze jakiegoś chłopaka biegnącego z psem. Ubrany był w kolorowe krótkie spodenki, sportowe buty do biegania i podkoszulek na noramkach. Sterczące włosy wyglądały znajomo. Koleś się zatrzymał, aby ochłonąć. Przysiadłam na ławce tak, aby widzieć go wyraźnie. Koleś przeczesał palcami fryzurę i zaczął rozciągać ręce. Wypuścił psa i usiadł na ławce. W tej chwili zauważyłam dobrze mi znany i charakterystyczny dla niego tatuaż. Wstałam i ruszyłam w jego stronę. Zauważył mnie i uśmiechnął się na mój widok.
- Co ty tu..
- Też miło mi Cię widzieć Maciej. - dosiadłam się do niego.
- Dawno się nie widzieliśmy, nie? Już chyba z miesiąc, co u ciebie i Filipa? - jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie.
- A no wiesz.. W Zielonej mieliśmy napad, amerykanie spuścili na nasze mieszkanie bombę, która okazała się być kapsułą z jakimś stworzeniem, które zjadło nam lodówkę, więc się wyprowadziliśmy tutaj, a Filip chyba coś po nim odziedziczył, bo robi dokładnie to samo co ten potwór. - zażartowałam, a chłopak zaśmiał się uroczo.
- Tu uważaj, bo ono Patryka zaatakuje.
- O niego to byłabym już spokojna. - machnęłam ręką i w tej chwili przybiegł jego pies. Rozłożyłam ręce w jego stronę - Silny! Poznaj Axela.
- Daj spokój, pogryzą się.

Postanowiliśmy z Filipem przejechać się na trening. Niedaleko Wrocławia, był świetny tor. Spakowaliśmy sprzęt do busa, zamknęliśmy dom i wyjechaliśmy. Na miejscu rozpakowaliśmy się i zabraliśmy się za ustawienia. Chwilę później nadjechała mini jeepem jakaś laska. Spojrzeliśmy po sobie z Filipem. Blondynka, zgrabna i widać po jej ruchach pewność siebie. Wsiedliśmy na motocykle i zajęliśmy się jazdą. Brat uczył mnie kilka freestylowych numerów, które jakoś mi wychodziły. Później dołączyła do nas owa dziewczyna. W przerwie postanowiliśmy podejść do niej i zagadać.
- Czeeść. - uśmiechnęłam się do niej. - Jestem Gabu, a to mój brat Filip.
- Witam Konstancja, nowi? Jeszcze was tu nie widziałam. - odwzajemniła czyn.
- Taak, przeprowadziliśmy się tutaj dokładnie wczoraj.
- Ooo.. Falubaz. - zaskoczyła się patrząc w kierunku mojego nadgarstka. - Pjona! - zaśmiałyśmy się.  Zaczęłyśmy się dogadywać, wymieniłyśmy się opowiadaniami o życiu. Dowiedziałam się, że jest kuzynką Macieja i mieszka też we Wrocławiu. Jeździ na starym crossie po kuzynie. Opowiedziałam jej o moich "przygodach" z chłopakami.
- To ty jesteś ta tajemnicza dziewczyna Dudka. - zniesmaczyła się, kiedy poruszyłam temat Patryka.
- Nie wiem do końca czy jesteśmy razem.
- Mhm...

[Następneeego dniaaa]

