Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 19 lutego 2013

Capitolo 12

Siedziałam, gapiąc się na telefon. Nie wiedziałam jak zareagować na tą wiadomość. Spojrzałam się na wszystkich, którzy też nie odrywali ode mnie wzroku.
- Coś się stało?! - odezwał się Grzesiek. Mój kochany brat nauczył mnie aktorstwa, więc nagle uśmiechnęłam się szeroko.
- Mam sponsora!!! -wydarłam się, a wszyscy zareagowali entuzjazmem.
- Jakiego?
- Zadzwonił  koleś z Red Bulla!! - spojrzałam na Maćka, a on zrobił wielkie oczy.
- Serio? Mamy takiego samego sponsora? To świetnie! - aż wstał z wrażenia.
- Trzeba to uczcić! - krzyknął Przemo. - Zdrowie Wiewióry!
Wypiliśmy kilka toastów, po czym wróciłam busem z Patrykiem, Saszką i Wiktorią, ponieważ mieli po drodze. Wysadziliśmy ich pod domem Alexa, nie wnikając co się dalej potoczy i pojechaliśmy w kierunku naszego osiedla. Całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie słowem, aż w końcu Dudek pierwszy się odezwał.
- To kiedy masz przyjść podpisać umowę?
- Kolo mówił, że w poniedziałek najlepiej by było. To dobrze, bo nie będę musiała iść do szkoły. - uśmiechnęłam się delikatnie, a on odwzajemnił gest. Lubiłam jak się uśmiechał, bo od razu na taki widok chce się żyć.
Wpadłam do domu, rodzice spali. Rzuciłam torbę w przedpokoju i poszłam do kuchni się napić. Filip siedział przed telewizorem, oglądał jakiś horror. Wzięłam butelkę wody i dosiadłam się do niego. Jednak po 15 minutach mnie wygonił, bo jak miałam z nim oglądać horror to nie wytrzymałby psychicznie. Natura obdarzyła mnie darem komentowania filmów, więc ze spokojem nie obejrzysz nic przy mojej obecności. Postanowiłam, że pójdę wziąć prysznic. Tak też postąpiłam. Później usiadłam do komputera, ogarnęłam fejsa i te sprawy. Zrobiłam ze znajomymi konferencję na skype i przegadaliśmy całą noc. Poszłam spać około 4:00, modląc się, żeby nikt mnie nie obudził wcześnie.

<Ijaijaooooo>

W niedzielę o 17:00 chłopcy walczyli. Falubaz - Unia Leszno, umówiłam się z Gośką i Wiktorią, że spotkamy się przed K i razem pójdziemy zająć miejsca. Ubrałam się w młynówkę i jakieś podarte jeansy, wskoczyłam w trampki. Przegryzłam coś szybko, wzięłam szalik, kasę i bilet. Wyszłam na zewnątrz, założyłam słuchawki i ruszyłam w kierunku stadionu. Po drodze spotkałam Patryka pakującego się do busa, był ubrany w białą koszulkę z Myszką Miki, beżowe spodenki do kolan i obowiązkowo czapka. Zamieniliśmy kilka zdań, pożyczyłam mu powodzenia i poszłam dalej.
Robiło się coraz ładniej, założyłam swoje okulary i ciesząc się pogodą zmierzałam w wyznaczonym kierunku. Przewiązałam sobie szalik w pasie, żeby było mi wygodniej i spotkałam Gośkę.
- Dzieeeeeeeeeeeń dobry! - krzyknęłam do niej. - Pani na K?
- Witam! Oczywiście, a Pani?
- Jeszcze pytanie! - prychnęłam i dalej poszłyśmy już razem.
Pół godziny później już w trójkę siedziałyśmy na K5. Żużlowcy wyszli na tor, kiedy już zbliżali się do trybuny, zaczęto krzyczeć. My podeszłyśmy do krat i przywitałyśmy się z chłopakami. Adam z Rogusiem chcieli mnie wyciągnąć z krat na tor, ale stwierdziłam, że to dziwnie będzie wyglądało i się ochrona uczepi.
W końcu zbliżyła się godzina 17:00 i zaczęła się prezentacja, a potem już sami wiecie co dalej. Walka zakończyła się remisem, a wszyscy byłi nawet zadowolenie z takiego wyniku, bo Leszno jest ciężkie do pokonania. Podczas meczu poznałyśmy kilku ludzi, którzy siedzieli (stali) przed nami. Zawodnicy wyszli na tor, cała trybuna krzyczała ile sił. Przeczesałam wszystkich wzrokiem i wtedy nasze oczy się spotkały. Uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem, a on zawstydzony udał, że ktoś go zawołał. Zaśmiałam się cicho i zaczęliśmy labado.
Po imprezie, ludzie zaczęli rozłazić się do wyjścia, a my pod wpływem emocji krzyczałyśmy ile wlezie, mimo że gniazdowy też już poszedł. Po chwili  stwierdziłyśmy, że na dzisiaj starczy i także ruszyłyśmy do wyjścia. Pożegnałam się z dziewczynami i ruszyłam w kierunku domu. Szłam powoli, kopiąc kamień. Nagle podjechał bus, było ciemno więc nie zbyt go rozpoznałam. Zwolniłam kroku, a on zatrzymał się przede mną. Otworzyły się drzwi, a w środku siedzieli wszyscy żużlowcy.
- Nie jedziesz z nami oblać remis? - wyskoczył Maciek i wrzucił mnie do środka.
- Ile można?! - zaśmiałąm się
Pojechaliśmy do najbliższego baru i wznieśliśmy toast, potańczyliśmy itd. Rano chłopcy odwieźli mnie do domu, gdzie uzmysłowiłam sobie, że za kilka godzin mam iść podpisać umowę z Red Bullem...

<I'm going highway to hell!>

Na szczęście nie wypiłam tak dużo, doprowadziłam się do porządku. Wskoczyłam w koszulę i spódniczkę, obudziłam Filipa, który obiecał ze mną jechać. Jakieś 2 godziny później byliśmy już w samochodzie. Miałam się tam stawić o 13:00. Podjechaliśmy pod budynek w którym znajdowała się ich siedziba. Weszłam do środka, bla bla bla i po sprawie. Na początek, dali mi jedną skrzynkę napoi i jedną czapkę. Wskoczyłam do auta, od razu się przebrałam, bo długo bym nie wytrzymała ubrana na galowo. Postanowiliśmy zjeść śniadanie w Mc. Założyłam czapkę, jednocześnie stwierdzając, że będę teraz jak Maciek wyglądać. Wróciliśmy do domu, to od razu poszłam do warsztatu. Odkąd pamiętam, zawsze z nudów lubiłam grzebać przy motorach. Dla mnie to była także forma relaksu. W międzyczasie zadzwoniła do mnie Wiktoria, zaprosiłam ją do mnie. Chciałam jej pokazać jak ja żyję wśród maszyn. Podobno nawet trochę znała się na maszynach, może by mi coś podpowiedziała. Jakąś godzinę od telefonu już była u mnie, pokazałam jej wszystko. Usiadłyśmy, zrobiłam coś do picia. Podpytałam ją jak tam jej relację z Saszą i w ogóle, według mnie pasowali do siebie.Gadałyśmy i popijałyśmy kakao, siedząc na starych krzesłach, kiedy nagle w otwartych drzwiach warsztatu stanął Patryk. Zapukał w ścianę i drapiąc się po głowię podszedł do nas.
- Mamy problem, bardziej to ja mam problem..
- Cześć, co jest? - zmarszczyłam czoło, a on spojrzał na mnie jakby błagał o litość.
- Mogę umyć u ciebie części, bo mamy małą awarię u nas.. - jęknął.
- Spoko, nie ma sprawy. Możemy Ci pomóc jeśli chcesz! - wstałam odkładając kubek.
- Jezu, kocham Cię! - uścisnął mnie szybko i wybiegł na zewnątrz. Wiktoria wybuchnęła śmiechem i szturchnęła mnie łokciem.
- Co?
- Nic, powiedział, że Cię kocha..
- Zamknij się!- zaśmiałam się i trzepnęłam ją w głowę. Po odstawiałam rzeczy tak, aby było widać, że to zlew. Chwilę później Patryk podjechał busem, z którego powyjmował części. Jeszcze nawet nie zabraliśmy się za błotniki, a już byliśmy cali mokrzy. Norma..