Mac Miller - Knock Knock.  Pomacałam szafkę w celu odebrania telefonu. Na wyświetlaczu pokazała mi się morda Janowskiego. Opadłam na poduszkę i z delikatną złością odebrałam.
- Dzień dobry! Ładnie to tak spać? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Masz wpierdol. - burknęłam.
- Jest 14:00 wstawaj w końcu.
- Masz wpierdol. - przerywałam mu.
- Idziemy biegać, wstawaj.
- Masz wpier.. co?!   Po co?
- Tak o, za godzinę w parku. Paaa.. - zirytował się lekko.
- Masz wpierdol.. - zaśmiałam się.
Wstałam szybko i wzięłam prysznic. Zarzuciłam jakąś koszulkę i spodenki. Zjadłam śniadanie i wyszłam w kierunku parku, jednocześnie rozglądając się czy nie czasem już gdzieś czeka na mnie. Zauważyłam go na ławce. Leżał na plecach z podkulonymi nogami zasłaniając twarz dłońmi. Podeszłam po cichu i usiadłam na jego twardy, umięśniony brzuch. Ten zerwał się i zrzucił mnie.
- Masz wpierdol. - wskazałam na niego palcem, a ten zaczął uciekać. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że mam go gonić. Jak na rajdowca motocrossowego mam niezłą kondycję, więc szybko go dogoniłam i z całej siły trzepnęłam go w ramię. Chłopak automatycznie zwolnił, aby odsapnąć, a ja pobiegłam dalej. Kilkanaście metrów dalej przysiadłam na murku, czekając na niego. Powoli biegł w moim kierunku, więc mogłam się mu przyjrzeć. Ubrany był w krótkie kolorowe spodenki i luźną koszulkę. - Wiesz, poznałam wczoraj twoją kuzynkę.
- Konstancję? - odparł lekko zachrypniętym głosem, a ja przytaknęłam. - I co?
- Spoko, gadałyśmy, opowiadałyśmy o sobie. Tylko, że nie mogę ogarnąć czemu dziwnie zareagowała na wieść o mojej znajomości z Patrykiem.
- Pff.. nie dziwmy się.
- Czemu?
- Axel! - krzynęłam gdy tylko otworzyłam drzwi. Kutłaty owczarek podhalański przyczłapał do mnie i zaczął się łasić. - Halo? Jest tutaj ktoś? - rozejrzałam się dookoła, cisza. Nikogo nie było. Rzuciłam torbę w przedpokoju i poszłam do kuchni. Usiadłam do stału, wyjęłam telefon i wybrałam numer Filipa. Poczekałam 4 sygnały, nie odebrał. Zaniepokoiłam się, wstałam i poszłam pod prysznic. Po kąpieli położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć.
Leżałam tak z godzinę, martwiłam się o brata. W tej chwili zadzwonił telefon.
- Halo?
-G-Gabu.. - usłyszałam jakby dławiący się głos.
- Filip?!
- Rodzice... Mieli wypadek..  - urywał co chwilę.
- Co?!
Nie mogłam w to uwierzyć, wstałam i pojechałam do szpitala za wskazówkami brata. Stanie na światłach trwało wieki, ale nie czułam smutku. Nic nie czułam, jednak to byli moi rodzice. Mało spędzałam z nimi czasu. Zaprakowałam tuż przed wejściem, wbiegłam do środka. Recepcjonistka podała mi numer pokoju. Na korytarzu ujrzałam Filipa, siedział nieruchomy. Podbiegłam do niego, a ten wstał i przytulił się do mnie. Oznajmił mi, że to koniec. Byłam w szoku, usiadłam i miałam ochotę płakać. Cała zdrętwiałam, Filip objął mnie ramieniem i siedzieliśmy.

*Rok później*


- Tak, podjęliśmy decyzję, że wyprowadzamy się do Wrocławia. Kupiliśmy mały dom z dużym garażem. - tłumaczyłam się Pawlickim.
- Kupię Ci prezent, tylko powiedz kiedy mamy wbić! -zaśmiał się Piotrek.
- Jasne, zadzwonię do was, ale najpierw Falubaz - Leszno. Do niedzieli chłopaki! - pożegnałam się i wróciłam do siebie.
Podjechałam busem i spakowałam sprzęt oraz narzędzia. Tymczasem braciszek pakował torby do auta. Będzie mi brakowało tego mieszkania, lubiłam je. Zaczęła dręczyć mnie jedna myśl. Czy wypadałoby się pożegnać z Patrykiem? Zamknęłam busa, dochodziła 15:00, na 16:00 był mecz. Przebrałam się szybko, ustaliliśmy, że po meczu wyjeżdżamy. Wyszłam po Gośkę i poszłyśmy na stadion. Ludzi było mnóstwo. Zajęłyśmy swoje miejsca na K4 i czekałyśmy na prezentację.
Walka skończyła się remisem. Pożegnałam kumpelę i postanowiłam iść pod park maszyn. Puściłam strzałkę Patrykowi, żeby mnie wpuścił na chwilę, bo gdyby wyszedł to byśmy nie pogadali. 10 minut potem ujrzałam jego zacieszaną mordkę w bramie. Już był przebrany w krótkie spodenki, trampki i koszulkę.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- No witam, witam. - zawachał się, ale postanowił się nie całować przy fotografach.
- Musimy porozmawiać.
- Tak?  -zaniepokoił się , uniusł jedną czarną brew.
- Wyjeżdżamy z Filipem do Wrocławia. Kupiliśmy nowy dom, chcemy się uwolnić od wspomnień sprzed roku.
- Rozumiem, ale to znaczy, że już się nie spotkamy?
- Pewnie, że będziemy się widzieć!  Będę na każdym meczu w Zielonej! Na wyjeździe w Wrocławiu też się zjawię!
- To dobrze. - uśmiechnął się i chwycił swoją ciepłą ręką moją brodę.

Godzinę później już prowadziłam busa, a za mną jechał Filip. Zapadł zmrok. Włączyłam sobie na fulla ulubioną płytę Comy i popijałam Red Bulla, żęby nie zasnąć. Po jakimś czasie dojechałam na miejsce pierwsza. Zaparkowałam busa na podjeździe i czekałam na brata. Postanowiliśmy rozpakowywać się jutro. W środku przebraliśmy się i położyliśmy od razu spać.
Następnego dnia mogłam w spokoju zwiedzić mieszkanie. Wybrałam śliczny duży pokój o grafitowych ścianach i białym dywanie. Zaczęłam się rozpakowywać. Po południu postanowiłam wyjść z psem poogarniać okolicę. Filip byłw warsztacie, oznajmiłam mu, że wychodzę, chwyciłam Axela i wyszłam. Słońce zaczęło coraz bardziej grzać. Dokładnie rozglądałam się dookoła, aby zapamiętać ulicę i się nie zgubić. Zauważyłam nieopodal park, więc skręciłam do niego. Ludzi było tam znacznie więcej. Co drugi odwracał się podziwiając mojego owczarka. Uśmiechałam się sama do siebie na ten widok. Zauważyłam na przeciwległej drodze jakiegoś chłopaka biegnącego z psem. Ubrany był w kolorowe krótkie spodenki, sportowe buty do biegania i podkoszulek na noramkach. Sterczące włosy wyglądały znajomo. Koleś się zatrzymał, aby ochłonąć. Przysiadłam na ławce tak, aby widzieć go wyraźnie. Koleś przeczesał palcami fryzurę i zaczął rozciągać ręce. Wypuścił psa i usiadł na ławce. W tej chwili zauważyłam dobrze mi znany i charakterystyczny dla niego tatuaż. Wstałam i ruszyłam w jego stronę. Zauważył mnie i uśmiechnął się na mój widok.
- Co ty tu..
- Też miło mi Cię widzieć Maciej. - dosiadłam się do niego.
- Dawno się nie widzieliśmy, nie? Już chyba z miesiąc, co u ciebie i Filipa? - jego niebieskie oczy wpatrywały się we mnie.
- A no wiesz.. W Zielonej mieliśmy napad, amerykanie spóścili na nasze mieszkanie bombe, która okazała sięwyć kapsułą z jakimś stworzeniem, które zjadło nam lodówkę, więc się wyprowadziliśmy tutaj, a Filip chyba coś po nim odziedziczył, bo robi dokładnie to samo co ten potwór. - zażartowałam, a chłopak zaśmiał się uroczo.
- Tu uważaj, bo ono Patryka zaatakuje.
- O niego to byłabym już spokojna. - machnęłam ręką i w tej chwili przybiegł jego pies. Rozłożyłam ręce w jego stronę - Silny! Poznaj Axela.
- Daj spokój, pogryzą się.

Postanowiliśmy z Filipem przejechać się na trening. Niedaleko Wrocławia, był świetny tor. Spakowaliśmy sprzęt do busa, zamknęliśmy dom i wyjechaliśmy. Na mniejscu rozpakowaliśmy się i zabraliśmy się za ustawienia. Chwilę później nadjechała mini jepem jakaś laska. Spojrzeliśy po sobie z Filipem. Blondynka, zgrabna i widać po jej ruchach pewność siebie. Wsiedliśmy na motocykle i zajęliśmy się jazdą. Brat uczył mnie kilka freestylowych numerów, które jakoś mi wychodziły. Później dołączyła do nas owa dziweczyna. W przerwie postanowiliśmy podejść do niej i zagadać.
- Czeeść. - uśmiechnęłam się do niej. - Jestem Gabu, a to mój brat Filip.
- Witam Konstancja, nowi? Jeszcze was tu nie widziałam. - odwzajemniła czyn.
- Taak, przeprowadziliśmy się tutaj dokładnie wczoraj.
- Ooo.. Falubaz. - zaskoczyła się patrząc w kierunku mojego nadgarstka. - Pjona! - zaśmiałyśmy się.  Zaczęłyśmy się dogadywać, wymieniłyśmy się opowiadaniami o życiu. Dowiedziałam się, że jest kuzynką Macieja i mieszka też we Wrocławiu. Jeździ na starym crossie po kuzynie. Opowiedziałam jej o moich "przygodach" z chłopakami.
- To ty jesteś ta tajemnicza dziewczyna Dudka. - zniesmaczyła się, kiedy poruszyłam temat Patryka.
- Nie wiem dokońca czy jesteśmy razem.
- Mhm...