____________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM, że takie krótkie, ale pisałam na szybko! :D
Zaskakujecie mnie moi kochani! Cieszę się, że było was tu już ponad 4000!<3
Kocham was<3
Dali byście radę dobić do 20 komentarzy? ;D

Pytania to tu -> http://ask.fm/themouseKSF

Pozdrawiam!<3 

niedziela, 10 lutego 2013

Capitolo 11

Piątek, ostatni dzień w tygodniu kiedy trzeba iść do szkoły. Siedziałam w autobusie z Michałem - moim kolegą z klasy - i spisywałam zadanie z matmy. Przede mną siedziała Gosia z Natalią. Dzisiaj z dwóch ostatnich lekcji chłopcy mieli przyjść i mnie zwolnić.
Dojechaliśmy pod szkołę, wyskoczyliśmy z autobusu i poszliśmy w kierunku budynku. Chodziłam do liceum i za kilka miesięcy czekała mnie również matura..
Przeżyłam wszystkie lekcje, ale na ostatniej to siedziałam jak na szpilkach, zerkając co chwilę na zegarek. Spóźniali się. Nagle ktoś energicznie zapukał do drzwi. Do klasy wszedł Filip, a za nim wychylili się Grzesiek z Patrykiem. Natalia z którą siedziałam, aż podskoczyła na widok mojego brata.
- Dzień dobry, czy mógłbym zwolnić Gabu? - zwrócił się do mojego nauczyciela, a cała klasa (razem z nim) spojrzała na mnie. Zaczęłam nie pewnie się pakować. Rzuciłam krótkie "Do widzenia" nauczycielowi i "narazie" do znajomych i wyszłam do chłopaków. Okazało się, że jest ich więcej, oprócz wymienionej wcześniej trójki byli też Przemo z Piotrem i Adam z Kacprem. Wsadziliśmy się całą ósemką do busa.
- Gdzie mianowicie jedziemy?
- Jak to gdzie? Na trening oczywiście, Wiewióro! - Przemo poczochrał moje włosy.
- Kiedy przestaniesz...
- Nigdy! - przerwał mi i zaśmiał się złowieszczo, a ja głośno westchnęłam.
Chwilę później już zmuszona człapałam za chłopakami na stadion. O dziwo brama była otwarta. Weszliśmy przywitałam się z innymi i udałam się na trybunę. Usiadłam wzdychając, a chłopcy wjechali na tor. Chwyciłam mój Iphone i pisałam z Gosią. Słońce wyszło zza chmur, więc sięgnęłam do torby po okulary. Usadowiłam się wygodnie i pochłonęłam się pisaniem. Długo się nie nacieszyłam słońcem bo czyiś cień mi je zasłonił. Spojrzałam do góry i ujrzałam czapkę "Red Bull".
- Maciek? Co ty tu robisz?
- Też miło mi Cię widzieć. - uśmiechnął się i dosiał obok mnie. - Przejeżdżałem i usłyszałem silniki to postanowiłam wpaść,a ty?
- Mhm.. Mnie zwolnił brat z lekcji i zaciągnięto mnie tu, a właśnie gdzie jest... - rozejrzałam się niepewnie.
- Twój brat?
- Yep. Czekaj zadzwonię do niego.
Filip radosnym głosem oznajmił mi, że jest na treningu. Podkreślił także wyraźnie, że i ja mam się wziąć za trening, bo dawno nie siedziałam na motorze. Odparłam, że coś wymyślę i dam mu znać.
- I co? - spytał zaniepokojony.
- Na crossie jest i opierdolił mnie, że dawno też nie byłam na treningu.
- Hmm.. Tej choć zemną dzisiaj! Też dostałem opierdoling od taty, że nie odpoczywam od żużla.
- Jestem za! - przybiliśmy sobie piątkę, a w tym samym czasie podbiegł Przemo.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj, co Wać Pan tutaj robi? - zmarszczył czoło.
- Też miło mi zobaczyć Pana szlachcica, a przejeżdżałem moim jakże szanownym BMW i postanowiłem, że odwiedzę szlachtę! - podali sobie ręce.
- Wy zawsze tak do siebie? - wybuchnęłam śmiechem.
Po treningu chłopaków, podjechał po mnie Filip i pojechaliśmy do domu. Oznajmiłam mu, że z Maćkiem dzisiaj wybieramy się na trening popołudniu. Weszliśmy do domu i stanęliśmy jak wyryci. Rodzice byli już w domu? Jak to możliwe?
- Wy już w domu? - mój brat czytał mi w myślach.
- To źle? - podeszła do mnie mam i mnie uściskała.
- Chwila, mamo. Przefarbowałaś się?! - otworzyłam szeroko oczy. Mama była ruda, to po niej mam włosy, ale teraz.. blond?
- Nie podoba Ci się?
- Nie no..
- Gabu! Miałaś nosić okulary, dlaczego ich nie masz? - przerwał mi tata.
- Bo..
- Już! Szoruj! Zaraz obiad.
Nie byłam przyzwyczajona do obecności rodziców w domu, Filip też. Poszliśmy na górę, nadal w szoku. Weszłam do pokoju. Przebrałam się w ulubioną koszulkę z psem Pluto i postanowiłam przygotować się na trening. Zbiegłam po schodach do garażu, rzuciłam torbę na środek. Spakowałam gogle, buty, butelkę wody, zapasowe gogle, koszulkę z crossówką na zmianę, kask, zwinięty kevlar, dwie pary rękawiczek i inne jeszcze drobiazgi. Zarzuciłam torbę na ramię i wróciłam na górę. Cisnęłam torbę w przedpokoju i poszłam do obiad. Po kilkunastu minutach ojciec przerwał ciągnącą się ciszę.
- Macie jakieś plany na dzisiaj?
- Tak. - odpowiedzieliśmy z bratem równo.
- Ouu, jakie?
- Ja idę na domówkę do kumpla.
- A ty Gabu?
- Jadę trochę potrenować z Maćkiem na crossówce. Dawno nie jeździłam, muszę nadrobić.
- Mhm.. To fajnie, a z Maćkiem...
- Janowskim.
- To twój przyjaciel? - wtrąciła się matka.
- Mamo..- wybuchnęłam śmiechem. - Tak samo jak; Przemek, Patryk, Grzesiek.. - zaczęłam jej wymieniać wszystkich.
Jak nie ma rodziców jest łatwiej.. Zawsze tak z Filipem mówimy. W ogóle nie wiedzą nic o nas, czasami naprawdę zazdroszczę innym, że mają kochającą mamę i tatę do których zawsze mogę przyjść z pomocą w trudnych chwilach. Wstałam bez słowa, zaniosłam talerz do kuchni i dokończyłam przygotowania. Poszłam do pokoju po telefon i wyszłam na dwór, otworzyłam garaż. Wyprowadziłam crosówkę i obok niej położyłam torbę. Postanowiłam, że dla zabicia czasu czekania na Maćka ogarnę trochę w warsztacie. Poukładałam części, wytarłam blaty. Po godzinie podjechał busem i spakowałam manaty. Chwilę później już byłam na torze i zakładałam kevlar. Wyszłam z samochodu, Maciej już był ubrany, oparłam się o motor i splotłam ręce.
- Na co czekasz? - zwróciłam się do niego.
- Na chłopaków. - w tej samej chwili wjechały dwa busy i z nich wysiedli Przemek z Grzesiem i jakąś dziewczyną.
- Siema! - krzyknął Przemo.
- No witamy! - cała trójka podeszła do nas. - Gabu to Wika, Wika to Gabu. - podałyśmy sobie niepewnie ręce. Staliśmy tak jeszcze chwilę, pochłonęłam się rozmową z Wiktorią. Nagle przyjechał kolejny bus.
- Maciek! Niedługo tu imprezę zorganizujemy! - wydarłam się z uśmiechem na niego, a wszyscy spojrzeli po sobie. Nastała chwila milczenia po czym dodałam - Ech.. dzwońcie.
Na busie dostrzegłam napis "Duzers". Fucknęłam w duchu, jeszcze jego brakowało. Wysiadł z niego w towarzystwie Saszki. No proszę, dawno z nim nie gadałam. Obaj ruszyli w naszą stronę.
- Patryk, Gabu podsunęła nam genialny plan! - Magic wskazał palcem na mnie, a ja westchnęłam głośno. Opowiedział mu o moim " pomyśle", a ja stwierdziłam, że trochę w końcu potrenuję, bo nie przyjechałam tu postać. Wskoczyłam na mojego lśniącego rumaka, odpaliłam i w końcu mogłam się wyszaleć. Po chwili reszta oprócz Wiktorii i Alexa, dołączyli do mnie. Szaleliśmy za wszystkie czasy. Oczywiście nie obyło się od gleb. Po tzw. treningu, powrzucaliśmy motory do busów i zaparkowaliśmy tyłami do siebie tak, aby w otwartych bagażnikach można było usiąść. Wyciągnęliśmy kilka piw, włączyliśmy muzykę i zaczęliśmy "imprezować". Siedziałam obok Wiktorii i Grzesia. Nagle dostałam telefon.
- Ludzie cisza! - automatycznie wszyscy zamilkli. - Halo?
- Dzień dobry, a raczej dobry wieczór. Czy rozmawiam z Gabrielą Nowak?
- Dobry wieczór, tak.
- Mam dla pani ofertę..



_____________________________________________________________
Dobrej niedzieli! :D
Podoba się? Jak tak to skomentuj bo:
15 komentarzy --> kolejny rozdział!! ;D

Jakieś pytania to tu ->  http://ask.fm/themouseKSF  :)

Pozdrawiam<3