[Następneeego dniaaa]

Mac Miller - Knock Knock.  Pomacałam szafkę w celu odebrania telefonu. Na wyświetlaczu pokazała mi się morda Janowskiego. Opadłam na poduszkę i z delikatną złością odebrałam.
- Dzień dobry! Ładnie to tak spać? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Masz wpierdol. - burknęłam.
- Jest 14:00 wstawaj wkońcu.
- Masz wpierdol. - przerywałam mu.
- Idziemy biegać, wstawaj.
- Masz wpier.. co?!   Po co?
- Tak o, za godzinę w parku. Paaa.. - zirytował się lekko.
- Masz wpierdol.. - zaśmiałam się.
Wstałam szybko i wzięlam prysznic. Zarzuciłam jakąś koszulkę i spodenki. Zjadłam śniadanie i wyszłam w kierunku parku, jednoczesnie rozglądając się czy nie czasem już gdzieś czeka na mnie. Zauważyłam go na ławce. Leżał na plecach z podkulonymi nogami zasłaniając twarz dłońmi. Podeszłam po cichu i usiadłam na jego twardy, umięśniony brzuch. Ten zerwal się i zrzucił mnie.
- Masz wpierdol. - wskazałam na niego palcem, a ten zaczął uciekać. Po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że mam go gonić. Jak na rajdowca motocrossowego mam niezłą kondycję, więc szybko go dogoniłam i z całej siły trzepnęłam go w ramię. Chłopak automatycznie zwolnił, aby odsapnąć, a ja pobiegłam dalej. Kilkanaście metrów dalej przysiadłam na murku, czekając na niego. Powoli biegł w moim kierunku, więc mogłam się mu przyjżeć. Ubrany był w krótkie kolorowe spodenki i luźną koszulkę. - Wiesz, poznałam wczoraj twoją kuzynkę.
- Konstancję? - odparł lekko zachrypniętym głosem, a ja przytaknęłam. - I co?
- Spoko, gadałyśmy, opowiadałyśmy o sobie. Tylko, że nie mogę ogarnąć czemu dziwnie zareagowała na wieść o mojej znajomości z Patrykiem.
- Pff.. nie dziwmy się.
- Czemu?
- Jest w nim zabujana po uszy.




_______________________________________________________________________________

Przepraszam, że krótki, ale nie mam aktualnie weny ;3 Teraz wakacje, więc coś się wymyśli!

Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF

20 comment  = Capitolo 17

Dzięki, że jesteście i czytacie<3

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Capitolo 15

Przebudziłam się i otworzyłam powoli oczy. Pokój w którym spałam był pusty. Usłyszałam stłumione głosy dobiegające w salonu. Wstałam, poprawiając lekko za dużą koszulkę z Królem Julianem. Zeszłam na dół powoli.
- Gabu! - usłyszałam znajomy głos.
- Ciocia? Co ty tu...- zmrużyłam oczy.
- Przyjechaliśmy z wujem i chłopcami do babci! Nie spodziewaliśmy się tutaj ciebie i ... -wskazała brodą szklane drzwi przez które było widać ogród. Wyjrzałam przez nie ,a moim oczom ukazali się chłopacy grający z moimi kuzynami Alanem i Maksem w nogę.
- Patryk i Maciej.. - dokończyłam za nią i żeby uniknąć wykładu na temat związków wyszłam do nich na zewnątrz po drodze biorąc sok z lodówki. Usiadłam na werandzie i zaczęłam się im przyglądać. Wyglądali nieziemsko bez koszulek i w luźnych spodenkach za kolana. Brunet zauważył mnie i dosiadł się.
- Dzień dobry. - powiedział z uśmiechem i lekko zdyszany.
- Dobry, dobry. - odpowiedziałam biorąc kolejnego łyka soku.
- Młodym chyba bateria się nigdy nie rozładuje. - westchnął i położył się. Skrzyżowałam nogi i ukradkiem obejrzałam się za siebie. Ciotka z babcią siedziały w salonie i mierzyły mnie i Patryka wzrokiem. Wzdrygnęłam się.
- Co jest? - usłyszałam głos Macieja.
- Ech, rodzinka mierzy nas wzrokiem, boję się wiedzieć o czym rozmawiają. - zaśmiałam się. - Co dzisiaj robimy? To ostatni dzień tutaj.
- Poszedłbym na jakąś imprezę...- rozmarzył się.
- To się dobrze składa. Takie zadupie, a fajny klub nocny na obrzeżach miasta jest tu, możemy iść dzisiaj. Hm?
- Okej. - przytaknęli obaj.

Wieczorem szykowaliśmy się do wyjścia. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w męską koszulkę z crossówką i czarne rurki. Chwyciłam czerwono-czarnego fullcapa, chłopacy również ubrali się w czyste ciuchy i wyszliśmy do klubu. Księżyc wyszedł zza chmur, nadając klimat jak z horroru. Co chwilę zawiewał chłodny wiatr. Byliśmy już niedaleko i z krokiem na krok słychać było muzykę i ludzi.
Przed wejściem stały tłumy, zapłaciliśmy i weszliśmy do środka. Impreza dopiero co się rozkręcała. Usiedliśmy do baru, zamawiając po piwie. Im więcej ludu się schodziło, tym lepiej się bawili. Po kilku kolejkach poszliśmy się bawić. Włączyliśmy się w jakąś grupę, był w niej wysoki przystojny brunet z delikatnym zarostem, który zwrócił moją uwagę.
- Motocross? -krzyknął mi do ucha po angielsku.
- Tak, a co?
- Chwila, ty nie jesteś Gabi Nowak? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Gabu - poprawiłam go. - Tak.
- Słyszałem, że nieźle dajesz radę.
- Serio? a ty też jeździsz? - szokowałam się, a on przytaknął.
- Dany, miło mi. - uśmiechnął się. Nagle mnie oświeciło, to był Dany Torres? Ten Dany Torres, który jeździ w X-fighters?! Zabrakło mi tchu i to nie z powodu tańca. Poszłam się napić czegoś mocniejszego. Usiadłam i zgłosiłam barmanowi prośbę o Daniels'a z lodem.Po chwili dostałam truciznę i wzięłam 3 głębokie łyki.
- Gabuszon już wymiękł ? - dosiadł się po chwili do mnie Maciej.
- Niee, musiałam się napić. Co tam? Wyrwałeś już kogoś?
- Staram się o taką jedną.
- Szalony. - zaśmiałam się. Dopiłam do końca i wróciłam się bawić. Z głośników ruszyło Bingo Players&Far East Movement - Get Up (Rattle), cała sala nagle się ożywiła. Wszyscy skakali w rytm basów. W jednej chwili ludzie poczuli tzw. jedność i przez to uwielbiałam ten klub. Wczułam się w klimat, wtedy ktoś mnie objął ramieniem. Odwróciłam się szybko, to był Maciek. Nie puszczał mnie, wręcz przeciwnie. Przycisnął do siebie i nasze usta się skleiły. Zatrzymaliśmy się, a reszta nadal podskakiwała. Poczułam jakby czas stanął w miejscu. Chłopak chwycił moją twarz w dłoniach, nadal nie przerywając. Po chwili oderwałam się od niego i wybiegłam, nie oglądając się za siebie. Usiadłam przed wejściem na ziemi. Moje myśli wariowały. Skręciłam w tzw.ślepą uliczkę, musiałam wybrać. Na początku Patryk pocałunkiem spowodował, że zaczęłam inaczej na niego patrzeć. Między nami zaczęło iskrzyć. Ni z tąd ni z owąd pojawił się Maciej i zamieszał mi w głowie swoimi niebieskimi oczami i tym co dzisiaj się stało. Miałam dość, najchętniej poszłabym do domu, ale nie mogę sama zostawić chłopaków. Usiadłam tzw. "po turecku", poprawiłam koszulkę i oparłam się o ścianę. Zdjęłam czapkę i przeczesałam palcami włosy. Zatopiłam wzrok w czyjejś postaci, która stała po drugiej stronie ulicy. Siedziałam tak jakiś czas. Księżyc wyszedł oświetlając ulicę. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że ta postać na przeciwko to Patryk. Chłopak również mnie zauważył i ruszył w moją stronę. Przeszedł przez ciemną jezdnię i nagle jego ciało oświecił blask księżyca. Zatrzymał się, podszedł powoli i rozsiadł się obok mnie.
- Co ty tu... chwila. - poczułam nietypowy zapach, który od niego bił. Wtopiłam nos w jego ubranie i oprócz jego zapachu, którego uwielbiam, był też inny. - Paliłeś?
Chłopak uśmiechnął się delikatnie i wbił we mnie swoje czekoladowe oczy. Westchnęłam i oparłam głowę o jego ramię, a on położył swoją na mojej. Przy nim czułam się inaczej niż przy Macieju. Tamten był twardy i pewny siebie. On delikatny, a jednak wyluzowany.
- Zbieramy się powoli, co? - wstałam, żeby sięgnąć po telefon do kieszeni, ale w tej samej chwili Maciej wyszedł z klubu. Uśmiechnął się do mnie, ale ja nie zareagowałam. - Chodźcie.
Szłam pomiędzy nimi w ciszy. Zrobiło mi się chłodno, ale nie dałam po sobie znać. Bałam się, że jeszcze dojdzie do jakiejś sprzeczki i zacznie się "wojna", pomiędzy kumplami.
-  Yeah, ale była zabawa, co?! - zaśmiał się blondyn.
- Tsaaa.. nie uwierzycie kogo spotkałam! - udawałam, jakby nic pomiędzy nami się nie wydarzyło.
- No wal! - zainteresował się Patryk.
- Dany'ego Torresa!
- Pierdolisz! Tutaj?! - Maciek, aż podskoczył.
- Kurde, mogłam się spytać co on tutaj robi! Żałuję. - zaśmialiśmy się. Nawet nieźle mi szło to całe "udawanie".
Wróciliśmy do domu.
Obudziłam się lekko skacowana. Podniosłam powoli głowę przez którą przeszył mnie ból. Rozejrzałam się dookoła, obok mnie na osobnym materacu spał Maciej, Patryka nie było. Wstałam i delikatnie, po cichu, żeby go nie obudzić, wyszłam na korytarz. Usłyszałam głosy dobiegające z kuchni, poszłam w tym kierunku. Przy stole siedział Dudek z moją babcią, zdziwiłam się nieco.
- Yyy, dzień dobry. - podrapałam się po głowie.
- Cześc kochanie, głodna? Przyniosę Ci z piwnicy kompot. - przytaknęłam,a babcia uśmiechnęła się szeroko, wstała i wyszła.
- Coś ty jej zrobił? -uniosłam jedną brew i spojrzałam na Patryka, a ten wzruszył ramionami.
- Taki mój urok - przeczesał palcami swoją czarną czuprynę.
- Jasne.. - pokazałam mu język i w tej samej chwili do kuchni wkroczył Maciej. Wpółprzytomny usiadł na krześle i zajęczał. - Trzeba było tyle nie pić. - szepnęłam, żeby babcia nie usłyszała. Ten oparł głowę o blat stołu i westchnął głęboko.
- O witaj Macieju! - babcia wróciła ze słoikami. - Jak już są wszyscy to zrobię obiad, tylko muszę skoczyć do sklepu po ziemniaki. Zaraz wracam! - i już jej nie było.
- Okej, okej.  - odparłam.
- Idę pod prysznic. - Janowski wstał i wyszedł.
Wstałam do lodówki i wzięłam z niej sok pomarańczowy, nalałam do dwóch szklanek i podałam Patrykowi.
- Dzięki, ei słuchaj. - uśmiechnął się delikatnie.
- No? - stanęłam na środku kuchni i wzięłam głębokiego łyka.
- Jest taka jedna sprawa o której chciałem pogadać, wtedy w garażu. - chłopak wstał i stanął naprzeciwko mnie tak blisko, że nasze nosy dzieliło 10 cm. Spojrzał mi głęboko w oczy i uśmiechnął się szeroko. - Kocham Cię.





____________________________________________________________________________

20 komentarzy ======> Capitolo 16  :D

Pytania, uwagi, prośby?  Tutaj : http://ask.fm/themouseKSF

Narazie! :3